Od dawna wiadomo, że bałtyckie kraje maja problem z właściwą oceną roli najbardziej ponurych i krwawych symboli nazistowskiego reżimu.
Tym razem z okazji do kompromitacji ochoczo skorzystał Artis Pabriks, łotewski minister obrony. Oświadczył on otóż dziennikarzom, że żołnierze łotewskiego Legionu Waffen SS, sformowanemu w 1943 roku i podporządkowanemu dowództwu 6 korpusu SS, to „duma łotewskiego narodu i państwa. Naszym obowiązkiem jest głęboko czcić tych patriotów Łotwy”, mówił minister obrony państwa, będącego członkiem NATO, werbalnie opowiadającym się za demokracją. Minister dodał też, że nikomu nie wolno pozwalać „bezcześcić” pamięci o nich.
Warto uświadomić sobie, że minister sojuszniczego z Polską państwa łotewskiego tak wzruszająco mówi o pamięci wobec jednostki, która brała udział w zbrodni wojennej w Podgajach, w której spalono żywcem polskich żołnierzy I Armii Wojska Polskiego.
W 2017 roku były deputowany łotewskiego Sejmu, w przeszłości esesman wspomnianej jednostki wydał ponownie książkę „Łotewski legion w prawdziwym świetle”, w której usprawiedliwiał zbrodnicze działania swoich kolegów i swoje własne. Komitet Śledczy Rosji wszczął w tej sprawie śledztwo. Nie słychać, by jakikolwiek inny kraj europejski w jakikolwiek sposób na poziomie oficjalnym zareagował na tą gloryfikację formacji SS.
Jest hańbą polskiej polityki zagranicznej, że polskie władze nie reagują na wielokrotne przypadki gloryfikacji morderców polskich żołnierzy. Wszystko to zapewne w imię jedności przeciwko „agresywnej Rosji”.