4 grudnia 2024

loader

Rekord świata w pchnięciu kulą

Amerykanin Ryan Crouser, mistrz olimpijski z Rio de Janeiro, wynikiem 23,37 ustanowił nowy rekord świata w pchnięciu kulą. Dokonał tego podczas krajowych eliminacji olimpijskich w Eugene. Wcześniej najlepszy rezultat wynosił 23,12 m i od 1990 roku należał do innego amerykańskiego kulomiota Randy’ego Barnesa.

Ryan Crouser od początku sezonu na otwartych stadionach sygnalizował mistrzowską formę. Przed zawodami kwalifikacyjnymi amerykańskiej reprezentacji w Eugene wystartował na mityngu w Tucson i uzyskał najlepszy w tym roku wynik na świecie – 23,01 m. Był to trzeci rezultat w historii lekkiej atletyki – dalej od niego pchali kulę jedynie rekordzista świata Randy Barnes (23,12 m) oraz kulomiot z Niemieckiej Republiki Demokratycznej Ulf Timmermann (23,06 m). Ale ich osiągnięcia od dawna są mocno podważane, bo wobec obu kulomiotów były uzasadnione podejrzenia o stosowanie dopingu. A Barnes został dożywotnio zdyskwalifikowany za stosowanie niedozwolonego dopingu. W jego przypadku nie postąpiono jednak tak, jak ze słynnym kanadyjskim sprinterem Benem Johnsonem, którego rekordy świata na 100 m wymazano zaraz po tym, jak został złapany na dopingu i przyznał się do jego stosowania. „Big Ben” stracił też zdobyte medale. Barnesa taki despekt nie spotkał, bo amerykańska federacja lekkoatletyczna trzy dekady temu twardo broniła swoich mistrzów nawet w sytuacjach, gdy zostali przyłapani na gorącym uczynku. A Barnesa złapano dwukrotnie – pierwszy raz zdarzyło się to w sierpniu 1990 roku, prawie trzy miesiące po ustanowieniu fenomenalnego rekordu świata. Dokonał tego dokładnie 20 maja 1990 roku na zawodach w Westwood, gdzie uzyskał odległość 23,12 m. Barnes poprawił wtedy wynik Timmermanna z maja 1988 roku o sześć centymetrów. Ale podczas kontroli antydopingowej na mityngu w Malmoe w organizmie amerykańskiego kulomiota wykryto steryd anaboliczny – metyltestosteron. Został zdyskwalifikowany na 27 miesięcy i nie mógł wystartować na igrzyskach 1992 roku w Barcelonie. Wrócił do rywalizacji w 1993 roku i trzy lata później zdobyło olimpijskie złoto w Atlancie wynikiem 21,62 m. Nie przestał się jednak koksować, bo w kwietniu 1998 roku ponownie został przyłapany na stosowaniu dopingu i jako recydywista dostał za to dożywotnią dyskwalifikację.
Timmermann nie był lepszy. Podlegał jednak pod system sterowanego przez państwo dopingu na szeroką skalę. W książce „Doping Dokumente: Von Forschung zum Betrug” zamieszczono tabelę, z której wynika, że kulomiot z NRD przyjmował gigantyczne dawki sterydu anabolicznego – turinabolu. Timmermann oczywiście twardo temu zaprzecza.
Ale z jakiegoś powodu rezultaty Barnesa i Timmermanna wciąż są uznawane. World Athletics nie wymazała żadnego z tabeli rekordów i na razie konsekwentnie odrzuca żądania usunięcia wszystkich rezultatów uzyskanych przed 2005 rokiem. Niewykluczone, że działacze światowej federacji lekkoatletycznej uznali, że lepiej aż to zrobi za nich jakiś sportowiec. Długo jednak na rzutniach nie pojawiał się kulomiot zdolny osiągać rezultaty choćby zbliżone tylko do uzyskiwanych przez Barnesa i Timmermanna. Dla porównania, rekord Polski ustanowiony na otwartym stadionie przez naszego najlepszego ostatnio specjalistę w pchnięciu kulą Michała Haratyka wynosi 22,32 m.
Ryan Crouser to jednak prawdziwy fenomen. W styczniu tego roku rozprawił się z 32-letnim halowym rekordem świata, pchając kule na odległość 22,82 m. A w miniony weekend w amerykańskich kwalifikacjach olimpijskich podczas zawodów w Eugene poprawił o rekord na stadionie otwartym. Drugie miejsce zajął mistrz świata Joe Kovacs (22,34 m), a trzecie Payton Otterdahl (21,92). To zapowiedź poziomu, na jaki trzeba będzie wspiąć się w Tokio, żeby powalczyć o olimpijski medal.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Euro 2020/21: Twarda walka w grupie śmierci

Następny

Koniec sporu WSG z Igą Świątek

Zostaw komentarz