9 listopada 2024

loader

Francois Fillon na prezydenta

Francois Fillon, zdobywając dokładnie dwie trzecie głosów w pojedynku prawyborczym Republikanów z Allainem Juppem, został mocnym przywódcą i kandydatem centroprawicy francuskiej w wyborach prezydenckich, jakie odbędą się na przełomie kwietnia i maja przyszłego roku.

Wynik drugiej tury wygląda tak, jakby wyborcy byłego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego usłuchali go i te jego 20 procent z ułamkiem z pierwszej tury dorzucili Fillonowi do jego 44 procent z ułamkiem. W dużym stopniu tak zapewne było, bowiem Fillon był dlatego premierem u Sarkozy’ego (2007-2012) przez całe 5 lat – co zdarzyło się po raz pierwszy od wojny – że panowie podobnie widzieli konieczność reform gospodarczych oraz zapoczątkowania przemian kulturowych i społecznych. Sarkozy’emu prezydentura jednak nie udała się, bowiem zaraz wdepnął na minę światowego kryzysu finansowego, wywołanego przez Amerykanów, który uderzył również we Francję. A w odczuciu zwykłego Francuza był kłopotom winien.
Jednak trochę zadziwiające jest miażdżące zwycięstwo Fillona nad byłym premierem Juppem mimo, iż to, co głosił szeregowi Republikanie powinni odrzucić jako wymagające zbyt wiele poświęcenia. Bardzo twardo jednak obstawał przy podniesieniu wieku emerytalnego do 65 lat, a tygodnia pracy do 48 godzin przy zredukowaniu pasożytniczego stanu urzędniczego o 500 tys. osób w ciągu 5 lat.
A mogłoby wydawać się, że Juppe był bardziej strawny, bo mówił o 200-300 tys. urzędników do zwolnienia, tak samo niespieszno było mu z podnoszeniem wieku emerytalnego i przedłużaniem tygodnia pracy. Inaczej mówiąc, Juppe był klasycznym politykiem zachodnim, który zapowiadał, że będzie dbać o ciepłą wodę w kranie, a jeśli podejmie reformy, to takie żeby nikogo nie uraziły.
Zawsze był obły i gładki i nie wyczuł nowych nastrojów w kraju, a i w ogóle na Zachodzie, gdzie poprawność polityczna najwyraźniej ludziom zaczęła się przejadać. Francuzi zdają się mieć dość dreptania kraju w miejscu pod względem wzrostu gospodarczego, wysokiego bezrobocia, wiecznego strajkowania wszechmocnych związków zawodowych. Fillon jakby stał się światełkiem w tunelu, rzucając wizją sięgnięcia przez Francję po wiodącą siłę w Europie, czyli zajęcia miejsca Niemiec, czego Fillon nie powiedział, ale wie czego Francuzi cichcem zazdroszczą Niemcom.
Fillon pobił Juppego na jeszcze jednym polu: niesłychana rzecz u polityka francuskiego, ale mówił, że jest wierzącym katolikiem i chce bronić wartości tradycyjnych. Tymczasem Juppe dalej zachwalał „bogactwo w różnorodności”, co Francuzi po zamachach terrorystycznych przy masowym napływie migrantów muzułmańskich, najwyraźniej przestają sobie cenić.
Filozof paryski, Alain Finkielkraut wręcz ocenił, że pierwszą przyczyną zwycięstwa Fillona jest przeciwstawienie prawa do kontynuacji historycznej próbom tworzenia wielokulturowej tożsamości Francji. Uważa, że wbrew alarmowi prasy lewicowej, Fillon nie chce bynajmniej państwa kościelnego, a tylko uznania, że Francja jest krajem tradycji katolickiej.
Można spodziewać się, że teraz Marine Le Pen, rywalka Fillona z Frontu Narodowego, przestawi argumentację na krytykowanie tego „miłośnika thatcheryzmu”, „promotora polityki ultraliberalnej, wymierzonej w lud” i stanie w obronie zdobyczy pracowniczych. Przejmie hasła socjalistów. Nie ułatwi to walki o ponowną prezydenturę Francois Hollande’owi, który nie odważył się przeciwstawić samowoli związków zawodowych, ale cofnął podniesienie wieku emerytalnego przez Sarkozy’ego o skromne 2 lata i obstawał (choć coraz słabiej) przy utrzymaniu 35-godzinnego tygodnia pracy – wprowadzonego przez rząd socjalisty Lionela Jospina w 2002 r. dla walki z bezrobociem. Było to jakieś curiosum myślowe, że obniżenie liczby godzin pracy zwiększy dochód narodowy, a to wywoła zapotrzebowanie na nowe ręce do pracy.
Nie wiadomo zresztą, czy Hollande (obecnie przy poparciu sondażowym rzędu 4 proc.) będzie w stanie wygrać prawybory wśród kandydatów socjalistycznych, które mają odbyć się pod koniec stycznia. Nie wiadomo, czy w ogóle podejmie rękawicę, tym bardziej, że w wywiadzie niedzielnym premier Manuel Valls prawie jednoznacznie zapowiedział, że stanie w szranki prawyborcze. Termin zgłaszania kandydatur upływa 15 grudnia.

trybuna.info

Poprzedni

Nie dolecieli na mecz

Następny

Półfinaliści w komplecie