Lucas Moura w rewanżowym meczu z Ajaksem Amsterdam strzelił wszystkie trzy gole dla Tottenhamu
Obie grające w półfinale angielskie drużyny, FC Liverpool i Tottenham Hotspur, przegrały pierwsze mecze (odpowiednio z Barceloną i Ajaksem Amsterdam), ale w rewanżach dokonały cudu i to one 1 czerwca zagrają w Madrycie w finale Champions League.
Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce w sezonie 2015-2016, gdy w finale zagrały dwa hiszpańskie kluby, na dodatek z jednego miasta – Real Madryt i Atletico. W pięciu wcześniejszych potyczka walczyły: Real Madryt z Valencią (1999-2000), AC Milan z Juventusem Turyn (2002-2003), Manchester United z Chelsea Londyn(2007-2008), Bayern Monachium z Borussia Dortmund (2012-2013) i Real Madryt z Atletico Madryt (2013-2014).
Obecność dwóch angielskich drużyn w finale obecnej edycji Ligi Mistrzów nie jest może jakąś wielką niespodzianką, ale zważywszy na fakt, że FC Liverpool w pierwszym meczu przegrał z Barceloną na jej stadionie 0:3, zaś Tottenham na własnym stadionie uległ Ajaksowi Amsterdam 0:1, awans obu do finału trzeba uznać za nie lada sensację. „The Reds” są teraz trzecią drużyną w historii, która odrobiła stratę trzech goli. Przed nimi dokonały tej sztuki Deportivo La Coruna (w sezonie 2003/2004 w 1/4 finału przegrało na wyjeździe z AC Milan 1:4, a w rewanżu wygrało 4:0) oraz AS Roma (w poprzedniej edycji również w ćwierćfinale po porażce na Camp Nou z Barceloną 1:4, u siebie wygrała 3:0). Tak więc Leo Messi i spółka w miniony wtorek po raz drugi dali sobie wydrzeć pewny awans w drugim meczu. A przecież gracze „Dumy Katalonii” sami dokonali większego wyczynu, odrabiając w sezonie 2016/2017nawet większą stratę. W 1/8 finału przegrali na wyjeździe z Paris Saint-Germain 0:4, lecz w rewanżu wygrali 6:1.
Koniec hiszpańskiej hegemonii
Porażka Barcelony zakończyła hiszpańską dominację w Champions League, najdłuższą w historii tych elitarnych rozgrywek. Tegoroczny finał będzie pierwszym od 2013 roku, w którym nie zagra zespół w Primera Division. W pięciu ostatnich sezonach patent na triumfy w Lidze Mistrzów mieli piłkarze Realu Madryt, którzy triumfowali w latach 2014, 2016, 2017 i 2018 oraz FC Barcelona (2015). Aż dwa z pięciu rozegranych w tym czasie finałów było wewnętrzną sprawą klubów z Madrytu: Atletico i Realu (2014, 2016). „Królewscy” w tym czasie jako pierwsi w erze Ligi Mistrzów nie tylko obronili trofeum, ale zdobyli je trzy razy z rzędu. Przed nimi takiej sztuki dokonały tylko trzy zespoły, lecz miało to miejsce w rozgrywkach pod szyldem Pucharu Europy Mistrzów Klubowych (rywalizowano w nich w latach 1955-1992: Real Madryt (1956-1960), Ajax (1971-1973) i Bayern Monachium (1974-1976).
Tegoroczny finał Ligi Mistrzów odbędzie się 1 czerwca na stadionie Wanda Metropolitano w Madrycie. Dla hiszpańskich kibiców będzie to pewnie trudne do przełknięcia doświadczenie, gdy na obiekcie Atletico o triumf w Lidze Mistrzów zmierzą się dwa angielskie zespoły. Nic dziwnego, bo ich drużyny od 1993 roku dominują w tych elitarnych rozgrywkach. W epoce Pucharu Europy podobna seria zwycięstw drużyn z tego samego kraju zdarzyła się tylko dwukrotnie – w latach 1956-1960 pięć razy z rzędu PEMK wygrywał Real Madryt, a w latach 1977-1982 triumfami w sześciu kolejnych edycjach dzieliły się kluby angielskie: Liverpool (1977, 1978, 1981), Nottingham Forest (1979, 1980) i Aston Villa (1982).
Ostatnim finałem, w którym nie wystąpił hiszpański zespół, był ten z sezonu 2012-2013, kiedy to Bayern Monachium pokonał na Wembley Borussię Dortmund, której trenerem był Juergen Klopp, a filarami jego zespołu polski tercet – Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek.
Angielskie zespoły walczą do końca
Cechą wspólną obu półfinałów jest to, że rozstrzygające o awansie obu ekip z Premier League gole zostały strzelone w końcówkach spotkań. Divock Origi trafił dla Liverpoolu na 4:0 w 79. minucie, ale „The Reds” na swoim stadionie tak zdominowali drużynę „Dumy Katalonii”, że zwycięska bramka dla gospodarzy dosłownie wisiała w powietrzu. Wyczyn graczy Tottenhamu był chyba bardziej spektakularny, bowiem przyjechali do Amsterdamu z bagażem jednobramkowej porażki na swoim stadionie, a tu jeszcze rywale do przerwy wbili im dwa gole. Wtedy jednak do akcji wkroczył Brazylijczyk Lucas Moura, który najpierw doprowadził do wyrównania (2:2), a pod koniec doliczonego czasu gry strzelił trzeciego gola, który zapewnił „Kogutom” pierwszy w historii awans do finału Ligi Mistrzów. Moura jest piątym piłkarzem w historii tych elitarnych rozgrywek, który ustrzelił hat-tricka na tym etapie rywalizacji. Przed nim dokonał tego m. in. Lewandowski, który w sezonie 2012/2013 jako gracz Borussii Dortmund strzelił Realowi Madryt jednak aż cztery gole. Ponadto hat-tricki zaliczyli także Cristiano Ronaldo, Alessandro Del Piero oraz Ivica Olić.
Który z angielskich zespołów wygra 1 czerwca na Wanda Metropolitano? Nie wypada przekreślać szans Tottenhamu, ale „na papierze” dzisiaj lepiej prezentują się aktywa Liverpoolu. Pod wodzą Juergena Kloppa ten zespół zalicza trzeci finał europejskich pucharów w ciągu czterech lat, w tym drugi w Lidze Mistrzów. Przez trzy i pół roku pracy na Anfield Road niemiecki szkoleniowiec wydał na transfery nowych graczy 435 mln euro, . Na boisku pieniądze jednak nie grają, tylko piłkarze. I to oni 1 czerwca przesądzą, kto w tym roku zgarnie puchar za triumf w Lidze Mistrzów.