1 grudnia 2024

loader

Siatkówka: Biało-czerwoni zagrają w finale Ligi Narodów

Nasi siatkarze zagrają w finale Ligi Narodów

Niespodziewane zwycięstwo reprezentacji Włoch z Francją (3:0) sprawiło, że Polacy, którzy w Melbourne przegrali z Brazylią 1:3, wciąż nie mogli być pewni awansu do Final Six Ligi Narodów 2018. Musieli w swoim ostatnim meczu w fazie interkontynentalnej pokonać Australię. I dokonali tego wygrywając pewnie 3:0.

 

Sobotni pojedynek był dla Włochów meczem o pozostanie w walce o przepustkę do turnieju finałowego Ligi Narodów. Tylko wygrana z Francuzami przedłużała nadzieje Italii na awans do Final Six w Lille. Ekipa siatkarzy Squadra Azzurra wspięła się na wyżyny swoich możliwości i przy wsparciu własnych kibiców ograli trójkolorowych w trzech setach. Ten wysiłek nic jednak aktualnym wicemistrzom olimpijskim nie dał. Reprezentacji Polski, która w Melbourne pokonała Argentynę 3:0 i przegrała 1:3 z Brazylią, do awansu wystarczyło wygranie dwóch setów w spotkaniu z Australią.

Nasi siatkarze nie zawiedli oczekiwań i pokonali gospodarzy turnieju 3:0 (25:16, 26:24, 25:23) i dzięki zdobytym w tym spotkaniu punktom awansowali do turnieju Final Six. Australijczycy z dobrej strony pokazali się w poprzednim tygodniu – zanotowali komplet zwycięstw w Seulu, pokonując m.in. Włochów 3:1. Na własnym terenie w ostatnich dniach jednak nie błyszczeli. W piątek ulegli Brazylijczykom 0:3, a dzień później wywalczyli zaledwie seta w pojedynku z Argentyńczykami. Biało-czerwoni byli faworytami niedzielnej konfrontacji z Australijczykami, ale nie lekceważyli rywali, bo w polskiej ekipie pamiętano, że sześć lat temu podczas igrzysk w Londynie Australijczycy niespodziewanie wygrali z nami 3:1.

Pamiętano też, że trenerem australijskiej drużyny jest dobrze znany polskim kibicom Mark Lebedew, który w latach 2015-2018 prowadził Jastrzębski Węgiel, a od maja jest szkoleniowcem Warty Zawiercie. Mimo znajomości polskich zawodników Lebedew i jego gracze nie byli w stanie pokrzyżować w niedzielę szyków wybrańcom trenera Vitala Heynena. Belgijski selekcjoner naszej kadry tradycyjnie już wystawił do gry zupełnie inną wyjściową szóstkę, niż w dwóch wcześniejszych potyczkach z Argentyńczykami i Brazylijczykami, decydując się na grę w składzie: Łomacz, Kaczmarek, Bieniek, Kochanowski, Bednorz, Śliwka, Zatorski (libero) oraz Janusz, Kurek, Szalpuk, Kwolek i Lemański. Biało-czerwoni od początku mieli wyraźną przewagę i pełną kontrolę nad przebiegiem spotkania.

Biało-czerwoni w fazie interkontynentalnej Ligi Narodów w pięciu turniejach i 15 meczach zdobyli 29 punktów (bilans setów 32:19). Wygrali 10 meczów (z Koreą Południową, Rosją, Kanadą, Francją, Chinami, Włochami, Japończykami, Bułgarami, Argentyńczykami i Australijczykami) i ponieśli pięć porażek (z Niemcami, Iranem, USA, Serbią oraz Brazylią). Ostatecznie zajęli piąte miejsce. Oprócz Polaków i gospodarzy turnieju Francuzów, w dniach 4-8 lipca na Stade Pierre-Mauroy w Lille o triumf w tych rozgrywkach zagrają jeszcze Rosjanie, Amerykanie, Brazylijczycy i Serbowie.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Szwed królem draftu w NHL

Następny

MŚ Rosja 2018: Trudne chwile faworytów

Zostaw komentarz