Ostatnie sukcesy reprezentacji Polski sprawiły, że PZPN nie ma większych problemów z frekwencją na Stadionie Narodowym. Ludzie prezesa Zbigniewa Bońka muszą się trochę natrudzić jedynie przy sprzedaży miejsc VIP-owskich.
Kadra Adama Nawałki w 2017 roku rozegra w sumie siedem meczów, z czego trzy w ramach eliminacji mistrzostw świata na Narodowym w Warszawie – 10 czerwca z Rumunią, 4 września z Kazachstanem i 8 października z Czarnogórą. Zwykłe wejściówki na te imprezy są jak na kieszeń przeciętnego Polaka piekielnie drogie, ale chętnych do ich nabycia wciąż nie brakuje. PZPN ma jednak jeszcze w ofercie mnóstwo miejsc w wydzielonych sektorach warszawskiego giganta, gdzie nie obowiązują nałożone przez ustawę o imprezach masowych ograniczenia – można tam dobrze zjeść, pić do woli drogie trunki i palić kubańskie cygara. Każdy by chciał w takim miejscu dopingować Lewandowskiego i spółkę. Problem w tym, że za wejście do tych ekskluzywnych stref trzeba słono zapłacić.
Miejscówki w tzw. strefie biznesowej są najdroższe – jedna kosztuje 9,9 tys. złotych, ale nie można wykupić jednego fotela, tylko od razu całą lożę. Najmniejsze z nich mogą pomieścić osiem osób, największe – nawet 24. Proszę to przemnożyć przez 9,9 tys. złotych. Wychodzi, że najtańsza opcja to 79 200 złotych, a najdroższa aż 237 600 złotych. Kogo nie stać na ten wariant, może szarpnąć się na skromniejszy i wykupić wejściówkę do strefy „Biznes Gold”. W niej jedno miejsce kosztuje 5,9 tys. złotych, ale PZPN sprzedaje je w pakietach po cztery, czyli trzeba mieć w kieszeni 23 600 złotych. Teoretycznie taniej jest w strefie „Biznes Silver”, bo tu jedna wejściówka kosztuje 4500 złotych, ale co z tego, skoro sprzedają ją w zestawach po 10 sztuk. PZPN daje jednak sporo w zamian, bo pakiety obejmuj trzy mecze eliminacji mistrzostw świata oraz dwa finały Pucharu Polski – tegoroczny i w następnej edycji rozgrywek. Nie ma więc co współczuć bogatym, chociaż z drugiej strony – czym tych VIP-ów karmią i poją, że muszą za to tyle płacić?
Na stadionie wszyscy kibice powinni być równi, ale dzisiaj to już tylko mrzonka. Publiczność na Stadionie Narodowym została podzielona na równych i równiejszych, na takich samych zasadach jak dzieje się to na świecie. PZPN z coraz większą sprawnością i jednych i drugich obdziera ze skóry, czyniąc to jednak w zgodzie z prawem i za powszechnym przyzwoleniem, więc tym, którym się to nie podoba, pozostaje w zasadzie oglądanie meczów przed telewizorem. Najlepiej we własnym domu, bo można wtedy jak w loży biznesowej – pić, palić, jeść i tak dalej. Jeśli coś nas powinno ruszać, to obecność w VIP-owskich lożach rzeszy polityków, aktorów, celebrytów czy piłkarskich działaczy. Oni za to raczej nie płacą. To kto za ich płaci?