6 listopada 2024

loader

Infantino i jego puchar nie mają przyszłości

Gianni Infantino fot. Wikipedia

Puchar Interkontynentalny FIFA 2024, który startuje dzisiaj, 22 września, jest odpowiedzią na lukę po Klubowych Mistrzostwach Świata, które od 2025 roku będą rozgrywane co cztery lata. Nowy format, z założenia mający ożywić globalną rywalizację klubową, składa się z kilku etapów, w których uczestniczą najlepsze drużyny z różnych kontynentów. Turniej ma potrwać prawie trzy miesiące, a jego struktura, choć ambitna, spotkała się z mieszanymi reakcjami.

Pierwszy mecz rozgrywany jest pomiędzy Auckland City, mistrzem Oceanii, a Al-Ain, najlepszą drużyną z Azji. Zwycięzca tej potyczki zmierzy się 29 października w Kairze z Al-Ahly, mistrzem Afryki, w walce o Puchar Afrykańsko-Azjatycko-Pacyficzny. Ten etap rozgrywek nie jest jeszcze bezpośrednią częścią głównej rywalizacji o Puchar Interkontynentalny, ale stanowi wstępne eliminacje do głównej fazy turnieju. 

W sumie turniej przewiduje rozegranie tylko pięciu meczów, co w porównaniu do wcześniejszych edycji Klubowych Mistrzostw Świata wydaje się niewielką liczbą. Struktura rozgrywek rozciągnięta na kilka miesięcy, z meczami eliminacyjnymi odbywającymi się na różnych kontynentach, jest skomplikowana i trudna do śledzenia, przez co wielu kibiców ma problemy ze zrozumieniem całego formatu. Chociaż sama idea turnieju miała wypełnić lukę po Klubowych Mistrzostwach Świata, krytycy zarzucają, że format ten bardziej przypomina eliminacje do eliminacji niż ekscytującą rywalizację.

W kolejnej fazie zmierzą się drużyny z Ameryk. Meksykańska Pachuca, triumfator strefy CONCACAF, oraz zwycięzca Copa Libertadores, którego poznamy dopiero pod koniec listopada, staną do rywalizacji o udział w decydujących spotkaniach. Kolejne etapy turnieju, takie jak „Derby Ameryki” czy „Challenger Cup”, mają na celu podkreślenie rywalizacji między kontynentami, ale w praktyce stanowią jedynie przystanki na drodze do finału, który wydaje się już z góry przesądzony. Te nazwy i rozgrywki nie wnoszą realnej emocji, a bardziej służą jako formalne urozmaicenie przed spotkaniem z Realem Madryt, który mistrz Europy, ma już zagwarantowane miejsce w finale, który odbędzie się 18 grudnia. 

Decyzja, o takim uprzywilejowaniu Realu, wywołała sporo krytyki, gdyż wielu fanów uważa, że takie rozwiązanie faworyzuje europejskie drużyny, podważając ideę równej rywalizacji. FIFA broni swojej decyzji, tłumacząc, że Liga Mistrzów UEFA to najbardziej prestiżowe rozgrywki klubowe, ale dla wielu kibiców cała reszta drużyn wydaje się być jedynie tłem dla hiszpańskiego giganta, który spokojnie czeka na finał.

Co jednak najbardziej rzuca się w oczy, to fakt, że decydujące spotkania odbędą się w Katarze, kraju, który wciąż nie zdołał zmyć kontrowersji po organizacji Mistrzostw Świata w 2022 roku. Finał, zaplanowany na 18 grudnia, czyli w Dzień Niepodległości Kataru oraz w drugą rocznicę finału Mundialu, podkreśla znaczenie polityczne tego wyboru. To nie przypadek, że FIFA ponownie wybrała Katar na gospodarza – pieniądze płynące z tego kraju wydają się być znacznie ważniejsze niż tradycje piłkarskie, kibice czy sportowe emocje.

Warto również zwrócić uwagę, że mimo międzynarodowego charakteru turnieju, FIFA zmaga się z trudnościami w sprzedaży praw do transmisji. Brak emocji, rozciągnięta struktura oraz niski prestiż rozgrywek nie przyciągają nadawców tak, jak oczekiwano. Choć pieniądze z Kataru mogą tymczasowo maskować te problemy, brak zainteresowania medialnego może okazać się dla FIFA trudnym orzechem do zgryzienia. W dłuższej perspektywie brak silnego wsparcia mediów i kibiców może zaważyć na przyszłości tego turnieju. Pieniądze Kataru to jedno, ale bez realnej oglądalności i zaangażowania kibiców Puchar Interkontynentalny nie przetrwa.

Prezes FIFA Gianni Infantino najwyraźniej nie widzi w tym żadnego problemu i uparcie wierzy, że Katar to idealne miejsce na globalne piłkarskie widowisko. Czy kibice jeszcze się liczą? Chyba niekoniecznie. Dla niego ważniejsze są kontrakty, wpływy i polityczne układy, które napędzają całą machinę FIFA. Najważniejsze, że impreza się odbywa, a katarskie pieniądze płyną.

Redakcja

Poprzedni

Siatka ochronna dla wszystkich

Następny

Bez wiz