Rywalki Marii Szarapowej krytykują przywileje jakimi organizatorzy turnieju Porsche Cup w Stuttgarcie obdarzyli wracającą po dyskwalifikacji za doping rosyjską tenisistkę. Ale kibice tłumnie przybyli na jej pojedynek z Włoszką Robertą Vinci.
Powrotowi Szarapowej na zawodowe korty towarzyszyła medialna burza wywołana nieprzychylnymi komentarzami sporej grupy jej potencjalnych rywalek, w tym Karoliny Woźniackiej i Agnieszki Radwańskiej, które w odwecie menedżer Rosjanki, Max Eisenbud, nazwał lekceważąco „tenisowymi wyrobniczkami”, które nigdy nie wygrały Wielkiego Szlema, więc mogą być tylko „czeladnicznikami” u boku takich mistrzyń rakiety jaką jest Szarapowa. Na tę co najmniej niestosowną uwagę zareagowały natychmiast władze WTA i udzieliły Eisenbudowi reprymendy, która miała zakończyć całą sprawę, ale zanim to zrobiły menedżerowi Szarapowej zdążyła odpyskować Radwańska. Polka była w kiepskim humorze, bo właśnie przegrała w I rundzie Porsche Cup z 43. w rankingu WTA Rosjanką Jekateriną Makarową, więc gdy dziennikarze zapytali ją co sądzi o wypowiedzi Eisenbuda na swój temat, odpowiedziała równie złośliwie – „A kto to jest ten facet?”. Radwańska rzecz jasna doskonale wie, kim jest Max Eisenbud, bo oprócz bycia menedżerem Szarapowej ten gość jest także wiceprezesem agencji menedżerskiej IMG Tennis, której jedną z klientek jest też najlepsza polska tenisistka. Można powiedzieć, że była to kłótnia w rodzinie, ale Radwańskiej ten spór może poważnie zaszkodzić w karierze.
A to dlatego, że krakowiankę z niewiadomego powodu dopadł głęboki kryzys formy, czego dowodem jest choćby porażka z Makarową, pierwsza poniesiona z rąk tej tenisistki od trzech lat. Polka zdołała wygrać z walczącą zawzięcie o każdą piłkę Rosjanką zaledwie sześć gemów. Tłumaczenie, że na ziemnej nawierzchni nasza tenisistka nie czuje się najlepiej nikogo dzisiaj nie przekonuje, skoro w Stuttgarcie przed rokiem potrafiła dojść do półfinału. Radwańska jest po prostu w słabej formie i nawet dobrze się stało, że tak szybko odpadła, bo w II rundzie musiałaby zmierzyć się z podrażnioną jej wypowiedziami Szarapową, co mogłoby się skończyć dla Polki kompromitującą porażką.
Co prawda Roberta Vinci stawiła Rosjance twardy opór i uległa jej po zaciętej walce 5:7, 3:6, ale pamiętajmy, że Włoszka to finalistka US Open sprzed dwóch lat i pogromczyni Sereny Williams w półfinale tamtego turnieju. W starciu z Szarapową starczyło jej jednak sił tylko na jeden set. Po meczu „piękna Maria” odpowiedziała cierpko na pretencje rywalek: „Przyjechałam tutaj bez żadnego rankingu. Nie otrzymałam dzikiej karty, dzięki której dadzą mi trofeum czy złotą paterę. Nie mogę kontrolować słów, jakie padają z ust mojego agenta. Od 15 miesięcy śledził wszystkie komentarze. Ma prawo do wyrażenia własnej opinii” – stwierdziła rosyjska tenisistka.