Sobota była bardzo pracowitym dniem dla Igi Świątek. Nasza tenisistka w turnieju WTA 1000 w Rzymie najpierw musiała zagrać w 1/4 finału z Ukrainką Jeliną Świtoliną, a kilka godzin później w półfinale z Amerykanką z 17-letnią Amerykanka Cori Gauff. Świątek tym wyzwaniom sprostała i awansowała do finału, w którym nie dała żadnych szans Karolinie Pliskovej, gromiąc ją 6:0, 6:0.
Świątek i Switolina miały grać w piątek, ale nie wyszły na kort z powodu opadów deszczu. 19-letnia polska tenisistka jeszcze nie miała okazji zmierzyć się z Ukrainką w oficjalnym meczu, ale obie poznały się trochę podczas wspólnych treningów w „turniejowej bańce” przed tegorocznym Australian Open. Faworytką pojedynku była 26-letnia Switolina, sklasyfikowana obecnie na szóstym miejscu w rankingu WTA, ale też dwukrotna triumfatorka rzymskiego turnieju (2017 i 2018). Także dlatego, że debiutująca na kortach Foro Italico Polka nie zachwycała we wcześniejszych potyczkach – w 1/8 finału w meczu z Czeszką Barborą Krejcikovą wygrała dopiero po ciężkim boju w trzech setach, broniąc dwie piłki meczowe. Jeśli jednak w sobotnie przedpołudnie ukraińska zawodniczka była przekonana, że łatwo upora się z rywalką debiutującą w imprezie w stolicy Włoch, która na dodatek po raz pierwszy dotarła do półfinału turnieju rangi WTA 1000 (dawniej WTA Premier Mandatory), to popełniła błąd. Jakby nie patrzeć, Świątek to jednak mistrzyni wielkoszlemowego French Open, czyli zawodniczka potrafiąca dobrze grać na ziemnej nawierzchni. W pierwszym secie zaskoczona Switolina nie bardzo wiedziała co się na korcie dzieje, bo w grze Polki zaskakiwało ją niemal wszystko. Przegrała więc pierwsza partię praktycznie bez walki 2:6 w 39 minut. Tak dobrze Świątek jeszcze w Rzymie nie grała. W każdym z wcześniejszych pojedynków, Amerykankami Alison Riske, Madison Keys oraz wspomnianą już Czeszką Barborą Krejcikovą miała kłopoty właśnie w pierwszym secie, a z Krejcikova nawet pierwszą partię przegrała. W starciu ze Switoliną dała natomiast popis wręcz koncertowej gry.
Ale ukraińska tenisistka nie bez powodu należy od lat do światowej czołówki. Była już na trzecim miejscu w rankingu WTA, obecnie jest szósta, ma też na koncie triumf w WTA Finals, a na rzymskich kortach porusza się jak na własnych. W drugiej partii opanowała sytuację i gra stała się wyrównana i bardzo zacięta. Żadna z zawodniczek nie chciała oddać pola rywalce i szala przechylała się raz na jedną, raz na drugą stronę. Przy stanie 6:5 Polka miała dwie piłki meczowe. Pierwszą Switolina obroniła, przy drugiej zagrała piłkę w aut. I tak Świątek dość niespodziewanie, acz jak najbardziej zasłużenie, po ponad półtoragodzinnej walce awansowała do pierwszego w karierze półfinału w imprezie WTA 1000. Ukrainka jest trzecią, po Simonie Halep i Sofii Kenin, zawodniczką z Top 10 pokonaną przez 19-letnią warszawiankę.
Na odpoczynek nasza tenisistka nie miała jednak zbyt wiele czasu, bo już o 16:00 musiała wyjść ponownie na kort. Tym razem jej przeciwniczką była młodsza od niej o dwa lata 17-letnia Coco Gauff, wielka nadzieja amerykańskiego tenisa, która jednak do także pierwszego w swojej karierze półfinału turnieju WTA 1000 awansowała głównie dlatego, że w ćwierćfinale jej rywalka, którą była liderka rankingu WTA Ashleigh Barty, skreczowała. Świątek pokonała Gauff 7:6(3), 6:3.
W pierwszej partii obie zawodniczki toczyły wyrównaną walkę do stanu 6:6, ale w tie-breaku Amerykanka nie zdzierżyła presji, co Polka skrzętnie wykorzystała i przy trzecim setbolu zapewniła sobie zwycięstwo. Drugiego seta Świątek rozpoczęła z impetem i szybko objęła prowadzenie 3:1, które podwyższyła na 4:1, a następnie na 5:1. Gauff próbowała jeszcze nawiązać walkę zdołała wygrać dwa kolejne gemy, lecz w kolejnym nasza tenisistka pozbawiła rywalkę złudzeń.
Świątek awansowała do czwartego singlowego finału w głównym cyklu i trzeciego na korcie ziemnym. Pierwszy osiągnęła w Lugano (2019 ), kolejnym był spektakularny triumf w French Open (2020), a w lutym tego roku zdobyła tytuł na nawierzchni twardej w Adelajdzie. W rozegranym w niedzielę finale turnieju w Rzymie Świątek zmierzyła się z Karoliną Pliskovą, dla której był to trzeci z rzędu występ w finale rzymskiej imprezy. Ale meczu z Polką czeska tenisistka nie będzie chciała pamiętać, bo dostała straszny łomot przegrywając 0:6, 0:6! A nasz mistrzyni po tym sukcesie awansuje w rankingu WTA do pierwszej dziesiątki.