6 listopada 2024

loader

MŚ 2018: Gwiazda CR7 błyszczy w Rosji

Cristiano Ronaldo

Z największych gwiazd futbolu obecnych na mundialu w Rosji w pierwszym tygodniu turnieju nie zawiódł chyba tylko Cristiano Ronaldo. Portugalski napastnik w dwóch meczach strzelił cztery gole i prowadzi w klasyfikacji strzelców. Ale jego zespół czeka jeszcze mecz z Iranem o wyjście z grupy.

 

Po meczu z Hiszpanią, w którym Cristiano Ronaldo strzelił trzy gole, nie było w Portugalii kibica, który o gwiazdorze Realu Madryt dałby powiedzieć choćby jedno złe słowo. Ale w meczu z Marokiem słynny CR7 nie czuł wsparcia ze strony trybun, bo jego rodacy nie zajmowali miejsca w zwartej grupie, tylko byli rozsiani po trybunach mogącego pomieścić 80 tysięcy widzów stadionu na Łużnikach. Takiego problemu nie mieli natomiast Marokańczycy, których licząca kilkanaście tysięcy gardeł falanga prowadziła świetnie zorganizowany doping.

 

Marokański sposób na CR7

Niestety, gdy Cristiano Ronaldo już w czwartej minucie strzelił gola, od tego momentu cała uwaga fanów marokańskiej drużyny skupiła się na nim. Wygwizdywali gwiazdora portugalskiego zespołu niemiłosiernie, a gdy tylko dochodził do piłki albo szykował się do wykonania rzutu wolnego, Marokańczycy chóralnie zaczynali skandować „Messi, Messi”. Nie chodziło im rzecz jasna o wykazanie uwielbienia dla genialnego Argentyńczyka, tylko o zdeprymowanie jego największego konkurenta do piłkarskiej sławy. I tak było już do końca meczu, który skończył się zwycięstwem Portugalii 1:0. Ta porażka oznaczała dla zespołu Maroka pożegnanie z rosyjskim mundialem.

Portugalczycy w tym meczu niczym nie zachwycili, to samo można powiedzieć o Cristiano Ronaldo, który po kilku bolesnych dla niego starciach z marokańskimi obrońcami przez większą część meczu nie angażował się w walkę, zostawiając tę niewdzięczna pracę swoim kolegom. Mimo to i tak został wybrany na najlepszego piłkarza meczu. A marokańskich kibiców, którzy smutni opuszczali trybuny, pożegnał ironicznym uśmiechem.

Gol strzelony przez Cristiano Ronaldo drużynie Maroka była jego 85. trafieniem w barwach reprezentacji Portugalii. Dzięki temu trafieniu kapitan i największy gwiazdor aktualnych mistrzów Europy poprawił rekord Ferenca Puskasa i teraz to on jest najskuteczniejszym europejskim strzelcem wszech czasów w zespołach narodowych. Legendarny węgierski napastnik pracował na swój reprezentacyjny dorobek w latach 1945-1956. W 85 występach dla Węgier zdobył 84 bramki i jego rekord pozostawał niepobity przez ponad sześć dekad. W latach 1961-1962 Puskas rozegrał jeszcze cztery mecze w reprezentacji Hiszpanii, bo ówczesne przepisy dopuszczały zmianę barwa narodowych, ale strzeleckiego dorobku w nich już nie poprawił.

 

Lepszy jest tylko Irańczyk

Cristiano Ronaldo wyrównał osiągnięcie Puskasa 15 czerwca w meczu z Hiszpanią (3:3), w którym skompletował hat-tricka, po spotkaniu z Marokiem został samodzielnym liderem w Europie. Do zdobycia 85 bramek potrzebował 152 występów w portugalskiej reprezentacji. Numerem jeden na świecie w liczbie goli w drużynie narodowej jest Irańczyk Ali Daei, który w 149 występach zdobył 109 bramek. Dwie kolejne lokaty zajmują Cristiano Ronaldo i Puskas, czwarty w tym zestawieniu jest Japończyk Kunishige Kamamoto (80 goli w 84 występach), a piąty Zambijczyk Godfrey Chitalu (79 goli w 108 występach).

Cristiano Ronaldo do czwartku z czterema trafieniami na koncie prowadził też w klasyfikacji najskuteczniejszych graczy tegorocznego mundialu. Przed nim i reprezentacją Portugalii jest jednak jeszcze mecz z Iranem, który pokonał 1:0 Maroko i przegrał 0:1 z Hiszpanią, ale w obu meczach pokazał futbol na zaskakująco wysokim poziomie. Hiszpanie mieli dużo szczęścia, że zdołali z Irańczykami wygrać. Przed ostatnią kolejką spotkań sytuacja w grupie B jest skomplikowana,. bo szanse na awans do rundy pucharowej mają trzy zespoły – Hiszpanie i Portugalczycy maja po cztery punkty, a Iran trzy. Cristiano Ronaldo po raz kolejny będzie musiał pokazać światu, że nie bez powodu jest uważany za najlepszego piłkarza na świecie.

 

Złość niedocenianego

Gwiazdor Realu Madryt na razie nie przeżył jeszcze w Rosji trudnego momentu, jak choćby Leo Messi po niestrzelonym karnym w spotkaniu z Islandią czy choćby nasz Robert Lewandowski w przegranym meczu z Senegalem czy Neymar w zremisowanej 1:1 potyczce ze Szwajcarią. Nie tryska jednak humorem, bo wciąż nie może się doczekać wieści z madryckiego klubu, że w nowym kontrakcie wpisano nową kwotę jego rocznych zarobków na poziomie gaży pobieranej przez Messiego w Barcelonie. Okazuje się, że Argentyńczyk zarabia po ostatniej podwyżce niema dwa razy więcej, co jest sytuacją dla portugalskiego gwiazdora nie do przyjęcia. Ostatnio zezłościła go wiadomość, że lokalny rywal „Królewskich”, Atletico, zatrzymało u siebie Francuza Antoine Griezmanna podwyżką zarobków netto do poziomu 21 mln euro rocznie. A tyle za samą grę pobiera w Realu Madryt właśnie Cristiano, którego wkład w sukcesy „Królewskich” jest trudny do przecenienia, a samych ważnych goli ma na koncie więcej niż Griezmann w ogóle.

Dlatego portugalski futbolowy geniusz chce w Rosji doprowadzić reprezentację Portugalii na sam szczyt, zdobyć przy okazji koronę króla strzelców i przeciąć już w połowie roku dyskusję o tym, komu w 2018 roku należy się „Złota Piłka” dla najlepszego piłkarza na świecie. Równie dobrze jednak w przypadku całkiem możliwej przecież porażki z Iranem świecąca teraz w Rosji pełnym blaskiem gwiazda CR7 może wpaść w czarną dziurę.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

MŚ 2018: Juventus kusi Gołowina

Następny

Trump, Kim, Xi

Zostaw komentarz