Starcie kibiców Widzewa z piłkarzami po meczu ze Zniczem Pruszków
W Widzewie Łódź wybuchł ostry konflikt między kibicami a piłkarzami i władzami klubu. Niezadowolona z postawy zespołu grupa kibiców wtargnęła po przegranym meczu ze Zniczem na boisko i poturbowała piłkarzy Widzewa, a najbardziej 18-letniego Roberta Prochownika, który dostał pięścią w twarz.
Końcówka sezonu w wykonaniu piłkarzy Widzewa była wprost beznadziejna, bo z ostatnich siedmiu meczów wygrali ledwie jeden i tak naprawdę jedynie frajerstwu zespołu GKS Katowice zawdzięczają, że jakimś cudem wczołgali się do I ligi. Ale fani łódzkiego klubu nie chcą takiej drużyny, czemu dobitnie dali wyraz po przegranym spotkaniu ze Zniczem Pruszków w ostatniej kolejce II ligi. Za sposób wyrażenia sprzeciwu wobec żałosnego stylu gry pochwalić ich rzecz jasna nie można, ale że się tak mocno wkurzyli, dziwić się specjalnie nie ma co. Zespół pod wodzą trenera Marcina Kaczmarka grał w tym sezonie dobrze od 31 sierpnia 2019 roku do 30 listopada – widzewiacy wygrali wtedy dziesięć z trzynastu meczów i wydawało się, że tak juz będzie do końca rozgrywek. Ale w rundzie wiosennej wszystko co było w grze tej drużyny najlepsze z jakiegoś powodu się popsuło i Kaczmarek nie potrafił nie tyle naprawić błędy, co nawet znaleźć ich przyczynę. Władze Widzewa próbowały zmienić szkoleniowca, tylko nikt z kwalifikacjami nie chciał tej roboty.
Kaczmarek dociągnął więc zespół do końca sezonu, chociaż gdyby liczono mu jedynie mecze rozegrane w tym roku, jego zespół zająłby dopiero 14. miejsce z ledwie jednym punktem przewagi nad strefą spadkową. a mimo to na ostatni w sezonie ligowy mecz, z broniącym sie przed spadkiem Zniczem Pruszków, na stadion Widzewa przybyło aż dziewięć tysięcy widzów. Może ci ludzie w skrytości ducha liczyli na przełamanie złej passy i wreszcie efektowne zwycięstwo swojej drużyny, po którym feta z okazji awansu na zaplecze ekstraklasy miałaby nie tylko sens, ale przede wszystkim odpowiedni smak. Niestety, zespół prowadzony przez trenera Marcina Kaczmarka znowu się skompromitował przegrywając z walczącym o utrzymanie w II lidze zespołem z Pruszkowa 0:1. Na szczęście dla widzewiaków trzeci w tabeli GKS Katowice tylko zremisował 1:1 z Resovią i jedynie dogonił ich w liczbie punktów, ale ponieważ miał gorszy bilans bramkowy, ostatecznie bezpośredni awans do I ligi, oprócz zwycięzcy rozgrywek Górnika Łęczna, wywalczył też z drugiego miejsca Widzew. Obecni na meczu ze Zniczem fani łódzkiego klubu wygwizdali i swoich piłkarzy, nie szczędząc im także wulgarnych wyzwisk. W pewnym momencie grupa kibiców przeskoczyła przez barierki i wbiegła na murawę, domagając się od graczy Widzewa, żeby oddali koszulki, bo nie są godni ich nosić. Rutyniarze, których w kadrze Widzewa jest większość, wiedzieli czym pachnie w takich sytuacjach sprzeciw, więc oddawali trykoty bez słowa i szybko zmykali do szatni. Opór stawiali za to młodzi gracze, jak 22-letni Adam Radwański czy 18-letni Robert Prochownik, który w spotkaniu ze Zniczem zaliczył debiut w barwach Widzewa. W starciu z zamaskowanymi osiłkami nie mieli jednak większych szans i obaj oberwali, a najbardziej Prochownik, który dostał pięścią w twarz. Policja musiał użyć armatek wodnych i gazu łzawiącego, co sprawiło, że zamiast wielkiego piłkarskiego święta, na wciąż pachnącym nowością stadionie Widzewa, na którym od dwóch sezonów na każdym meczu Widzewa zasiada komplet publiczności, rozegrały się sceny jak z najgorszych czasów kibolskiego rozpasania.
W poniedziałek grupa kibicowska zrzeszona po szyldem „Wiara spod Zegara” opublikowała na Facebooku swoje własne oświadczenie w sprawie sobotnich wydarzeń. Oto jego oryginalna wersja: „Po wczorajszym meczu „osiągnięty sukces” , a raczej „dar od losu” świętowali skórokopy w koszulkach z naszym herbem. Podzielacie ich entuzjazm? Nas nie dziwi ich radość. Dzięki promocji do wyższej ligi wszyscy otrzymają większą o 20% miesięczną pensję. Też byście się cieszyli gdybyście zawalili swoją robotę, a mimo tego dostali podwyżkę, co nie? Mimo wszystko zakładamy, że większości z was byłoby wtedy jeśli nie wstyd to chociaż niezręcznie, spojrzeć w oczy swojemu szefowi lub kolegom z zespołu byłoby zwyczajnie głupio. Skórokopom Widzewa głupio nie było bawiąc się do późnych godzin i wrzucając w neta fot ze świętowania „sukcesu”. Odnośnie pożal się Boże incydentu jaki miał miejsce na płycie boiska informujemy, że potępiamy takie zachowanie, a sprawca tego nikczemnego czynu powinien się samodzielnie ukamienować. Fakt, gdyby finał sezonu odegrał się w innych, radosnych okolicznościach sytuacja pewnie by się nie wydarzyła. Z tego miejsca ślemy pozdrowienia dla Roberta Prochownika. Nie traktuj tego czynu osobiście, a za wyłapany cios przeprosić powinni Cie koledzy z zespołu, którzy to głównie swoją postawą wywołali takie odruchy, za które Ty niewinnie chłopaku oberwałeś. Czasem tak bywa w życiu, że obrywa się za kogoś bo do Ciebie pretensji nikt mieć nie może” (pisownia oryginalna).
Kibice Widzewa do tej pory byli najbardziej ofiarnymi sponsorami Widzewa. To ich pieniądze uratowały ten klub kilka lat temu od całkowitego upadku i to za ich pieniądze, choćby ze sprzedaży rok w rok ponad 16 tysięcy karnetów, co jest rekordem w polskim futbolu, zarząd klubu mógł budować zespół, którego celem jest powrót do ekstraklasy. Obecna prezes Widzewa Martyna Pajączek wybrała jednak kiepską strategię do zaspokojenia oczekiwań najważniejszego sponsora klubu, bo dzisiaj są nim właśnie kibice. Postawiła na kosztującą krocie armię zaciężnych piłkarzy w zaawansowanym już wieku, a na ich trenera wybrała szkoleniowca bez żadnych sukcesów na koncie – Marcina Kaczmarka. Na awans, choć w kiepskim stylu, te pomysły jeszcze starczyły, ale na utrzymanie się w I lidze, nie mówiąc o wywalczeniu awansu do klubowej elity, już z pewnością nie, dlatego Kaczmarek został zwolniony niemal nazajutrz po wywalczeniu awansu. Jego następca musi radykalnie odmienić styl gry zespołu, bo inaczej w nowym sezonie takich awantur, jak ta po meczu ze Zniczem, może być znacznie więcej.