Warszawski zespół wygrał w Lubinie z Zagłębiem 3:1 dzięki sędziemu Jarosławowi Przybyłowi, bo arbiter z Kluczborka nie uznał gospodarzom dwóch goli strzelonych ze spalonego, natomiast legionistom dwie takie bramki zaliczył jako prawidłowe.
Trener Jacek Magiera zgodnie z przedmeczowymi zapowiedziami dokonał kilku roszad w składzie wyjściowej jedenastki. Między innymi w ataku wystawił Miroslava Radovicia, a w pomocy Kaspera Hamalainena. Legioniści do przerwy momentami przypominali zespół z rundy jesiennej, a motorem napędowym stołecznej drużyny był Vadis Ojidja-Ofoe. Belg w 37. minucie ograł bramkarza „Miedziowych” i podał do ustawionego pod pustą bramką Thibaulta Moulina. Francuz tylko przystawił nogę i Legia objęła prowadzenie. Ekipa Zagłębia nie była jednak tylko tłem, wręcz przeciwnie. Przed przerwą bliscy zdobycia wyrównującej bramki dla „Miedziowych” byli Arkadiusz Woźniak i Lubomir Guldan.
Po zmianie stron role na boisku zostały odwrócone i to gospodarze przejęli inicjatywę. w 56. minucie dośrodkowanie Filipa Starzyńskiego z rzutu wolnego zamienił na wyrównującą bramkę pozostawiony bez opieki Woźniak. Chwilę potem „Miedziowi” strzelili drugiego gola, również po stałym fragmencie gry, ale sędzia Jarosław Przybył tej bramki im nie uznał. Nawiasem mówiąc, jak najbardziej słusznie, bo Guldan strzelił tego gola rzeczywiście ze spalonego.
Zawodnicy trenera Piotra Stokowca poczuli jednak krew i jeszcze mocniej przycisnęli coraz bardziej chaotycznie grających legionistów. Dziesięć minut po wyrównującej bramce bliski trafienia do siatki bezpośrednio z rzutu rożnego był Starzyński, lecz Malarz zdołał odbić piłkę. Po chwili Zagłębie znów cieszyło się ze zdobycia bramki, ponownie ze stałego fragmentu gry po dośrodkowaniu Starzyńskiego. Tym razem zdaniem arbitra na spalonym był Aleksandar Todorovski, ale to już takie oczywiste nie było. Zwłaszcza dla miejscowych kibiców, którzy po ostatnim gwizdku pożegnali arbitrów okrzykami „złodzieje”. Legioniści przerwali jednak zła passę i wrócili do Warszawy z kompletem punktów, dzięki czemu mogli ze spokojem czekać na wynik niedzielnej potyczki Lecha Poznań z Lechią Gdańsk (zakończyła się po zamknięciu wydania).
W innych spotkaniach 24. kolejki ekstraklasy piłkarze Wisły Kraków nie pozwolili swojemu byłemu trenerowi Dariuszowi Wdowczykowi udanie zadebiutować w roli szkoleniowca Piasta Gliwice i wygrali na boisku przeciwnika 2:1. Korona Kielce z kolei takim samym wynikiem odprawiła drugiego z outsiderów Lotto Ekstraklasy Górnik Łęczna, z czego najbardziej zadowolone były uciekające ze strefy spadkowej ekipy Ruchu Chorzów (0:0 z Bruk-Betem w Niecieczy) i Cracovii (1:1 u siebie z Arką Gdynia).