W minioną sobotę kibice po obu stronach Odry wstrzymali oddechy, gdy Robert Lewandowski w meczu z RB Lipsk zgłosił kontuzję i zszedł z boiska wyraźnie utykając. Ten rzadki widok wywołał szok, bo nagle do wszystkich dotarło, także do trenera polskiej kadry Adama Nawałki, że „Lewy” nie jest niezniszczalny.
Lewandowski jako piłkarz wart jest każdych pieniędzy, bo nie tylko seryjnie strzela gole, ale też wytrzymuje wszelkie meczowe obciążenia, nie trapią go kontuzje i długotrwałe kryzysy formy. Pod tym względem polski piłkarz jest bez wątpienia fenomenem na miarę największych tuzów współczesnego futbolu – Lionela Messiego, Cristiano Ronaldo i Neymara. Na niezniszczalności „Lewego” korzysta Bayern Monachium, eksploatując go bezwzględnie od czterech lat, ale też i reprezentacja Polski, dla której w ostatnich latach zagrał we wszystkich meczach o punkty i w której był nie tylko najskuteczniejszym strzelcem, ale także najlepszym zawodnikiem. Nic nie trwa jednak wiecznie i nawet żelazny organizm Lewandowskiego, wspierany sportowym trybem życia i odpowiednią dietą, osiągnął granicę swojej wytrzymałości. W meczu z RB Lipsk, jak ktoś to obrazowo spuentował, wysłał „Lewemu” SMS-a z ostrzeżeniem. Nasz najlepszy piłkarz informacji nie zlekceważył, nawet wręcz przeciwnie, bo z drobnego w sumie urazu mięśniowego zrobił poważny problem i dał w klubie do zrozumienia, że musi trochę odsapnąć. Trener Jupp Heynckes nie naciskał, choć badania nie wykazały nic poważnego. Na wtorkowy mecz w Lidze Mistrzów z Celticem Glasgow Lewandowski nie pojechał. W ataku zastępowali go na zmianę James Rodriguez, Kingsley Comann i Arjen Robben, Bayern ostatecznie wygrał 2:1 i przyklepał awans do następnej rundy, ale swoją grą rozczarował. Po meczu nawet Robben przyznał, że to z powodu nieobecności Lewandowskiego. „Bardzo nam go brakowało. On wnosi ogromną jakość. Robert jest prawdziwym napastnikiem, bez niego musieliśmy zagrać nieco inaczej i nie da się ukryć, że mieliśmy kilka problemów w środku pola. Nie kreowaliśmy tylu sytuacji co zazwyczaj. Na szczęście te, które stworzyliśmy wystarczyły do zwycięstwa” – stwierdził holenderski piłkarz, pod nieobecność kontuzjowanych Manuela Neuera i Thomasa Muellera pełniący obowiązki kapitana drużyny. Może teraz będzie częściej podawał piłkę „Lewemu”?
Uraz Lewandowskiego wywołał w Niemczech lawinę dyskusji o konieczności pozyskania przez Bayern wartościowego dublera dla Polaka, posypały się nazwiska zawodników, a szefowie bawarskiego potentata zapewnili, że w przerwie zimowej rozwiążą ten problem. W środę „Lewy” już jednak normalnie trenował z zespołem i nic na razie nie zapowiada jego absencji w sobotnim hicie Bundesligi, czyli meczu lidera Bayernu z wiceliderem Borussią Dortmund. Gdyby jednak w nim nie zagrał, to w takiej sytuacji nie wystąpi też w meczu reprezentacji Polski z Urugwajem (z Meksykiem i tak miał nie grać). Prawdę mówiąc powinien dostać wolne w obu meczach, ale bez Lewandowskiego nasza reprezentacja traci połowę swojej marketingowej wartości. Dobrze byłoby się jednak przekonać, czy bez niego tyle też traci na boisku.