Niemiecki kontrwywiad wojskowy zdemaskował 20 islamistów w Bundeswehrze – podała prasa niemiecka. Co istotne – ci ludzie nie pochodzą z poboru; w Niemczech jest armia zawodowa. Kontrwywiad uważa, że to kręgi islamistyczne ślą rozmyślnie swoich ludzi do służby zawodowej dla pobrania nauki posługiwania się z bronią.
Agenci kontrwywiadu sprawdzają 60 dalszych przypadków żołnierzy podejrzanych o wyznawanie ideologii wojującego islamu. Minister obrony, Ursula von der Leyen zapowiada prześwietlanie od lipca 2017 r. wszystkich chcących zaciągnąć się do wojska, czyli ok. 20 tys. osób rocznie. A stosowną ustawą Bundestag zajmie się za kilka dni. Dodajmy, że 26 proc. żołnierzy Bundeswehry w stopniu szeregowca i starszego szeregowca pochodzi z rodzin imigranckich, ale ilu z muzułmańskich, nie ujawniono. Wszyscy są obywatelami Niemiec.
Tymczasem na rok przed wyborami do Bundestagu, zjazd bawarskiej Unii Chrześcijańsko-Społeczna (CSU) przyjął jednogłośnie program, który domaga się od rządu ograniczenia liczby osiedlanych w kraju migrantów – co jest sprzeczne ze stanowiskiem szefowej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU), kanclerz Angeli Merkel, która twierdzi, że wyznaczenie limitu byłoby „niezgodne z konstytucją i międzynarodowymi zobowiązaniami Niemiec”.
CSU, na czele której stoi premier Bawarii, Horst Seehofer współrządzi na szczeblu federalnym z CDU oraz socjaldemokracją (SPD). CDU i CSU to partie „siostrzane”. CSU działa w Bawarii, CDU w pozostałych 15 landach. Po raz pierwszy w historii szef CDU (Merkel od 2000 r.) nie wziął udziału w zjeździe CSU; również Seeehofer nie przybędzie na grudniowy zjazd CDU.
CSU chce, by wyznaczyć limit przyjmowanych migrantów na poziomie 200 tys. rocznie. Merkel odmawia odrzucenia polityki „otwartych drzwi”, którą ogłosiła w zeszłym roku. Program CSU jest jeszcze w paru punktach nie do przyjęcia dla CDU. Opowiadając się za obroną chrześcijańskich wartości Zachodu, odrzuca podwójne obywatelstwo, wielokulturowość, islamskie stroje kobiece, małżeństwa dzieci, tworzenie sal modlitewnych w budynkach publicznych. Domaga się też od wszystkich, którzy przebywają do Niemiec uznania panującej w kraju kultury i odrzuca islam polityczny (zaznaczając, że nie islam jako religię). Tymczasem Merkel głosi, że trzeba przyjąć do wiadomości, iż islam jest częścią kultury niemieckiej.
CSU ogłosiła nowy program w chwili, gdy organizacje pozarządowe udzielające pomocy migrantom na Morzu Śródziemnym oskarżyły Unię Europejską o odwracanie głowy od tragedii tysięcy ludzi, którzy utonęli, starając się dotrzeć do Europy. Co charakterystyczne, wciąż tabu pozostaje postawa Angeli Merkel, która odmawia odrzucenia polityki otwartych drzwi. Przy dzisiejszych możliwościach komunikacyjnych jest to z jej strony pośrednia zachęta dla ludzi w Afryce i Azji do ruszenia w kierunku Niemiec.
To na Merkel ciąży w dużej mierze odpowiedzialność za śmierć tysięcy ludzi w wodach Morza Śródziemnego (tych, którzy zginęli w górach i pustyniach Afryki nikt nie zliczy). Od początku roku utonęło już co najmniej 4 220 ludzi – o 725 więcej, niż w tym samym okresie 2015 r. Są to osoby wysyłane na śmierć przez kwitnące gangi przemytników ludzi.
„Wobec nowego skandalicznego rekordu, UE nie może już dłużej zachowywać się tak, jakby nic się nie stało, i sama staje się współwinna pogłębiającego się dramatu” – ogłosił Tommaso Fabbri, kierujący włoskim oddziałem organizacji Lekarze bez Granic (MSF). Podobnie, pomagająca migrantom organizacja MOAS (Migrant Offshore Aid Station) z siedzibą na Malcie, zażądała zmiany postawy Europy wobec „problemu uchodźców”.
Znamienne, że organizacje te nie domagają się położenia kresu geszeftowi przemytu ludzi, ani nie wzywają Angeli Merkel, by przestała zachęcać biedaków trzecioświatowych do szukania łatwego chleba w Europie. Pośrednio więc wspierają i przemytników i Merkel. Podobnie, jak premier Włoch, Matteo Renzi. Ten z kolei rozwiązanie widzi w umieszczeniu przemycanych do Europy ludzi w takich krajach, jak Polska.