Serena Williams wycofała się z wielkoszlemowego Australian Open. Amerykanka nie obroni zatem tytułu, który wywalczyła przed rokiem. Decyzję podjęła po porażce z Łotyszką Jeleną Ostapenko w pokazowym meczu w Abu Zabi.
Amerykańska gwiazda trenowała jeszcze w trakcie ciąży i twardo zapowiadała powrót na kort od początku 2018 roku. Testem dla 37-letniej zawodniczki miał być występ 30 grudnia w Abu Zabi w pojedynku z 20-letnią Jeleną Ostapenko, wschodzącą gwiazdą kobiecego tenisa, triumfatorkę ubiegłorocznego wielkoszlemowego French Open na ziemnych kortach Rolanda Garrosa w Paryżu. Serenie Williams, która ma na koncie 23 wielkoszlemowe tytuły, sprawdzian z młodszą o 17 lat zawodniczką miał dać odpowiedź na pytanie, czy jest już po porodzie gotowa do walki na najwyższym poziomie. Jej trzysetowa porażka z Łotyszką 2:6, 6:3, 5-10 pokazała dobitnie, że nie jest, co zresztą przyznała sama Amerykanka. „Po rozegraniu pierwszego spotkania wiem, że nie jestem w miejscu, w którym chciałabym być. Po naradzie z trenerami i teamem zdecydowałam, że zacznę jeździć na turnieje, kiedy będę odpowiednio przygotowana” – oświadczyła Williams. Decyzja 23-krotnej triumfatorki turniejów Wielkiego Szlema oznacza, że straci 2000 punktów za zwycięstwo ubiegłorocznym Australian Open, a zatem w lutowym notowaniu rankingu WTA nie zostanie w ogóle sklasyfikowana. Tenisowa gwiazda będzie musiała więc prosić od organizatorów o „dzikie karty”. Nie powinna mieć z tym żadnych kłopotów, ale jej powrót na szczyt tenisowej hierarchii wcale nie jest już taki pewny.
Jak trudno jest wrócić do czołówki przekonują się też inne tenisistki, które w ostatniej dekadzie dominowały, a ostatnio z różnych powodów wypadły z Top 10. Jak choćby Maria Szarapowa, która w chińskim Shenzen przegrała w półfinale z młodszą o dziewięć lat Czeszką Kateriną Siniakovą. Jeszcze gorzej zaczęła rok Agnieszka Radwańska, odpadając w Auckland już w ćwierćfinale po kompromitująco słabym meczu ze122. w rankingu WTA Amerykanką Sachią Vickery. Krakowianka przegrała z 21-letnią rywalką 2:6, 2:6. „Zagrałam po prostu bardzo słabo. To był jeden z tych meczów, o których chce się jak najszybciej zapomnieć” – podsumowała swój kiepski występ Radwańska. Niestety, jej występ w kolejnym turnieju, ostatnim przed Australian Open, zakończy się prawdopodobnie już w I rundzie. W losowaniu turniejowej drabinki w WTA Premier w Sydney Radwańska trafiła bowiem na Brytyjkę Johannę Kontę, z którą przed rokiem przegrała w finale tej imprezy 4:6, 2:6. Po 12 miesiącach obie panie ponownie zmierzą się w Sydney, tym razem jednak już na początku imprezy, dlatego jedna z nich straci mnóstwo punktów rankingowych. 26-letnia Konta jest obecnie klasyfikowana na 9. miejscu światowej listy i jest murowaną faworytką.