9 listopada 2024

loader

To był dobry rok dla kadry Nawałki

Poniedziałkowy mecz ze Słowenią był ostatnim występem reprezentacji Polski w tym roku. Z 14 rozegranych meczów biało-czerwoni przegrali tylko jeden, z Holandią, natomiast siedem z nich wygrali, a sześć zremisowali. Tak dobrego roku nasza drużyna nie miała od 34 lat, a jeszcze skończy go na najwyższym w historii miejscu w rankingu FIFA.

Remisem 1:1 w towarzyskim meczu ze Słowenią biało-czerwoni zakończyli udany dla siebie rok 2016, ale akurat był to ich najgorszy występ z czternastu tegorocznych. Nawet w przegranym towarzyskim spotkaniu z Holandia zagrali lepiej niż w poniedziałek we Wrocławiu. Prawdziwym miernikiem ich wartości był jednak eliminacyjny mecz z Rumunią, wygrany w Bukareszcie 3:0. Warto przypomnieć skład wyjściowej jedenastkim biało-czerwonych w tej potyczce: Łukasz Fabiański – Łukasz Piszczek, Kamil Glik, Michał Pazdan, Artur Jedrzejczyk – Jakub Błaszczykowski, Grzegorz Grychowiak, Karol Linetty, Piotr zieliński, Kamil Grosicki – Robert Lewandowski. Można chyba przyjąć, że w tym momencie jest to trzon naszej kadry, do którego należą jeszcze Wojciech Szczęsny w bramce oraz nieobecni w Bukareszcie z powodu kontuzji Maciej Rybus i Arkadiusz Milik.
Bez tych graczy potencjał naszej reprezentacji byłby znacznie mniejszy, mniej więcej na poziomie jakiego byliśmy świadkami w pierwszej połowie towarzyskiego spotkania ze Słoweńcami. Jak ktoś słusznie zauważył, był to poziom prezentowany przez naszą reprezentację za niesławnej pamięci selekcjonerskiej kadencji Franciszka Smudy.

Kadra ma tylko kilka filarów

Jeden ze słoweńskich dziennikarzy po meczu we Wrocławiu zażartował, że Polska dostała organizację mistrzostw Europy o cztery lata za wcześnie. Sporo w tym żarcie prawdy, choć uczciwie trzeba przyznać, że Lewandowski, który dzisiaj stanowi co najmniej czterdzieści procent wartości naszej reprezentacyjnej drużyny, cztery lata temu nie był jeszcze tak dobrym piłkarzem jakim jest dzisiaj. Trzeba też pamiętać, że przez te cztery piłkarskie sezony klasę mistrzowską osiągnęło też kilku innych graczy – choćby Łukasz Piszczek, który dzisiaj bezsprzecznie zalicza się do czołowej dziesiątki najlepszych prawych obrońców na świecie, o czym świadczy choćby to, że znajduje się na liście zakupowej wielkiej Barcelony.
Wielki postęp poczynił też Kamil Glik, któremu mimo kilku zalet wciąż nie jest w stanie dorównać Michał Pazdan, dlatego Nawałka będzie musiał szukać wśród środkowych obrońców odpowiedniego partnera dla Glika. Może da szansę grającemu w Holandii Wojciechowi Golli, a może Michałowi Nalepie brylującemu w lidze węgierskiej.
Klasą dla siebie jest oczywiście Grzegorz Krychowiak, którego obecne problemy z grą w Paris St. Germain wydają się chwilowe i co najwyżej zakończą przejściem do innego zespołu, gdzie znów stanie się zawodnikiem równie niezastąpionym jakim był w FC Sevilla. My możemy mieć tylko nadzieje, że ten kluczowy dla naszej reprezentacji piłkarz odzyska należną mu pozycję w klubowym zespole jeszcze przed marcowym meczem z Czarnogórą. Nie mamy bowiem na jego pozycji dorównującego mu umiejętnościami zawodnika. Testowany w spotkaniu ze Słowenią Jacek Góralski nie jest żadna alternatywą, podobnie jak ciągnięty przez Nawałke za uszy Krzysztof Mączyński czy chimeryczny Tomasz Jodłowiec.
Godnych zmienników nie mają też na swoich pozycjach obaj skrzydłowi – Jakub Błaszczykowski i Kamil Grosicki. Paweł Wszołek, Sławomi Peszko czy Bartosz Kapustka to gracze wciąż odbiegający od nich umiejętnościami, ale obiecująco rozwija się talent Karola Linetty, a na lewym skrzydle mamy jeszcze przecież Macieja Rybusa, choć jego akurat selekcjoner chyba jednak widzi jako alternatywę Artura Jędrzejczyka na lewej obronie. W środku pola mamy ciągle krytykowanego za niefrasobliwość Piotra Zielińskiego, ale nawet kiwający się często bez umiaru pomocnik Napoli nie ma zbyt wielu poważnych konkurentów. Miejmy jednak nadzieję, że w przyszłym roku Nawałce nie będzie już wypadało pominąć w powołaniach odradzającego się w holenderskiej lidze Mateusza Klicha czy brylującego w Lechii Gdańsk Rafała Wolskiego, a może eksploduje też wreszcie talent schowanego w Zagłębiu Lubin Filipa Starzyńskiego.
W obsadzie bramki selekcjoner będzie musiał w przyszłym roku podjąć męską decyzję i podziękować Arturowi Borucowi, bo trzymanie tego 36-letniego bramkarza jest marnotrawstwem środków. I tak wiadomo, że Boruc nie będzie już nigdy lepszy od Fabiańskiego czy Szczęsnego, a pewnie lada moment przegra też rywalizację z Łukaszem Skorupskim. W meczu ze Słowenią dostał satysfakcję, bo zagrał w kadrze po raz 64. i w liczbie występów jest na liście wszech czasów najlepszy wśród bramkarzy. I starczy.

Zmiany będą konieczne

Nawałka nie jest już tym samym trenerem, jakim był gdy zaczynał pracę z kadrą. Pamiętajmy, że zaczął nie najlepiej testując całe tabuny piłkarzy, nawet tak beznadziejnie przeciętnych jak bramkarz Rafał Leszczyński z Dolcanu Ząbki. Z tamtego castinguw kadrze zostali Mączyński, Linetty, Igor Lewczuk (który jednak z jakiegoś powodu nie dostaje okazji do wykazania się), Thiago Cionek, Kapustka, Paweł Dawidowicz i Kamil Wilczek. Zmianę w podejściu selekcjonera najlepiej ilustrują liczby: w pierwszych siedmiu meczach za jego kadencji zadebiutowało 15 zawodników, a w ostatnich 28 spotkaniach, rozegranych w minionych 26 miesiącach, status reprezentanta zyskało tylko sześciu graczy. Powód jest oczywisty – reprezentacja osiągnęła poziom już niedostępny dla większości polskich piłkarzy. Ale kilku wciąż może na tę półkę wskoczyć.

trybuna.info

Poprzedni

Jakże jesteśmy szczęśliwi!

Następny

Zmiana prezesa PZLA