Wybory nowego prezesa Polskiego Związku Tenisowego odbędą się 20 maja, ale już trwa zacięta walka o ten fotel. Najostrzej poczyna sobie Mirosław Skrzypczyński, którego aktywnie wspiera ojciec i współtwórca sukcesów naszej najlepszej tenisistki Robert Radwański.
Nie ulega wątpliwości, że polski tenis pod rządami obecnego prezesa Jacka Muzolfa popadł w głęboki kryzys. Po rezygnacji Agnieszki Radwańskiej z występów w reprezentacji, a wraz z nią także trenera Tomasza Wiktorowskiego, nasz zespół wypadł trwale ze światowej elity. Podobną jazdę w dół zaliczyli nasi tenisiści, gdy tylko kontuzje wyłączyły z gry Jerzego Janowicza. Jeśli dodamy do tego nieudane starty w igrzyskach olimpijskich kosztowne błędy z doborem nawierzchni przy organizacji meczów w Pucharze Davisa i Pucharze Federacji, to z punktu widzenia kibica obraz tej dyscypliny sportu wygląda katastrofalnie.
Kibice nie mają jednak wpływu na obsadę najważniejszych stołków w Polskim Związku Tenisowym. Na razie znamy jednego chętnego. W wyborcze szranki jako pierwszy stanął Mirosław Skrzypczyński, członek obecnego zarządu PZT oraz szef Lubuskiego Związku Tenisowego. Zaczął jak to jest u nas w zwyczaju od totalnej krytyki aktualnie panującego prezesa. „To, co się dzieje w związku, ma charakter patologiczny” – twierdzi Skrzypczyński i na potwierdzenie przedstawia projekt protokołu z posiedzenia Komisji Rewizyjnej PZT z 15 listopada ubiegłego roku oraz audyty sporządzone przez niezależne podmioty. Wynika z nich między innymi to, że związek nie posiada aktualnego wpisu do KRS-u, przez co formalnie w ogóle nie może ubiegać się o jakiekolwiek dotacje z puli ministerstwa sportu. Według Skrzypczyńskiego na trzy tygodnie zniknął dziennik uchwał związku i nie wiadomo, co działo się z nim w tym okresie. A w nim są dowody na większość malwersacji dokonywanych za pośrednictwem powołanej przez PZT spółki Tenis Polski, na czele której stał Marcin Śmigielski, pełniący tez przez jakiś czas funkcję dyrektora finansowego związku. W umowie z nim nie sprecyzowano zakresu jego obowiązków, mimo to od lutego do września 2016 roku łącznie z prowizjami wypłacono mu tytułem wynagrodzenia 327 tys. złotych. „W tej sprawie dotarliśmy do czterech różnych wersji protokołów. Za każdym razem są na nim podpisy innych osób, inni są także protokolanci i treść samych uchwał” – grzmi Skrzypczyński.
Jednym z jego najważniejszych sojuszników jest Robert Radwański, ojciec najlepszej polskiej tenisistki. Jego z kolei zdaniem problemy ekipy prezesa Jacka Muzolfa zaczęły się dwa lata temu. „Zorganizowany w Arenie Kraków mecz Polska – Rosja w Pucharze Federacji okazał się sukcesem finansowym. PZT zarobił na tej imprezie dwa miliony złotych, a z dotacjami na rozwój tenisa młodzieżowego w kasie związku nagle pojawiło się około ośmiu milionów złotych. To już są grube pieniądze, ale trzeba jeszcze umieć nimi odpowiednio zarządzać i je sensownie wydawać. A nawet jeśli się twego nie potrafi, to wystarczy po prostu nie kraść” – diagnozuje problem Radwański.
Wybory nowych władz Polskiego Związku Tenisowego odbędą się 20 maja. Do tego czasu pewnie jeszcze trochę brudów wypłynie.