GKS Katowice przegrał z najsłabszym zespołem I ligi MKS Kluczbork 2:3. Po meczu trener „Gieksy” Jerzy Brzęczek złożył dymisję, która została przyjęta.
Zespół GKS Katowice był faworytem spotkania ze zdegradowanym już MKS Kluczbork. Dla katowiczan miał to być kolejny krok przybliżający ich do powrotu do ekstraklasy. Po 17 minutach prowadzili już 2:0 i nic nie zapowiadało dramatu. Tymczasem ambitnie walczący gracze z Kluczborka doprowadzili do remisu 2:2 i gospodarze musieli w końcówce spotkania postawić wszystko na jedną kartę, bo remis oznaczał dla nich utratę dwóch cennych punktów. Pod pole karne zespołu gości powędrował nawet bramkarz „Gieksy” Sebastian Nowak, co nie było decyzją pozbawioną całkiem sensu, bowiem przed rokiem jako gracz Termaliki Bruk-Bet Nieciecza w takich okolicznościach zdobył właśnie bramkę. Tym razem nie okazał się jednak taki skuteczny, a jeszcze na domiar złego zamiast po stracie piłki pognać natychmiast do swojej bramki, pozostał na połowie rywali. Ale wtedy arbiter odgwizdał rzut wolny dla zespołu z Kluczborka. Piłkę błyskawicznie ustawił Tomasz Swędrowski i posłał ją do pustej bramki GKS Katowice. I takich kontrowersyjnych okolicznościach katowiczanie przegrali trzeci mecz z rzędu i na dwie kolejki przed końcem rozgrywek ich szanse na wywalczenie awansu do ekstraklasy są już iluzoryczne.
Po meczu trener „Gieksy” Jerzy Brzęczek oświadczył: „Prowadziliśmy 2:0 i przegraliśmy 2:3, co oznacza, że w tym sezonie nie zasłużyliśmy awans. Złożyłem dymisję i był to mój ostatni mecz jako trenera GKS Katowice. Życzę klubowi awansu w przyszłym sezonie”. Władze katowickiego klubu rezygnację Brzęczka przyjęły bez zbędnych ceregieli. „Jesteśmy bardzo rozczarowani ostatnimi wynikami zespołu” – podsumował menedżer klubu Dariusz Motała.