Międzynarodowy ruch Global Athlete opublikował raport dotyczący komercyjnej strony relacji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego ze sportowcami. Zdaniem autorów dokumentu, tylko 4,1 procent dochodów MKOl przeznaczane jest dla zawodników.
Wyniki raportu obnażają niesprawiedliwy system finansowania jaki funkcjonuje w światowym ruchu olimpijskim. Autorzy opracowania przekonują, że sportowcy powinni otrzymywać należytą rekompensatę z tytułu udziału w najważniejszym wydarzeniu sportowym czterolecia, jakim są letnie igrzyska olimpijskie. Wielu sportowców samodzielnie finansuje swoje przygotowania do tej imprezy, czym niejako wspiera obracający miliardami „przemysł olimpijski”. Global Athlete zwraca uwagę na nierówny podział pieniędzy. Sportowcy, którzy są przecież najważniejszymi aktorami w olimpijskim spektaklu, otrzymują zaledwie 4,1 procent przychodów MKOl, które w skali roku przekraczają 1,4 mld dolarów.
Reszta pieniędzy „rozpływa” w dotacjach przekazywanych na wewnętrzne i zewnętrzne organizacje powiązane z Międzynarodowym Komitetem Olimpijskim. Należą do nich m.in. kontynentalne federacje sportowe, krajowe komitety olimpijskie, ale też muzeum ruchu olimpijskiego czy medialny projekt Olympic Channel.
Autorzy raportu sugerują też przyjrzenie się tzw. Regule 40 uchwalonej rzekomo dla ochrony igrzysk przed komercjalizacją, lecz w praktyce jest to zapis chroniący głównie interesy sponsorów igrzysk, natomiast działa on na niekorzyść sportowców, bo utrudnia im uzyskiwanie prywatnych mecenasów.
MKOl kreuje się w mediach na organizację, która nie jest nastawiona na zysk, ale to kłamstwo, bo zależność organizacji od praw do transmisji i przychodów telewizyjnych sprawia, że ruch olimpijski coraz bardziej przypomina komercyjne ligi sportowe, z tą jednak różnicą, że owe ligi płacą zawodnikom od 40 do 60 procent swoich przychodów, a a MKOl niespełna 5 procent. W raporcie Global Athlete zwrócono też uwagę na brak przejrzystych sprawozdań finansowych światowego komitety olimpijskiego oraz wszystkich członków tego ruchu.
Trudno na razie ocenić, czy ta inicjatywa coś zmieni, ale być może jest zapowiedzią rewolucji, jakie pandemia koronawirusa wywoła w skostniałym układzie światowego sportu.