Szczypiorniści Łomży Vive Kielce nie zdołali przywieźć z wyprawy na Białoruś kompletu punktów. Kielczanie przegrali z Mieszkowem Brześć 30:35, ponosząc drugą porażkę w obecnej edycji Ligi Mistrzów.
Koronawirus wywrócił kalendarz gier do góry nogami. W poprzednim tygodniu mistrzowie Polski rozegrali dwa spotkania w Lidze Mistrzów EHF. Najpierw we wtorek na własnym parkiecie pokonali FC Porto 32:30, a już kilkanaście godzin później grzali autokarem do przygranicznego Brześcia, na kolejny mecz, z Mieszkowem. Kielczanie zaczęli dobrze – od prowadzenia 2:0, ale gospodarze na swoim boisku są groźni nawet dla najmocniejszych drużyn. Przekonały się już o tym najpotężniejsze kluby w Europie – tylko w tym sezonie przegrały w Brześciu Paris Saint-Germain HB i MOL-Pick Szeged, a SG Flensburg-Handewitt wygrał tu dosłownie rzutem na taśmę. W czwartek do grona pokonanych dołączyli gracze Łomży Vive. Białoruski zespół szybko przejął inicjatywę i zaczął dyktować warunki gry. Kielczanie schodzili na przerwę przegrywając 11:15 i po zmianie stron tej straty nie zdołali już odrobić, a cały mecz przegrali różnicą pięciu bramek. To dopiero druga porażka kieleckiego zespołu w starciach z Mieszkowem – wcześniej ulegli tu 25:28. Wpadkę podopiecznych trenera Tałanta Dujszebajewa da się jednak usprawiedliwić zmęczeniem, bo terminarz gier mają bardzo napięty – z Mieszkowem grali czwarty mecz w ciągu tygodnia.
Niewykluczone, że ta porażka może nawet pogrzebać szanse kieleckiej ekipy na zajęcie pierwszego miejsca w grupie, z drugiej jednak strony po zmianie regulaminu rozgrywek Ligi Mistrzów lokata w ścisłej czołówce nie daje już takich korzyści jak kiedyś. EHF podała niedawno wiadomość, że w związku z wieloma zaległymi meczami wszyscy uczestnicy Ligi Mistrzów awansują do fazy pucharowej. A Łomża Vive nawet jeśli nie zajmie pierwszego miejsca w grupie, to ma duże szanse na drugą lokatę. Teraz jednak nie mają już o co się szarpać, bo i tak kielczanom przyjdzie bić się o awans w 1/8 finału.