Przed mistrzostwami świata eksperci wieszczyli kompromitację złożonej z nieznanych graczy reprezentacji Finlandii
Mistrzostwo świata w hokeju na lodzie zdobyła reprezentacja Finlandii, która w półfinale pokonała Rosję, a w meczu o złoto Kanadę. To ogromna sensacja, tym większa, że ekipa Suomi w rozegranym na Słowacji czempionacie zagrała w rezerwowym składzie.
Fiński hokej ma na świecie dobrą markę, o czym świadczy choćby liczna grupa zawodników z tego kraju grająca na co dzień w NHL. Fanom hokeja nazwiska Aleksandra Barkova, Mikko Rantanena, Sebastiana Aho, Patrika Laine’a, Teuvo Teravainena, Mikaela Granlunda, Kaspera Kapanena, Miro Heiskanena, Esa Lindella, Jesperiego Kotkaniemi, Tuukka Raska czy Pekki Rinne’a nie są obce. Gdyby ci hokeiści tworzyli trzon kadry Finlandii w tegorocznych mistrzostwach świata elity, których gospodarzem była Słowacja, pewnie złoty medal wywalczony przez ekipę Suomi nie wzbudziłby aż takiej sensacji. Sęk w tym, że w prowadzonej przez trenera Jukkę Jalonena reprezentacji nie było żadnego z wyżej wymienionych zawodników. Ba, żeby tylko tych. Jak donoszą oszalałe ze szczęścia fińskie media, selekcjonerowi kadry z różnych powodów odmówiło udziału w mistrzostwach świata ponad pół setki najlepszych hokeistów w tym kraju.
Tak więc do Słowacji przyjechał już nawet nie trzeci, a wręcz czwarty garnitur kadry Finlandii. Nic dziwnego, że w Szwecji, której reprezentacja broniła drugiego z rzędu mistrzowskiego tytułu, przed turniejem całkiem serio zastanawiano się, czy Finowie w takim składzie będą w stanie zdobyć chociaż jedną bramkę w imprezie. Trener Jukka Jalonen, uważany za jednego z najwybitniejszych szkoleniowców w Finlandii, po raz kolejny jednak udowodnił, że potrafi stworzyć znakomity zespół nawet bez plejady słynnych graczy. W 2010 roku wywalczył z ekipą Suomi w Vancouver brązowy medal olimpijskich, a rok później zdobył z nią mistrzostwo świata (co ciekawe, także w Bratysławie). Potem odnosił sukcesy z drużynami młodzieżowymi, a w 2016 roku wywalczył mistrzostw świata do lat 20.
Przed tegorocznym czempionatem nawet fińskie media nie dawały mu szans na powodzenie, a nawet wręcz krytykowały za to, że jedzie na turniej z zespołem złożonym z kompletnie anonimowych zawodników. W kadrze Jalonena było tylko dwóch graczy z NHL – Henri Jokiharju z Chicago Blackhawks i Juho Lammikko z Florida Panthers. Reszta to byli zawodnicy z klubów krajowych, a dla 18 z nich występ na Słowacji był debiutem w mistrzostwach świata.
Finowie rozpoczęli turniej od zwycięstwa z Kanadą 3:1, co już było sensacją. W rozgrywkach grupowych doznali dwóch porażek – z USA 2:3 po dogrywce i z Niemcami 2:4, ale awansowali do ćwierćfinału, w którym wyeliminowali… Szwedów. W półfinale ekipa Suomi wygrała z niepokonaną wcześniej w turnieju Rosją 1:0, zaś w finale powtórzyły wynik z pierwszego meczu z Kanadyjczykami i ponownie zwyciężyła 3:1.
Anonimowi dla kibiców hokeja fińscy gracze dzisiaj już anonimowi nie są, a Kevin Lankinen, Marko Anttila i Kaapo Kakko zyskali światowy rozgłos. Trener Jalonen właśnie z nimi zamierza za rok bronić mistrzowskiego tytułu. A co z nieobecnymi na Słowacji gwiazdorami z NHL? Nie są już potrzebni.