Znakomity kubański siatkarz Wilfredo Leon od półtora roku ma polskie obywatelstwo, ale wciąż nie może grać naszej reprezentacji, choć bardzo tego pragnie. Skutecznie przeszkadza w tym siatkarska federacja Kuby.
Leon ma 23 lata, jest przyjmującym uważanym za jednego z najlepszych siatkarzy świata. Na co dzień występuje w drużynie gwiazd, jaką jest rosyjski Zenit Kazań. Swoich niesamowitych umiejętności dowiódł nie tylko w rozgrywkach klubowych (m.in. ma na koncie już dwa triumfy w Lidze Mistrzów), ale i w reprezentacyjnych. W 2010 roku zdobył z Kubą srebrny medal mistrzostw świata. Już jako 17-latek był kapitanem narodowej drużyny. Gdy latem 2015 roku uzyskał polskie obywatelstwo większość fanów naszej siatkarskiej reprezentacji liczyła, że ten wybitny zawodnik dołączy do biało-czerwonych.
Ale przed igrzyskami w Rio de Janeiro działacze kubańskiej federacji w ogóle nie chcieli rozmawiać z PZPS o zgodzie na występy Leona w polskiej kadrze. A Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej (FIVB) na razie nawet nie myśli o liberalizacji przepisów regulujących zasady zmiany barw narodowych przez zawodników. Podczas październikowego kongresu w Argentynie FIVB odrzuciła wszelkie propozycje w tej sprawie, a ponieważ głównym orędownikiem status quo jest szef tej organizacji Ary Graca, to raczej do końca jego kadencji, która upływa w 2024 roku, raczej nic się w tej kwestii nie zmieni. Dlatego Wilfredo Leon musi liczyć na przychylność działaczy kubańskiej federacji.
Wygląda jednak na to, że na Kubie siatkarskim uciekinierom z tego kraju nikt nie zamierza ułatwiać życia. W podobnej sytuacji co Leon znajduje się też inny wybitny zawodnik Joandro Leal, zabiegający o możliwość gry w reprezentacji Brazylii. Występujący obecnie w zespole Włoch Osmany Juantorena obywatelstwo tego kraju otrzymał w 2011 roku, lecz na zgodę kubańskiej federacji na występy z barwach Italii czekał ponad cztery lata.
Ale kubańscy działacze nie zawsze są wspaniałomyślni, o czym przekonuje przykład Leonela Marshalla. Ten siatkarz uciekł w 2002 roku i od tamtej pory występował w klubach włoskiej ligi, ale gdy poprosił siatkarską federację Kuby o zgodę na zmianę barwa narodowych, usłyszał odpowiedź odmowną. Wbrew pozorom nie chodzi tu o pieniądze, bo gdyby o nie chodziło, to Wilfredo Leon z własnej kieszeni byłby pewnie w stanie zapłacić za certyfikat, a już na pewno na taki wydatek byłoby stać PZPS.
Szefowie kubańskiej siatkówki zdają sobie jednak sprawę, że godząc się na takie rozwiązanie w krótkim czasie straciliby wszystkich najlepszych zawodników. Dlatego Leon w naszej kadrze, o ile kiedyś zagra, to nie wcześniej niż na trzy lata.