W niedzielnym finale rozgrywanych w Japonii Klubowych Mistrzostw Świata faworyt rozgrywek Real Madryt zmierzy się z zespołem gospodarzy Kashima Antlers.
Wielkim faworytem pierwszego półfinału klubowych mistrzostw świata był zespół z Kolumbii – Atletico National. Kashima Antlers, która do tego etapu przebijała się przez wcześniejsze fazy (Atletico udział w półfinale miało zapewnione), miała być tylko tłem dla drużyny z Ameryki Południowej. Ale nieoczekiwanie mistrz azjatyckiej Ligi Mistrzów okazał się lepszy. Japończycy objeli prowadzenie w 33. minucie po rzucie karnym wykorzystanym przez Shoma Doi. Ta „jedenastka” przejdzie do historii futbolu jako pierwsza podyktowana przy wykorzystaniu przez sędziego systemu wideoweryfikacji. Arbitrem, który skorzystał z tej możliwości jako pierwszy był Węgier Viktor Kassai. Podrażnieni Kolumbijczycy rzucili się do odrabiania straty, ale zamiast zdobycia wyrównującej bramki stracili jeszcze dwie i sensacyjnie przegrali 0:3.
W niedzielę o trzecie miejsce Atletico Nacional zmierzy się z meksykańskim zespołem Club America, który w drugim półfinałowym spotkaniu przegrał z Realem Madryt 0:2. „Królewscy” objęli prowadzenie w samej końcówce pierwszej połowy. Sędzia Enrique Caceres doliczył do niej minutę, a gol padł sześć sekund po tym czasie. Luka Modrić zagrał wzdłuż pola karnego do Toniego Kroosa, który prostopadłym podaniem obsłużył Karima Benzemę, a ten strzałem w róg bramki pokonał bramkarza rywali. Po przerwie ekipa Zinedine’a Zidane’a drugiego gola także strzelili w doliczonym czasie gry, a do siatki trafił Cristiano Ronaldo. Przy tym golu sędzia także skorzystał z wideoweryfikacji. Wykazała ona niezbicie, że Portugalczyk nie był na pozycji spalonej. Finałowy mecz „Królewskich” z Kashima Antlers także zostanie rozegrany w niedzielę.