Miażdżące zwycięstwo odniósł 67-leni Jeremy Corbyn w głosowaniu członków partii, którzy za jego przewodzeniem brytyjskiej Partii Pracy wypowiedzieli się większością 331 tys. do 193 tys., które dostał jego konkurent, Owen Smith.
Zwycięstwo to ani trochę nie zmartwiło kierownictwa Partii Konserwatywnej, które uważa, że liderowania Corbyna za gwarancję następnego zwycięstwa wyborczego konserwatystów. Podobnie zresztą sądzi większość część posłów Partii Pracy, którzy w końcu czerwca wyrazili mu wotum nieufności, co jednak nie było wiążące. Corbyn odmówił ustąpienia i kandydował ponownie.
Od tego czasu jeszcze więcej posłów było przeciw Corbynowi, ale zwykłemu członkowi Partii Pracy Corbyn podoba się, bowiem głosi program, który z grubsza obiecuje dobrobyt poprzez rozdawnictwo pieniędzy. I zwycięstwo Corbyna ogłoszone na dorocznej konferencji laburzystów w Liverpoolu było jeszcze większe niż rok temu, kiedy przejmował stery opozycji.
Główne zarzuty działaczy Partii Pracy pod adresem Corbyna dotyczą jego wątpliwej kampanii za pozostaniem W. Brytanii w UE przed referendum z 23 czerwca. Corbyn mówił wtedy, że jego poparcie dla pozostania kraju w Unii to „siedem na dziesięć”. Po przegranym referendum z gabinetu cieni Partii Pracy odeszło 12 „ministrów”.
Generalnie popularność Corbyna bierze się stąd, że obiecuje zainwestować 500 miliardów funtów z kiesy państwowej w tworzenie nowych miejsc pracy, budowę tanich domów, szkół i rozbudowę szkolnictwa, darmowej opieki zdrowotnej przy jednoczesnym podnoszeniem płac, wyrównywaniu dochodów oraz ściganiu oszustów podatkowych i uszczelnianiu systemu podatkowego (co ma dostarczyć skarbowi państwa dodatkowych miliardów).