Bayern mierzył w tym sezonie w trzy trofea, ale z Ligi Mistrzów w ćwierćfinale wyeliminował go Real Madryt, a z Pucharu Niemiec w półfinale Borussia Dortmund. Robert Lewandowski z jednego zespołu odszedł, do drugiego nie chciał przejść. Może dokonał złego wyboru?
Bawarczycy przeżywają najtrudniejszy okres za trenerskiej kadencji Carlo Ancelottiego. W ciągu tygodnia drużyna odpadła z Ligi Mistrzów po dwumeczu z Realem Madryt i zakończyła swoją przygodę z Pucharem Niemiec, przegrywając na własnym stadionie z największym rywalem na krajowym podwórku 2:3. Niemieckie media w pierwszym odruchu całą winę za fatalną postawę monachijskiej jedenastki zwaliły głównie na Lewandowskiego. „Był ubezpieczeniem na życie dla Bayernu, gwarancją goli. Obecnie nie przypomina zawodnika, którym był jeszcze kilka tygodni temu. Z bólem barku, który mu dokucza, gładka murawa stała się dla niego ostatnio ruchomymi piaskami” – napisano w komentarzu zamieszczonym na łamach dziennika „Suddeutsche Zeitung”.
Jeszcze bardziej bezkompromisowy w ocenie polskiego napastnika okazał się serwis ESPN, którego zdaniem Lewandowski był w środowym starciu z Borussia Dortmund najsłabszym ogniwem zespołu Carlo Ancelottiego. „Szanse bramkowe które miał były dla niego relatywnie proste. Polak był jednak bladym cieniem samego siebie i być może on jest winowajcą porażki” – przekonuje ESPN. To oczywiście wierutna bzdura. „Lewy” faktycznie zmarnował dwie doskonałe okazje na strzelenie gola, ale dwóch jeszcze lepszych nie wykorzystał przecież w końcówce spotkania także Arjen Robben, Holendra nikt jednak nie obciąża winą za porażki Bayernu, choć on swoim boiskowym egoizmem przynosi monachijskiej drużynie więcej strat niż zysków.
Faktycznym winowajcą kłopotów bawarskiego potentata jest jednak trener Ancelotti, który z maniackim uporem wystawia do gry najstarszych zawodników i przez to tłamsi talenty gnuśniejących na ławce rezerwowych młodych graczy. Pod jego wodzą dawną siłę rażenia zatracił duet Lewandowski – Mueller, przestał kreować grę drużyny Thiago Alcantara, a Xabi Alonso i Arturo Vidal stali się przez swoje permanentnie popełniane błędy nieustającym zagrożeniem dla linii defensywnej Bayernu. Włoski szkoleniowiec okazał się personalną pomyłką i jego era na Allianz Arena powinna zakończyć sie już po tym sezonie.
Bawarczykom po odpadnięciu z Ligi Mistrzów i Pucharu Niemiec pozostało już do zdobycia tylko jedno trofeum – mistrzowski tytuł, który może im odebrać już tylko jakaś totalna katastrofa. Na cztery kolejki przed końcem sezonu Lewandowski i spółka mają osiem punktów przewagi nad drugim w tabeli RB Lipsk. Jeśli w sobotę Bayern wygra z VfL Wolfsburg, a zespół z Lipska potknie się w potyczce z Ingolstadt, kapitan naszej reprezentacji będzie mógł świętować zdobycie mistrzostwa Niemiec. Dla niego nie będzie to jednak wymarzone trofeum, bo takim jest triumf w Lidze Mistrzów.
Z taką drużyną jaką dzisiaj ma Bayern, tego marzenia „Lewy” raczej na pewno nie spełni. Ma więc o czym rozmyślać.