W halowych mistrzostwach Europy w Belgradzie nasi lekkoatleci wywalczyli dwanaście medali, w tym siedem złotych. To wielki sukces, ale najważniejsza impreza w tym roku, mistrzostwa świata na otwartym stadionie, odbędzie się w sierpniu w Londynie.
Przed wylotem polskiej reprezentacji na halowe mistrzostwa Europy w Belgradzie nawet najwięksi optymiści wróżyli, że w stolicy Serbii nasi lekkoatleci wywalczą osiem, góra dziewięć medali. Tymczasem przywieźli dwanaście krążków, a wśród nich aż siedem z najcenniejszego kruszcu. „Nie mam słów, by określić to, co się stało” – przyznaje prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Henryk Olszewski. Nasza ekipa, w odniesieniu do której coraz odważniej używa się kultowego w polskiej lekkoatletyce określenie „wunderteam”, wcześniej tylko raz zdobyła 12 medali w halowych mistrzostwach Europy. Dokonała tego w 1973 roku, ale wtedy zdobyła tylko dwa złote krążki. W Belgradzie wywalczyła o pięć więcej i zakończyła imprezę na pierwszym miejscu w klasyfikacji medalowej.
Mistrzowskie tytuły dla biało-czerwonych zdobyli: Marcin Lewandowski w biegu na 1500 m, Konrad Bukowiecki w pchnięciu kulą, Piotr Lisek w skoku o tyczce, Adam Kszczot w biegu na 800 m, Sylwester Bednarek w skoku wzwyż oraz sztafety 4×400 m kobiet (Patrycja Wyciszkiewicz, Małgorzata Hołub, Iga Baumgart i Justyna Święty) i mężczyzn (Kacper Kozłowski, Łukasz Krawczuk, Przemysław Waściński i Rafał Omelko). A ponadto wicemistrzowski tytuł wywalczył Rafał Omelko na 400 m, zaś brązowe medale Ewa Swoboda na 60 m, Justyna Święty na 400 m, Sofia Ennaoui na 1500 m i Paweł Wojciechowski w skoku o tyczce.
Mamy zatem powód do dumy, ale z radością przesadzać nie należy. Halowe mistrzostwa Europy to nie jest przecież najważniejsza lekkoatletyczna impreza w tym roku. Ta najważniejsza jest dopiero przed nami, a będą nią mistrzostwa świata na otwartym stadionie w Londynie, które odbędą w dniach 5-13 sierpnia. Nie zapominajmy, że pół roku temu w igrzyskach w Rio de Janeiro nasi lekkoatleci zdobyli tylko trzy medale, co zostało uznane za osiągnięcie grubo poniżej oczekiwań. Dlatego nawet prezes Henryk Olszewski nie przecenia sukcesu w Belgradzie.
W lekkoatletyce sytuacja naszych zawodników w różnych konkurencjach jest dynamiczna i dlatego nie zawsze wyniki odnoszone w wielkich imprezach odzwierciedlają faktyczną siłę polskiej reprezentacji. Gdyby w Rio de Janeiro nie zawiodło kilku naszych medalowych pewniaków, ostateczny wynik lekkoatletów byłby dla wszystkich zadowalający. W Belgradzie ci co zawiedli w Brazylii znów byli w gazie, a do nich dołączyli młodzi zawodnicy, stąd nagle wyszedł nam najlepszy medalowy urobek w historii halowych mistrzostw Europy. W Londynie na równie obfite medalowe żniwo nie ma co liczyć, ale też można go wykluczyć. Do wunderteamu dołączą tam przecież nieobecne w Belgradzie gwiazdy – choćby Anita Włodarczyk, Paweł Fajdek i Joanna Jóźwik.