Justyna Kowalczyk ogłosiła niedawno zakończenie okresu przygotowawczego do nowego sezonu. Nasza „Królowa śniegu” nie stawia sobie wielkich celów.
Nasza najlepsza biegaczka narciarska już jakiś czas temu zapowiedziała, że w tym sezonie nie będzie walczyć o zwycięstwo w Pucharze Świata i tego postanowienia nie zdementowała także po dopingowej wpadce Norweżki Therese Johaug, największej faworytki do zdobycia „Kryształowej Kuli”. „Od 1 maja każdy dzień, każda godzina, każda minuta była podporządkowana zimie. Kawał ciężkiej roboty. Zacne liczby. Jak skuteczna będę na nartach? Pojęcia nie mam. Walczyć mam zamiar o każdą sekundę bez względu na miejsce” – poinformowała swoich fanów na portalu społecznościowym Kowalczyk. Ale wiadomo, że jej celem jest medal mistrzostw świata w Lahti.
Przy okazji zafundowała im żartobliwą opowieść o przygodzie jaka ją spotkała podczas lotniskowej odprawy. Okazało sie, że podczas pakowania bagażu niefrasobliwie wsadziła do torby scyzoryk, co stosowne urządzenia bezbłędnie wykryły i narobiły rabanu. „Nie ma to, jak próbować przemycić na lotnisku nóż wielofunkcyjny” – skomentowała zdarzenie mistrzyni olimpijska, której oczywiście nikt za to do ciupy nie wsadził ani nawet nie pogroził palcem.