Legia w ostatniej kolejce Ligi Mistrzów zmierzy się ze Sportingiem. Prezes Legii Bogusław Leśnodorski będzie musiał tego dnia uważać na swojego odpowiednika w portugalskim klubie.
Bruno de Carvalho kieruje klubem już ponad trzy lata i to jego zasługą jest dobry obecnie stan finansów Sportingu Lizbona. Ale 43-letni działacz w tym czasie popadł też w liczne konflikty z szefami innych portugalskich klubów, kierownictwem ligi, federacji piłkarskiej oraz środowiskiem sędziowskim. Procesował się także z byłymi prezesami i członkami zarządu Sportingu – Godinho Lopesem, Jose Eduardo Bettencourtem, Luisem Duque oraz Carlosem Freitasem.
W miniony weekend Carvalho przekroczył jednak wszelkie granice, bo rzucił się z pięściami na prezesa klubu FC Arouca Carlosa Pinho. Do tego bulwersującego zdarzenia doszło w minioną niedzielę po meczu rozegranym na stadionie Sportingu. „Prezes Bruno de Carvalho chciał uderzyć mojego ojca. Używał przy tym słów, których nie będę powtarzał w miejscu publicznym” – relacjonował zajście Joel Pinho, syn poszkodowanego, sprawujący w FC Arouca funkcję dyrektora sportowego. W ocenie portugalskich komentatorów wpływ na agresywną postawę prezesa Sportingu mogło mieć „rozdrażnienie” z powodu rozpoczętego w ostatnich dniach procesu rozwodowego ze drugą żoną, ale także dawne zatargi między oboma klubami. W poniedziałek do siedziby Portugalskiej Ligi Zawodowej Piłki Nożnej (LPLF) wpłynęło pismo władz klubu FC Arouca, które oskarżyły Carvalho o agresję werbalną i próbę pobicia Carlosa Pinho. Werdykt w tej sprawie raczej nie będzie korzystny dla Calvalho, co zapewne tylko powiększy jego rozdrażnienie.
Jeśli Legia pokona u siebie Sporting i zepchnie go na ostatnie miejsce w grupie, prezes Leśnodorski może mieć problem.