Iga Świątek od poniedziałku już oficjalnie jest numerem jeden w kobiecym tenisie. Na czele światowej listy jest pierwszą Polką i pierwszą zawodniczką urodzoną w XXI wieku, a także najmłodszą na tronie od czasów Caroline Wozniacki.
Świątek przebija już osiągnięcia Agnieszki Radwańskiej, swojej wielkiej poprzedniczki w światowym tenisie, która przez blisko 10 lat utrzymywała się w Top 10 światowej listy, co było wyczynem samym w sobie godnym najwyższego uznania. Ale Radwańska nie zdołała zrealizować swojego wielkiego marzenia i nie wspięła się na sam szczyt rankingu WTA, nie wygrała też turnieju Wielkiego Szlema. Gdy kończyła karierę w 2018 roku zdawało się, że na zawodniczkę jej klasy przyjdzie nam poczekać wiele lat, a może nawet nigdy już takiej mieć nie będziemy. Te obawy szybko jednak rozwiała właśnie Iga Świątek, która trzy lata temu, w styczniu 2019 roku, zadebiutowała w cyklu zawodów pod szyldem WTA. Nie miała jeszcze 18 lat, ale w krótkim czasie wdarła się do czołówki, a w październiku 2020 roku wygrała jako pierwsza polska tenisistka wielkoszelmowy French Open.
Nie był to jednorazowy przebłysk formy, co często się w ostatnim czasie w kobiecym tenisie zdarza, bo w 2021 roku Świątek była jedyną tenisistką, która doszła do drugiego tygodnia we wszystkich turniejach wielkoszlemowych. W nagrodę za regularność zakwalifikowała się do turnieju mistrzyń. W WTA Finals w Guadalajarze jeszcze nie odegrała wielkiej roli, ale w tym roku, już pod okiem byłego trenera Agnieszki Radwańskiej Tomasza Wiktorowskiego, zachwyca wynikami i fenomenalna grą. Zagrała w pięciu turniejach, wygrywając z rzędu trzy najwyższej rangi WTA 1000 – w katarskiej Dosze, Indian Wells i Miami, a do tego doszła do półfinałów Australian Open i turnieju WTA 500 w Adelajdzie. Owszem, na pierwsze miejsce światowej listy awansowała tak szybko tylko dlatego, że liderka Ashleigh Barty nieoczekiwanie zakończyła tenisową karierę. Ale z cała pewnością nie znalazła się na szczycie przypadkiem. W tej chwili 20-letnia Polka jest jak najbardziej zasłużenie rakietą numer 1 w kobiecym tenisie. Prowadzi w rankingu z przewagą ponad 1700 punktów na drugą w zestawieniu Czeszką Barborą Krejcikovą i trzecią Hiszpanką Paulą Badosą. W kwietniu i maju raczej żadna z tych zawodniczek nie ma szans, żeby odebrać
Polce prowadzenie.
W poniedziałek, 4 kwietnia 2022 roku, Iga Świątek ma dokładnie 20 lat i 309 dni. A Evert miała 20 lat i 317 dni, gdy 3 listopada 1975 roku pierwszy raz w karierze zostawała światowym numerem 1. Świątek wypychnęła legendarną Chris Evert z Top 10 najmłodszych liderek rankingu WTA. Ale i bez niej Polka znalazła się w doborowym gronie: Martina Hingis (16 lat i 183 dni); Monica Seles (17 lat i 100 dni); Tracy Austin (17 lat i 178 dni); Steffi Graf (18 lat i 65 dni); Maria Szarapowa (18 lat i 126 dni); Kim Clijsters (20 lat i 65 dni); Caroline Wozniacki (20 lat i 93 dni); Ana Ivanović (20 lat i 217 dni); Serena Williams (20 lat i 284 dni) i Iga Świątek (20 lat i 309 dni).
Tylko dla Austin i Ivanović nie nadeszły wyraźnie lepsze czasy po tym, jak objęły prowadzenie w światowym rankingu. Serbka 7 czerwca 2008 roku wygrała French Open, a dwa dni później została liderką rankingu WTA. I później już nigdy nie powtórzyła tego wyczynu. Natomiast słabo pamiętana przez kibiców Amerykanka Austin w 1979 rok sprawiła sensację, pokonując w finale US Open Evert. Wtedy nie miała jeszcze nawet 17 lat. To był jej jedyny tytuł do momentu, w którym została liderką rankingu WTA. Austin na moment przerwała panowanie Evert i Martiny Navratilovej. Tę drugą pokonała w finale US Open 1981. I to był drugi i zarazem ostatni wielkoszlemowy tytuł dla świetnie zapowiadającej się zawodniczki.
Warto też zauważyć, że najmłodsze liderki rankingu na ogół potem panowały przez wiele tygodni: Serena Williams przez 319 tygodni, Graf przez 377 tygodni, Evert przez 260, Hingis przez 209, a Seles przez 178 tygodni. Średnio wychodzi prawie trzy lata panowania każdej z nich. Świątek, 10. najmłodsza liderka w dziejach, zapowiada się kapitalnie. Już ma się czym pochwalić (sześć tytułów WTA w tym jeden wielkoszlemowy), a ostatnie tygodnie są w jej wykonaniu genialne. Wygranie 17 meczów i trzech wielkich turniejów z rzędu (Doha, Indian Wells, Miami) to coś, co kojarzy się z seriami legend tenisa. Właśnie takich, jak te, do grona których Iga oficjalnie dołączyła.
Numer 1 rankingu WTA to szczyt tenisa. Iga już podbiła świat. A po podbiciu może się zacząć jej długoletnie panowanie. Dziś wszyscy sobie tego życzymy. I widzimy, że jest to po prostu prawdopodobne. Zresztą, najważniejsze, że sama Iga w to wierzy. „Nie wiem, jaki jest mój limit. Mam nadzieję, że żaden dla mnie nie istnieje” – powiedziała na jednej z konferencji prasowych w Miami Open.