9 listopada 2024

loader

Zaczęli turniej od porażek

Reprezentacja Polski piłkarzy ręcznych przegrała dwa pierwsze mecze w mistrzostwach świata we Francji. Biało-czerwoni ulegli Norwegii 20:22 oraz Brazylii 24:28 i w poniedziałek zmierzą się w meczu „o wszystko” z Rosją.

Trener zespołu Norwegii Christian Berge przed meczem z Polakami przestrzegał, żeby ich nie lekceważyć. Obawiał się zwłaszcza 21-letniego wielkoluda Tomasza Gębali. I rzeczywiście, rozgrywający polskiej drużyny sprawił im sporo problemów. Ale inni gracze ekipy biało-czerwonych także stanęli na wysokości zadania. Niestety, w końcówce wyrównanego meczu Polacy stracili koncentrację i pozwolili Norwegom na wywalczenie dwubramkowej przewagi. Ale w sumie wypadli obiecująco. Oprócz wspomnianego Tomasz Gębali, który zdobył sześć bramek, wyróżnili się też bramkarz Adam Malcher oraz najskuteczniejszy w naszej drużynie skrzydłowy Michał Daszek (siedem goli). Po tym spotkaniu w sercach polskich kibiców pojawiła się nadzieja, że mimo nieobecności największych gwiazd nasza odmłodzona reprezentacja nie będzie we francuskim turnieju tylko „chłopcem do bicia”.
W sobotę ten optymizm rozwiał się jak dym. Mecz z Brazylią nasi szczypiorniści zaczęli fatalnie. Przez pierwsze siedem minut biało-czerwoni nie potrafili ani razu pokonać bramkarza rywali, sami natomiast dali sobie rzucić pięć bramek. Brazylijczycy tak łatwo uzyskanej przewagi nie roztrwonili i utrzymywali ją praktycznie do ostatniego gwizdka sędziego. Tylko w końcówce spotkania na chwilę pozwolili Polakom zbliżyć się na trzy bramki, ale wtedy było już jasne, że rywalom nie starczy czasu na całkowite odrobienie strat.
Najlepiej w reprezentacji Polski zagrał Paweł Paczkowski, który rzucił sześć bramek. Cztery trafienia miał też Mateusz Jachlewski. W bramce tym razem kompletnie zawiódł Malcher, którego zastąpił Adam Morawski, ale on także, choć zaliczył kilka efektownych interwencji, nie zdołał wpłynąć znacząco na przebieg meczu. W sumie jednak nasz zespół zagrał znacznie gorzej niż w spotkaniu z Norwegią, a niewykorzystanie siedmiu akcji ofensywnych z rzędu w pierwszym minutach spotkania z Brazylijczykami zostanie zapisane czarnymi zgłoskami w historii polskiego szczypiorniaka. Takiej wpadki nic nie usprawiedliwia, a już na pewno nie brak doświadczenia w wielkich imprezach. „Gorzej już zagrać nie można” – przyznał szczerze trener Dujszebajew.
Plan minimum wytyczony biało-czerwonym w tych mistrzostwach zakładał wyjście z grupy, a mieliśmy o to walczyć z zespołami Japonii i właśnie Brazylii, bo jeszcze przed turniejem było oczywiste, że w starciach z ekipami Francji, Rosji i Norwegii nasza niedoświadczona drużyna nie ma szans. Ale po porażce z canarinhos ten plan się załamał i teraz trzeba będzie szukać punktów w spotkaniach z potentatami. Już w poniedziałek podopieczni Dujszebajewa zmierzą się z Rosją, potem z teoretycznie najsłabszą w grupie Japonią, a na koniec z gospodarzami turnieju Francuzami.

trybuna.info

Poprzedni

Niedziela będzie dla nas…

Następny

Belka w Moskwie