9 grudnia 2024

loader

Szalony rajd Szczęsnego

Wojciech Szczęsny po obowiązkowej kwarantannie w Juventusie tak się stęsknił za przebywającymi w Polsce żoną i synkiem, że zaryzykował dla nich podróż samochodem z Turynu do Warszawy.

Żona Szczęsnego, Marina Łuczenko, opublikowała w mediach społecznościowych filmik, na którym bramkarz Juventusu Turyn wita się ze swoimi synkiem, Liamem. I przy tej okazji wyszło na jaw, że nasz reprezentacyjny bramkarz kopnął się z Turynu do Warszawa swoim autem, gdy tylko się okazało, że nie ma szans na podróż do Warszawy samolotem. A dlaczego musiał rozstać się z najbliższymi? Przypomnijmy, że Szczęsny, podobnie jak wszyscy gracze Juventusu, musiał poddać się kwarantannie, bo u trzech graczy „Starej Damy”, Daniele Ruganiego, Paulo Dybali i Blaise’a Matuidiego, wykryto koronawirusa. On musiał zostać w Turynie sam, bo chwilę wcześniej jego żona wraz synkiem wyskoczyła w swoich zawodowych sprawach do Polski.
I w ten sposób na ponad dwa tygodnie rodzina musiała się rozstać. Szczęsny w tym czasie, jak każdy z zawodników Juventusu, musiał zgodzić się na odebranie czterech miesięcznych pensji, co dla niego oznaczało stratę około 10 milionów złotych. Na osłodę mógł natomiast poczytać o sobie wiele pozytywnych opinii we włoskich mediach. Podkreślano w nich, że Juventus zrobił na nim znakomity interes, bo dwa i pół roku temu wykupił go z Arsenalu Londyn za niespełna 15 mln euro, podczas gdy dzisiaj transferową wartość 29-letniego reprezentanta Polski szacuje się na co najmniej 60 mln euro.
Na boisku póki co nie może tego potwierdzić, bo liga włoska z powodu pandemii nie gra, a piłkarze nie mogą nawet wspólnie trenować. Szczęsny poprosił więc o zgodę na odwiedzenie rodziny w Warszawie. Ponieważ loty do Polski są odwołane, zdecydował się na trochę szaloną wyprawę samochodem. Za kierownicą swojego auta musiał spędzić w sumie kilkanaście godzin, a potem, już w Warszawie, musiał poddać się kolejnej obowiązkowej kwarantannie. Ale skoro przywitał się z synkiem i żoną, to przynajmniej tym razem nie musi jej przechodzić w samotności.

Jan T. Kowalski

Poprzedni

Nie będzie wyścigów do czerwca

Następny

100 lat pana T

Zostaw komentarz