Rosyjska Federacja Lekkiej Atletyki nie zapłaciła grzywny w wysokości pięciu milionów dolarów, nałożonej na nią przez World Athletics w 2019 roku po przyłapaniu kilku działaczy na próbie manipulowania w sprawie notorycznie unikającego kontroli antydopingowych skoczka wzwyż Daniła Łysenki. Władze światowej federacji mają teraz problem, bo Rosjanie nie zamierzają ustąpić.
Rosyjska Federacja Lekkiej Atletyki (RUSAF) została zawieszona w listopadzie 2015 roku za naruszenie przepisów antydopingowych. Na igrzyskach w Rio de Janeiro z plejady znakomitych rosyjskich zawodników na starcie pojawiła się jedynie mieszkająca i trenująca w tym czasie w USA skoczkini w dal Daria Kliszyna, której umożliwiono występ pod neutralna flagą. Światowa federacja lekkoatletyczna (IAAF, a obecnie World Athletics), kierowana przez Brytyjczyka Sebastiana Coe’a, zawiesiła RUSAF w prawach członka tej organizacji i zakazała rosyjskim lekkoatletom startów pod flagą swojego kraju. Gdy już wydawało się, że sankcje zostaną zniesione i reprezentacja Rosji będzie mogła wystąpić na igrzyskach w Tokio, Athletics Integrity Units, organizacja badająca wszelkie wykroczenia dopingowe w lekkiej atletyce, jesienią 2019 roku zawiesiła pięciu rosyjskich działaczy, którym udowodniono manipulacje w sprawie nagminnie unikającego kontroli antydopingowych skoczka wzwyż Daniła Łysenki. Była to kontrowersyjna decyzja, bo ta kara powinna kończyć sprawę, tymczasem World Athletic za przewinienie tej grupki osób ukarała całą RUSAF nakładając na nią grzywnę w wysokości 10 milionów dolarów. Ostatecznie połowę tej kwoty zamrożono, ale pozostałe pięć milionów dolarów Sebastian Coe i spółka nakazali zapłacić do 1 lipca 2020 roku. To był warunek zdjęcia z rosyjskich lekkoatletów zakazu startów w narodowych barwach.
W lutym tego roku nowym szefem RUSAF został Jewgienij Jurczenko, 52-letni biznesmen, właściciel dobrze prosperującego funduszu inwestycyjnego, na tyle bogaty, że mógł nawet zapłacić te pięć milionów dolarów grzywny z własnej kieszeni. Nie zrobił tego jednak z przyczyn prestiżowych i przede wszystkim politycznych, podzielając stanowisko innych członków władz rosyjskiej federacji lekkoatletycznej, którzy nie zgadzają się na takie arbitralne traktowanie ze strony World Athletics. A że podobny pogląd w tej kwestii wyrażają też najważniejsi politycy w Rosji, z prezydentem Władimirem Putinem na czele, RUSAF ostatecznie wyznaczonej grzywny nie zapłaciła.
Ta decyzja wywołała rzecz jasna głęboką frustrację w szeregach czołowych rosyjskich lekkoatletów. „To jest cholerny wstyd” – napisała na swoim profilu społecznościowym Anżelika Sidorowa, mistrzyni świata w skoku o tyczce z ubiegłego roku. Z kolei Marija Łasickiene, trzykrotna mistrzyni świata w skoku wzwyż, w wypowiedzi dla agencji Ria Novosti stwierdziła: „Jestem już znużona tym bałaganem, który panuje od pięciu lat. Męczy mnie bezkarność i bierność rosyjskich działaczy, którzy nie próbują bronić czystych sportowców”. Sidorowa i Łasickiene należą do Komisji Zawodników Wszechrosyjskiej Federacji Lekkiej Atletyki, więc skarżą się w mediach niejako także w ich imieniu.
Nie wiadomo jak postąpią w tej sytuacji władze World Athletics. Mają naradę 29 i 30 lipca.