15 grudnia w wieku 69 lat zmarła ikona czarnego i czerwonego feminizmu, jedna z liderek trzeciej fali feminizmu, Gloria Jean Watkins. Bell hooks – jak wolała o sobie mówić – pozostawiła po sobie przepiękną kartę krytycznego myślenia, przekraczającego proste podziały na rasy, płcie i narodowości, dochodząc do sedna krytyki patriarchatu i kapitalizmu.
Jej siostrzenica Ebony Motley zatweetowała w środę: „Rodzina @bellhooks ze smutkiem ogłasza odejście naszej siostry, ciotki, wielkiej cioci i wspaniałej prababci”. Załączyła również oświadczenie, w którym napisała, że „rodzina Glorii Jean Watkins jest głęboko zasmucona odejściem naszej ukochanej siostry 15 grudnia 2021 roku. Rodzina uhonorowała jej prośbę, aby przejść w domu z rodziną i przyjaciółmi u boku”.
Wedle oświadczenia rodziny śmierć znalazła ją w domu w Kentucky, gdzie przebywała w otoczeniu najbliższych krewnych i przyjaciół.
Autorka, profesorka i aktywistka urodziła się jako Gloria Jean Watkins w Hopkinsville, w stanie Kentucky w 1952 roku. W ciągu swojego życia opublikowała ponad 30 książek, poruszających tematy praw kobiet, napięć etnicznych, kwestii intersekcjonalnością i walki klasowej z perspektywy feministycznej oraz rasowej. Właśnie ten węzeł poruszanych tematów oraz przyjęta marksistowska perspektywa, wzbogacona o niezwykłą wrażliwość i czułość wobec jakiekolwiek wykluczenia, również płciowego i rasowego, stanowiła o wyjątkowości jej pism i nauk.
Jako pseudonim przyjęła nazwisko swojej prababki ze strony matki, ponieważ tak ją podziwiała, ale zapisywała go z małych liter. Chciała się od swojej przodkini odróżnić, a równocześnie skupić większą uwagę na głoszonych poglądach, nie na własnej osobie.
Pierwsza ważna praca hooks, Ain’t I a Woman?, została opublikowana w 1981 roku i stała się powszechnie uznawana za ważny tekst feministyczny. W 1992 roku została uznana przez Publishers Weekly za jedną z 20 najbardziej wpływowych książek dla kobiet w ciągu ostatnich 20 lat.
Jednak jej największym wkładem w emancypacyjną myśl polityczną wydaje się dziś praca Teoria feministyczna: od marginesu do centrum – w Polsce opublikowana w 2013 roku przez Krytykę Polityczną, w tłumaczeniu Ewy Majewskiej.
To właśnie na kartach tej książki padła najważniejszą myśl tej autorki: nierozerwalność kwestii płci, rasy i klasy społecznej. Zdaniem bell hooks nie możemy pisać i działać wokół idei równości, skupiając się tylko na jednej z kwestii warunkujących nasze życie społeczne.
Rzeczywistość czarnej kobiety z klasy robotniczej w Alabamie jest zdecydowanie inna niż białej kobiety z tej samej klasy, a co dopiero z klasy średniej z Nowej Anglii. Może mieć ona paradoksalnie więcej wspólnego z czarnym, konserwatywnym i maczystowskim chłopakiem, który często może wydawać się jej opresorem z perspektywy tylko i wyłącznie płciowej. Jednakże jego zachowanie – zdaniem bell hooks – jest efektem całości stosunków społecznych, przekraczających linie demarkacji tylko i wyłącznie płci. W tym sensie sojusze mogą być dużo szersze i dużo bardziej równościowe niż może się to początkowo wydawać.
Busolą powinna być tutaj wrażliwość, empatia i radykalna perspektywa klasowa, pozwalająca na dostrzeganie opresji tam, gdzie nie dostrzegają jej teorie esencjalistyczne. Manewr ten rozszerza wachlarz tematów i walk podejmowanych przez ruch skonstruowany wokół takiej formy feminizmu.
Walka o prawa robotników, mających żony i dzieci, również może być walką o prawa kobiet. I odwrotnie – walka o prawa kobiet jest również walką o prawa pracujących mężczyzn.
Jest to kompletna odwrotność tego, co dziś widzimy. Pomimo gigantycznego wkładu feministek trzeciej fali, szczególnie tych z jej lewej flanki, w walkę o bardziej sprawiedliwy świat, dziś jesteśmy świadkami i świadkiniami zwrotu ku sekciarskiej i liberalnej wizji walki emancypacyjnej, szczególnie gdy w grę wchodzą kwestie płci i orientacji seksualnej. Zamiast na holistycznym ujmowaniu opresji i walki, częściej skupiamy się na kwestiach indywidualistycznych tożsamości. Nauką bell hooks jest to, że na takim wózku nigdzie nie dojedziemy. W walce o prawa kobiet musimy walczyć o prawa innych wykluczonych, patrzeć na całość jako część społeczeństwa, a nie esencjalistyczny wyrywek rzeczywistości.
Możliwe, że śmierć 69-letniej ikony feminizmu przynajmniej zachęci część z nas do (ponownej) lektury jej tekstów. I sprawi, że walczyć będziemy o wszystkich i wszystkie.