Piłkarze Górnika Zabrze wygrywając z Wisłą Kraków 4:2, przerwali wreszcie długą serię meczów bez zwycięstwa
Osiemnasta kolejka w polskiej ekstraklasie to już niemal półmetek rozgrywek, co powoduje nerwowe reakcje szefów klubów na każdą porażkę. W Zabrzu topór już wisiał nad trenerem Marcinem Broszem, ale po wygranej 4:2 z Wisłą Kraków został odłożony. Po porażce z Zagłębiem bliższy dymisji jest teraz trener Jagiellonii Ireneusz Mamrot.
Górnik Zabrze przerwał długą serię ligowych spotkań bez zwycięstwa i w 18. kolejce wreszcie wywalczył komplet punktów. Sytuacji trenera Brosza wiele to nie poprawi, bo Wisła Kraków jest w tej chwili zdecydowanie najsłabszym zespołem w ekstraklasie i murowanym kandydatem do spadku. Wiślacy w Zabrzu doznali dziesiątej porażki z rzędu, zatem więcej o formie zabrzan powie kolejny mecz, na wyjeździe z Rakowem, którego w niedzielę 3:0 ograła Cracovia, a to dlatego, że Raków i Górnik to sąsiedzi w tabeli.
Większy spokój ma szatni ma teraz trener Lecha Poznań Dariusz Żuraw, bo w 18. kolejce jego zespół pokonał ŁKS Łódź 2:0 i było to jego czwarte z rzędu zwycięskie spotkanie. Na tę serię złożyły się trzy wygrane mecze w ekstraklasie oraz jedno w Pucharze Polski. Jeśli do tego doliczy się remisy 1:1 z Pogonią Szczecin w 14. i 0:0 z Koroną Kielce w 15. kolejce, to wychodzi, że lechici są niepokonani od 2 listopada. Jedenaście zdobytych w tym czasie ligowych punktów pozwoliło im wrócić do grupy mistrzowskiej i zmniejszyć dystans do czołowej piątki zespołów. Jeśli zatem ktoś już w listopadzie położył krzyżyk na mistrzowskich aspiracjach poznańskiej drużyny, powinien teraz chyba radykalnie zweryfikować swój osąd. Trener Żuraw przetrwał trudny okres, gdy drużyna zjechała w tabeli do grupy spadkowej, a teraz wygląda na to, że wraca do gry w tytuł.
W tarapaty tymczasem popadł szkoleniowiec białostockiej Jagiellonii Ireneusz Mamrot, bo po porażce u siebie z Zagłębiem Lubin (0:1) prowadzony przez niego od czerwca 2017 roku zespół właśnie wypadł z grupy mistrzowskiej i zajmuje teraz dziewiątą lokatę. Ponieważ nad głową Mamrota miecz wisiał już od kilku tygodni, wydaje się iż jego dymisja jest tylko kwestią czasu. Możliwe, że prezes klubu Cezary Kulesza poczeka z dymisją do zakończenie rozgrywek, co byłoby logiczne zważywszy na fakt, iż ekstraklasa w tym roku ma jeszcze do rozegrania tylko dwie kolejki.
Jagiellonia jest stabilnym klubem i ma względnie dobrą opinię jako pracodawca, posiada też całkiem solidny jak na polskie realia zespół, więc znaleźć następcę Mamrota nie będzie trudno. Na giełdzie pojawiły się nazwiska znanego w naszej lidze z pracy w Piaście Gliwice Czech Radoslav Latal, aktualnie zatrudniony w Sigmie Ołomuniec oraz szkoleniowiec Górnika Zabrze Marcin Brosz. Do towarzystwa powinno im się dodać bezrobotnego od kilku tygodni byłego trenera Wisły Kraków Macieja Stolarczyka, bo na pewno jego kandydatura też będzie w białostockim klubie rozpatrywana, podobnie jak kilku innych szkoleniowców, którzy sami będą zabiegać o tę posadę.
Najmniej już w tej kwestii zależy od Ireneusza Mamrota, dla którego praca w Jagiellonii zawsze już będzie pierwszą w klubie ekstraklasy. Wcześniej ten 49-letni szkoleniowiec przez siedem sezonów robił naprawdę dobrą robotę w Chrobrym Głogów. którego wywindował z III do I ligi. Jagiellonia po jego wodzą rozegrała w sumie 92 ligowe mecze, w których zdobyła 150 punktów. Licząc od sezonu 2017/2018, gdy zaczął, aż do dzisiaj, to drugi wynik w naszej lidze, co powinno przynajmniej dać jego przełożonym do myślenia.