W piątek o co grać miały już tylko Agnieszka Radwańska i Czeszka Karolina Pliskova. Stawką w ich pojedynku był awans do półfinału WTA Finals 2016. Wcześniej miejsca w czołowej czwórce zapewniły już sobie Swietłana Kuzniecowa, Angelique Kerber i Dominika Cibulkova.
Jako pierwsza awans do półfinału już w środę uzyskała Rosjanka Swietłana Kuzniecowa, paradoksalnie dzięki zwycięstwu Agnieszki Radwańskiej z Hiszpanką Garbine Muguruzą, ale oczywiście 31-letnia rosyjska tenisistka sama przyczyniła się to tego najbardziej, pokonując najpierw Polkę, a w drugiej kolejce spotkań Czeszkę Karolinę Pliskovą. W drugiej grupie rywalizacja o awans do półfinału rozstrzygnęła się w czwartek, w ostatniej serii gier. W pierwszym pojedynku zmierzyły się Słowaczka Dominika Cibulkova z Rumunką Simoną Halep i nieoczekiwanie wygrała ta ta pierwsza, dzięki czemu wróciła do gry o półfinał. Ale żeby awansować do najlepszej czwórki, Angelique Kerber musiała pokonać Amerykankę Maduson Keys w dwóch setach. Liderka rankingu WTA, chociaż miała już awans w kieszeni, nie bawiła się w żadne zawiłości. Wyszła na kort żeby wygrać i wygrała pewnie w dwóch setach 6:3, 6:3. Tym samy z grupy czerwonej w turnieju pozostały Kerber i Cibulkova, a do domu wróciły Halep i Keys. Warto zauważyć, że Słowaczka w pewnym sensie skopiowała zeszłoroczny wyczyn Radwańskiej, która wtedy także mimo porażki w dwóch pierwszych pojedynkach awansowała do półfinału.
Krakowianka widać lubi jednak trzymać swoich fanów w niepewności do końca, bo w tym roku tez im zafundowała huśtawkę emocji. Po porażce w pierwszym meczu z Kuzniecową było jasne, że nasza najlepsza tenisistka musi koniecznie wygrać kolejny pojedynek z Garbine Muguruzą. Hiszpanka też była „pod ścianą”, bowiem w pierwszej kolejce uległa Pliskovej. Po raz ostatni obie tenisistki grały ze sob rok temu, w Singapurze, wtedy jednak był to półfinał WTA Finals. Po stojącym na wysokim poziomie spotkaniu wygrała wtedy Radwańska. Tym razem Polka znowu okazała się lepsza od Hiszpanki, pokonując ją 7:6(1), 6:3.
Przy prowadzeniu naszej tenisistki 2:1 w pierwszym secie nastąpił festiwal czterech przełamań z rzędu. Radwańska prowadziła 3:1 i 4:2, ale Muguruza wróciła do gry. Hiszpanka wygrała trzy gemy z rzędu i z 4:2 zrobiło się 4:5 po kolejnym przełamaniu. Kolejnego gema Hiszpanka rozpoczęła jednak od podwójnego błędu serwisowego. Po chwili kapitalny lob Agnieszki ustawił ją w dobrej pozycji do odrobienia straty przełamania. Polka nie zmarnowała tej okazji, by zaraz objąć prowadzenie 6:5. Muguruza znalazła się w trudnej sytuacji, ale zachowała zimną krew i doprowadziła do tie-breaka. Radwańska miała piłkę setową, lecz rywalka odpowiedział dwoma asami. W tie-breaku nie miała już jednak nic do powiedzenia. Dodatkową rozgrywkę Polka wygrała 7-1. Drugiego seta znakomicie rozpoczęła Muguruza, obejmując prowadzenie 2:0. Agnieszka szybko jednak odrobiła stratę przełamania. przy stanie 3:3 doszło do kluczowego w tym secie przełamania na korzyść Polki. Co prawda rywalka prowadziła 30:0, ale cztery punkty z rzędu zapisała na swoim koncie Radwańska. Przy swoim serwisie Polka rozprawiła się z rywalką do zera, kończąc gema na 5:3 asem serwisowym. Załamana Hiszpanka nie powalczyła już w kolejnym gemie, a Polka wykorzystała pierwszą piłkę meczową.
Żegnając się z turniejem mistrzyń już po fazie grupowej Hiszpanka nie powtórzy swojego wyniku z ubiegłego sezonu, kiedy to dotarła do półfinału i przegrała w nim z Polką. Mimo to po meczu zdobyła sie na kilka ciepłych słów pod adresem rywalki. „Ten kort bardzo sprzyja grze Agnieszki, ale nawet bez tego jest bardzo trudną oponentką. Rzecz jasna, każda rywalka jest wymagająca, ale zarówno w tym meczu, jak i przed rokiem to z nią miałam największe problemy. Agnieszka zmusza na korcie do myślenia, do urozmaicania uderzeń, poza tym trzeba być przygotowanym fizycznie na dużo więcej biegania po korcie. Jest bardzo solidna, nie popełnia wielu błędów, jest wszędzie. Ma dobre oko i potrafi odczytać twoje zamiary, przez co zmierza w tym kierunku zanim zdążysz tam zagrać. Do tego ma w repertuarze mnóstwo wspaniałych zagrań i ogromny talent. Przegrać z nią to żadna ujma – stwierdziła na pożegnanie Singapuru Muguruza.
Radwańska zrewanżował się Hiszpance w znacznie bardziej powściągliwych słowach. „Czuję ogromna ulgę. Tutaj nie ma łatwych meczów, dlatego cieszę się, że pokonałam Garbine w dwóch setach. Grałam solidnie, trafiałam w odpowiednich momentach. Mam nadzieję, że wygram także kolejne starcie, z Karoliną Pliskovą. Będzie to trudna przeprawa i nie ma się co sugerować faktem, że mam w potyczkach z nią korzystny bilans” – stwierdziła polska tenisistka.
A oto co powiedziała o piątkowej rywalce Karolinie Pliskovej. „Nasze ostatnie mecze były bardzo wyrównane, ale cieszę się, że z nią zagram, bo zazwyczaj jest tak, że z kolejną rywalką mam gorszy bilans spotkań, na przykład z Sereną Williams. A teraz przynajmniej jest tu ktoś z kim mam dodatni bilans” – przyznała z uśmiechem Radwańska, która z Pliskovą jeszcze w swojej karierze nie przegrała. Czeska tenisistka co prawda odgrażała się, że postara się w końcu z Polką wygrać. Miejmy nadzieję, że tym razem jeszcze złej passy nie przełamie i w sobotę będziemy mogli się emocjonować „polskim półfinałem” Kerber – Radwańska.