Wielkie rzeczy działy się w rewanżowych meczach 1/8 finału Ligi Mistrzów. Nieprawdopodobnego wyczynu dokonała zwłaszcza drużyna Barcelony, która po wyjazdowej porażce 0:4 z Paris St. Germain, u siebie na Camp Nou wygrała 6:1.
Barcelona dokonała niemożliwego i została pierwszą drużyną w historii Ligi Mistrzów, która zdołała awansować po porażce w pierwszym meczu 0:4. Zdumiewające w wyczynie drużyny trenera Luis Enrique jest to, że do 88. minuty wygrywała tylko 3:1. Wtedy to gola z rzutu wolnego strzelił Neymar, a dwie minuty później Brazylijczyk podwyższył na 5:1 egzekwując rzut karny podyktowany po dyskusyjnym faulu na nim. Rozstrzygającą o awansie bramkę na 6:1 rezerwowy Sergi Roberto zdobył w 95. minucie, dosłownie w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry, wykorzystując panikę w paryskim zespole.
Piłkarze Paris St. Germain po meczu szybko uciekli do szatni i tego wieczoru byli dla dziennikarzy niedostępni. Ich zachowanie nie dziwi, bo przecież nawet w najczarniejszych scenariuszach nie przewidywano, że mogą na Camp Nou całkowicie roztrwonić kapitał wypracowany dwa tygodnie wcześniej w pierwszym spotkaniu na swoim boisku. Po przylocie do Paryża na lotnisku czekali już na nich wściekli kibice. Graczom PSG trudno będzie teraz odzyskać ich sympatię.
Nieprawdopodobny wyczyn Barcelony zepchnął w cień nie mniej godną uwagi wiktorię Bayernu Monachium nad Arsenalem Londyn. Bawarczycy u siebie rozgromili „Kanonierów” 5:1, co już było znaczącym wyczynem, ale nikt nie stawiał, że w rewanżu na Emirates Stadium zdołają powtórzyć ten wynik. Do przerwy nic nie zapowiadało klęski angielskiej drużyny, która po golu Teo Walcotta prowadziła od 20. minuty i miała kilka okazji na podwyższenie wyniku. Dominację „Kanonierów” przerwał w 55. minucie Robert Lewandowski, który jedną akcją w polu karnym Arsenalu upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu. Najpierw zmusił obrońcę gospodarzy Laurenta Koscielnego do faulu na nim, za co pilnujący go indywidualnie Francuz o polskich korzeniach został ukarany drugą żółtą kartką i w efekcie czerwoną, a następnie zamienił rzut karny na wyrównującą bramkę. Od tego momentu „Kanonierzy” już nie mieli na boisku nic do powiedzenia. Z każdym kolejnym golem Bayernu trybuny stadionu coraz bardziej pustoszały, a ci kibice Arsenalu, którzy wytrzymali do końca, głośno domagali się dymisji Arsene’a Wengera.
W dwóch pozostałych spotkaniach Real Madryt powtórzył w Neapolu wynik z pierwszego meczu i pokonał SSC Napoli 3:1, a Borussia Dortmund rozgromiła Benficę Lizbona 4:0, odrabiając z nawiązką porażkę 0:1 poniesioną w stolicy Portugalii. Trzy gole strzelił Pierre-Emerick Aubameyang i zrównał się w klasyfikacji strzelców z Lewandowskim. Obaj mają po siedem trafień i cztery straty do prowadzącego Leo Messiego.