Rakow Czestochowa – Facebook
Nasza piłkarska ekstraklasa w miniony weekend zaliczyła już czwartą kolejkę, tym razem bez udziału zespołu Rakowa Częstochowa, którego trener po sensacyjnym wyeliminowaniu Rubina Kazań w III rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy poprosił o przełożenie ligowego meczu z Radomiakiem.
W 3. kolejce o przełożenie spotkania z Zagłębiem Lubin poprosiła Legia Warszawa, ale pauza nic jej nie dała, bo w rewanżowym meczu z Dinamem Zagrzeb w III rundzie kwalifikacji Ligi Mistrzów legioniści przegrali u siebie 0:1 i odpadli z tych rozgrywek. Ale nie z europejskich pucharów, bo teraz czeka ich walka w IV rundzie kwalifikacji Ligi Europy ze Slavią Praga. Przed tym meczem już jednak „Wojskowi” pauzować w krajowej lidze nie chcieli i w 4. kolejce zagrali na wyjeździe z Wartą Poznań, wygrywając pewnie 2:0 po golach Rafaela Lopesa i Tomasa Pekharta.
Trener Rakowa Marek Papszun jeszcze przed wyjazdem do Kazania zapowiadał, że o przełożeniu ligowego meczu pomyśli po spotkaniu z Rubinem. U siebie częstochowianie zremisowali z rosyjskim zespołem bezbramkowo i mało kto dawał im szansę na sukces w rewanżu, tymczasem ekipa aktualnych wicemistrzów Polski nieoczekiwanie wygrała po dogrywce 1:0 i awansowała do IV rundy eliminacji Ligi Konferencji. Gola na wagę zwycięstwa zdobył Łotysz Vladislavs Gutkovskis.
Gospodarze od 106. minuty grali w osłabieniu po czerwonej kartce dla Ilji Samosznikowa, ale w ostatniej minucie dogrywki mogli wyrównać i doprowadzić do rzutów karnych, bo sędzia podyktował na ich korzyść mocno problematyczną „jedenastkę”, ale rzut karny wykonywany przez Seada Haksabanovicia kapitalnie obronił bośniacki bramkarz Rakowa Vladan Kovacević.
O awans do fazy grupowej Ligi Konferencji częstochowianie zagrają z belgijskim zespołem KAA Gent, który z kolei w III rundzie wyeliminował łotewski RFS Ryga (2:2, 1:0). Pierwszy mecz zostanie rozegrany 19 sierpnia na stadionie w Bielsku-Białej (początek godz. 18:00), a rewanż 26 sierpnia w Gandawie (początek godz. 20:00).
Wygrana w dwumeczu z Rubinem Kazań to największa sensacja tegorocznych eliminacji europejskich pucharów. Skazana na pożarcie drużyna, która nawet nie ma swojego stadionu, a jej budżet to nieco ponad 20 milionów złotych, pokonała ekipę z ogromnymi pieniędzmi i bogatym doświadczeniem gry w Lidze Mistrzów. I na pewno nie był to przypadek, bo Raków walczył z rosyjskim zespołem jak równy z równym i awansował jak najbardziej zasłużenie. Ale żeby powalczyć skutecznie także z belgijską ekipą, trener Papszun musiał dać swoim podopiecznym chwilkę oddechu, bo oni od ponad trzech tygodni grali praktycznie co trzy dni. Najszybciej, bo w II rundzie, z walki odpadła Pogoń Szczecin, ale bez wstydu, bo po wyrównanej walce z chorwackim NK Osijek (0:0, 0:1).
W III rundzie straciliśmy Śląsk Wrocław, który odpadł już zdecydowanie w kompromitującym stylu. U siebie wrocławianie wygrali z Hapoelem Beer Szewa 2:1, ale w rewanżu dali się zdeklasować ulegając aż 0:4. Ta porażka jest naprawdę trudna do pojęcia, bo izraelski zespół to przeciętna ekipa i prawdę mówiąc nie miała dość potencjału na takie wysokie zwycięstwo. Ale Śląsk z jakiegoś powodu nie zagrał nawet tak, jak tydzień wcześniej u siebie. Szkoda zmarnowanej okazji na kolejne punkty do ligowego rankingu UEFA.
W cieniu pucharowych zmagań powoli jednak rozkręca się też rywalizacja w naszej ekstraklasie. Konsekwentnie zbiera punkty dobrze grający w tym sezonie Lech Poznań, który w 4. kolejce wygrał 3:1 na zawsze niegościnnym dla rywali stadionie Bruk-Betu Nieciecza. Miejsce w ścisłej czołówce utrzymuje także niepokonana jeszcze w tym sezonie Lechia Gdańsk. W meczu z Cracovią podopieczni trenera Piotra Stokowca dość długo prowadzili skromnie 1:0, ale drużyna „Pasów” nie bez powodu tkwi w ogonie ligowej tabeli i w końcówce dostała jeszcze „dwa strzały” i wróciła do Krakowa z porażką 0:3 i w roli outsidera ligi. Trener Michał Probierz jeszcze tłumaczy się pechem i przypadkiem na korzyść rywali, lecz gołym okiem widać, że zespół Cracovii jest po prostu aż do bólu przeciętny.