Reprezentacja Polski piłkarzy ręcznych mile zaskoczyła kibiców swoją postawą w rozgrywanych w Egipcie mistrzostwach świata. Biało-czerwoni w grupie B tylko minimalnie przegrali z mistrzami Europy Hiszpanami, natomiast pewnie pokonali Tunezję oraz Brazylię i z drugiego miejsca awansowali do drugiej fazy turnieju,
w której o prawo gry w ćwierćfinale bić się będą w grupie I z Węgrami i Niemcami.
Nasi szczypiorniści w Egipcie przypomnieli światu, że reprezentacja Polski ma na koncie wicemistrzostwo świata. Wprawdzie pokolenie zawodników, które osiągnęło ten sukces pod wodzą trenera Bogdana Wenty już z kadry odeszło, ale ich następcy też potrafią grać w piłkę ręczną na wysokim pozimie. Wymianę pokoleniową zaczął w 2017 roku Piotr Przybecki, a teraz kontynuuje ją Patryk Rombel. Władze naszej federacji szczypiorniaka nie oczekiwały od niego natychmiastowych sukcesów, jego zadaniem jest zbudowanie klasowego zespołu na mistrzostwa świata w 2023 roku, których Polska będzie współgospodarzem na spółkę ze Szwecją.
Pierwsze realne symptomy poprawy były widoczne już podczas ostatnich mistrzostw Europy, bo pomimo trzech porażek udało się podczas przygotowań do tej imprezy wyselekcjonować grupę zawodników z którą można było wiązać nadzieje na przyszłość. Dołączył do niej rekonwalescent po zerwaniu więzadeł Tomasz Gębala, ale oprócz niego i wykluczonego z powodu zakażenia koronawirusem Kamila Syprzaka, do Egiptu poleciała kadra bez istotnych zmian w składzie. Trener Rombel nie miał wytyczonego celu sportowego, poza chęcią ogrania drużyny w światowym czempionacie.
A warto wiedzieć, że biało-czerwoni są jedną z najmłodszych drużyn występujących w egipskim turnieju – zawodników mających mniej niż 26 lat można zestawić niemal całą siódemkę. Maciej Majdziński, Arkadiusz Moryto czy Michał Olejniczak to w realiach piłki ręcznej jeszcze młodziankowie, ale może właśnie dzięki młodzieńczej fantazji nie czuli lęku stając do walki z aktualnymi mistrzami Europy Hiszpanami.
Niewiele zabrakło, żeby wygrali ten mecz, ale chociaż ostatecznie przegrali, to po tym wyrównanym spotkaniu uwierzyli w swoje siły tak dalece, że w ostatniej grupowej potyczce, z Brazylią, bynajmniej nie outsiderem w światowym szczypiorniaku, tylko zespołem, który w poprzednim światowym czempionacie zajął dziewiątą lokatę, pokonując m.in. Chorwację i Islandię. Z starciu z biało-czerwonymi canarinhos, którzy wcześniej w egipskim turnieju zremisowali z Hiszpanami, nie mieli nic do powiedzenia i zostali rozgromieni 23:33.
W Polsce żadna wielka stacja telewizyjna nie skusiła się na kupienie praw telewizyjnych do egipskiego turnieju, ale mimo to zainteresowanie występami szczypiornistów rosło po każdym ich udanym występie. I będzie pewnie nadal rosło, bo telewizja publiczna sięgnęła do kabzy i ogłosiła nabycie praw do pokazywania meczów biało-czerwonych. W myśl tego oświadczenia polscy fani szczypiorniaka mogli zobaczyć występ ekipy Patryka Rombla już w czwartek, w spotkaniu z niemal amatorską drużyną Urugwaju, która do drugiej fazy turnieju awansowała jedynie dlatego, że Republika Południowego Przylądka musiała z powodu koronawirusa wycofać swój zespół z turnieju.
Zwycięstwo Polaków w potyczce z Urugwajczykami było więc formalnością i zgodnie z oczekiwaniami zakończyło się ich wygraną 30:16, ale o ewentualnym awansie biało-czerwonych do ćwierćfinału przesądzą dopiero sobotni mecz z Węgrami i poniedziałkowy z Niemcami. Dla przypomnienia – w drugiej fazie turnieju Polacy rywalizują w grupie I, którą utworzyły po trzy najlepsze zespoły z grup A i B fazy wstępnej. Do wyników w drugiej fazie zaliczają się rezultaty bezpośrednich spotkań, zatem biało-czerwoni awansowali mając na koncie porażkę z Hiszpanią i zwycięstwo z Brazylią. Do ćwierćfinału awansują po dwa najlepsze zespoły z czterech sześciozespołowych grup drugiej fazy turnieju. W „polskiej” grupie I w najlepszej sytuacji są Hiszpanie i Węgrzy mający po dwa zwycięstwa. Wniosek z tego płynie oczywisty – nadzieję na ewentualny awans dają Polakom tylko wygrane z Niemcami i Węgrami.
Niemiecki zespół w fazie grupowej przegrał walkę o pierwsze miejsce w grupie z Węgrami. Trener Alfred Gislason przed wyborem kadry na MŚ 2021 pozwolił zawodnikom zadecydować o tym, czy do Egiptu chcą jechać. Kilku podstawowych graczy przestraszyło się pandemii i zostało w domu, kilku wyłączyły kontuzje lub brak formy, lecz to wciąż mocny rywal, ale jak przekonali się Węgrzy, przy odpowiednim nastawieniu i maksymalnym zaangażowaniu można z nim wygrać. Skoro dokonali tej sztuki Madziarzy, mający przecież zespół wcale nie lepszy od naszego, to o pokonanie niemieckiej ekipy mogą też pokusić się Polacy.