Anita Włodarczyk i jej były już trener Krzysztof Kaliszewski
W polskiej lekkoatletyce w ostatnich dniach wybuchł nowy konflikt. Tym razem z udziałem Anity Włodarczyk i jej wieloletniego trenera Krzysztofa Kaliszewskiego. Najbardziej utytułowana polska młociarka nieoczekiwanie ogłosiła zakończenie współpracy ze szkoleniowcem, który aktualnie przebywa w USA i do czerwca chciał ją trenować zdalnie.
Koniec współpracy Włodarczyk z Kaliszewskim jest pewną sensacją w lekkoatletycznym środowisku, bo przez blisko dekadę duet ten świętował wspólnie mnóstwo sukcesów. Kaliszewski trenował Włodarczyk od 2010 roku, zastępując w tej roli Czesława Cybulskiego. Pod jego wodzą młociarka zdobyła dwa złote medale igrzysk olimpijskich, trzy tytuły mistrzyni świata i cztery mistrzyni Europy. Co zatem się stało? Od stycznia tego roku młociarka i jej trener przebywali na zgrupowaniu w Stanach Zjednoczonych, ale 5 marca Włodarczyk przyjechała do Polski na zabieg czyszczenia kolana. Po pięciu dniach miała wrócić do USA, lecz rozwój epidemii koronawirusa pokrzyżował te plany. Ministerstwo sportu podjęło decyzję o przerwaniu wszystkich zagranicznych zgrupowań naszych sportowców i zasugerowało powrót do kraju. Kaliszewski nie podporządkował się tym zaleceniom i poinformował PZLA, że nie jest w stanie w tak krótkim czasie załatwić formalności i potrzebuje trochę czasu. Włodarczyk natomiast Kaliszewski przekazał, że ze względów rodzinnych nie może w najbliższym czasie wrócić do Polski i do czerwca może prowadzić treningi przez internet. Włodarczyk takie rozwiązanie było nie do przyjęcia i stanowczo je odrzuciła, wobec czego szkoleniowiec zakomunikował wydziałowi szkolenia PZLA, że nie odpowiada już za przygotowania olimpijskie Włodarczyk.
Lekkoatletka podkreślała w publicznych wypowiedziach, że przyczyną zerwania współpracy nie był żaden konflikt. „Dlatego sytuacja jest dla mnie tym bardziej niezrozumiała. Z trenerem Kaliszewskim współpracowałam przez blisko 11 lat. Przez ten czas nie było ani jednego zgrzytu. Zawsze mieliśmy jeden cel. Nigdy nie było zwątpienia. Ale na ten moment nasza współpraca się zakończyła. On przestał we mnie wierzyć i postawił na mnie krzyżyk. Przynajmniej takie odniosłam wrażenie gdy wprost mnie zapytał, czy po przełożeniu igrzysk o rok mam zamiar nadal trenować” – twierdzi dwukrotna mistrzyni olimpijska, uważana za murowaną faworytkę do olimpijskiego medalu w Tokio także w przyszłym roku.
Prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Henryk Olszewski stanął po stronie zawodniczki. „Uważam, że powinno się być z zawodnikiem na dobre i na złe. Zdalne prowadzenie treningów byłoby farsą. Fakty są takie, że to trener porzucił współpracę z Anitą, a nie odwrotnie. W tej sytuacji musimy jej znaleźć nowego szkoleniowca. Nie ma z tym pośpiechu, bo Anita i tak musi najpierw zakończyć rekonwalescencję. Ale jak już będzie gotowa do wznowienia treningów, usiądziemy do rozmów i na pewno coś postanowimy” – zapewniał w wypowiedziach dla mediów.
Trener Kaliszwski nie pozostał dłużny i zza oceanu też posłał do polskich mediów oświadczenie. „Byłem gotów trenować Anitę zdalnie, przynajmniej w tym okresie, gdy nie mógłbym być w Polsce. Nie wyraziła na to zgody, co trochę mnie dziwi, skoro igrzyska olimpijskie zostały przesunięte na przyszły rok. Nie jest też prawdą, że przestałem wierzyć w Anitę. Wręcz przeciwnie. I życzę jej wielu sukcesów” – pisze Kaliszewski.
Trochę inaczej rozstanie zawodniczki z trenerem ocenia Szymon Ziółkowski, także mistrz olimpijski w rzucie młotem, dobrze zatem rozeznany w realiach tego środowiska. „Od dłuższego czasu dochodziły słuchy, że są między nimi jakieś tarcia, ale to nic szczególnego wśród ludzi, którzy muszą spędzać ze sobą większość dni w roku. Myślę jednak, że nie wiemy wszystkiego o tej sprawie. Obie strony raczej nie mówią całej prawdy. Anita nadal ma wielkie szanse, by wywalczyć złoto w Tokio, a nawet za cztery lata w Paryżu, jeśli zdrowie jej dopisze i do tego czasu nie zrezygnuje z uprawiania sportu. Na pewno ma marzenie, żeby zakończyć karierę z czterema złotymi medalami olimpijskimi. Ale łatwo nie będzie łatwo. Odpuściła rywalkom z powodu kontuzji zeszłoroczne mistrzostwa świata i one teraz też wiedzą, jak wygrywa się duże imprezy. Amerykanki już rzucają daleko, a za rok w Tokio poziom na pewno będzie wysoki. Tymczasem Anita treningowo wciąż jeszcze odstaje i musi to szybko nadrobić. A długa przerwa w startach nigdy nie pomaga. Dlatego potrzebuje trenera, któremu będzie ufać i któremu się podporządkuje. Nie wiem kto nim ostatecznie zostanie, w rzucie młotem akurat dobrych trenerów mamy najwięcej na świecie, więc możliwości wyboru ma duże, ale z drugiej strony może to być trudne, bo bo ona od lat jest skonfliktowana niemal z całym środowiskiem. Inna sprawa, że ta sytuacja jest też dla niej doskonałą okazją, żeby oczyścić wokół siebie klimat” – przekonuje Ziółkowski.
Włodarczyk ma jednak mnóstwo czasu, żeby wszystkie swoje sprawy poukładać. Termin rozpoczęcia przełożonych na przyszły rok igrzysk w Tokio wyznaczono na 23 lipca.