Hiszpania ma w końcu nowego premiera i będzie mieć nowy rząd. Premier nazywa się Mariano Rajoy i kieruje rządem od blisko 6 lat, tyle, że od grudnia zeszłego roku rządem tymczasowym. Nie pomogły nawet wybory przedterminowe w czerwcu: pat polityczny został zachowany.
Dopiero upadek polityczny przywódcy Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE), Pedro Sancheza pozwolił ruszyć sprawy z miejsca. Gdyby do 31 października parlament nie wybrał nowego premiera, musiałyby się odbyć nowe wybory przedterminowe i, zgodnie z ordynacją wyborczą, przypadłyby na dzień Bożego Narodzenia. Tego nawet socjalistom było za dużo. A po prawdzie do działaczy PSOE zaczęły przemawiać sondaże, wskazujące, że PSOE znów poniesie straty, choć może zachować szanse na podtrzymanie pata politycznego.
Wobec takich widoków, dymisje złożyła niemal połowa członków komitetu wykonawczego partii. Wskazywali, że pod wodzą Sancheza, potężna kiedyś PSOE nie wygrała czterech wyborów w ciągu roku – do parlamentu w Madrycie w grudniu ub. r. i w czerwcu br. oraz do parlamentów regionalnych w Galicji i Baskonii pod koniec września.
I miesiąc temu Sanchez, 44-letni sekretarz generalny PSOE, na którego sypały się w kierownictwie partii coraz większe gromy, próbował ocalić stanowisko przy użyciu vox populi, czyli wyborów szefa partii przez jej członków w połowie października i nadzwyczajnego kongresu PSOE w połowie listopada. Czuł, że szeregi partyjne poprą jego wrogość wobec PP, choć w czerwcu PSOE straciła kilka mandatów w porównaniu w wyborami w grudniu ub. r. Ale po 10 godzinach zajadłych przetargów, komitet federalny partii odrzucił jego pomysł, choć niewielką większością 133:107.
Nowy tymczasowy sekretarz generalny, Javier Fernandez wyszedł z koncepcją „tolerowania” rządu mniejszościowego Partii Ludowej (PP) Rajoya i partii Ciudadanos (Obywatele), bowiem jest to „wybór mniejszego zła”, a „słaby rząd konserwatywny jest lepszy niż nowe wybory w grudniu”.
I PSOE wstrzymała się od głosu, gdy Kortezy powierzały misję utworzenia rządu Rajoyowi. „Za” głosowali posłowie PP – 137 i Ciudadanos – 32 i posłanka partii z Wysp Kanaryjskich i to wystarczyło, by zgromadzić zwykłą większość 170 głosów. Przeciw było 111 posłów – z lewackiej koalicji Podemos, drobnych partii regionalnych i nacjonalistycznych oraz 15 najbardziej wiernych Sanchezowi posłów PSOE (spośród 85), którzy wyłamali się z dyscypliny partyjnej, ale storpedować premierostwa Rajoya nie zdołali.
Teraz Rajoy powoła gabinet po wewnętrznych przetargach konserwatystów (PP) z liberałami (Ciudadanos), ale nie znaczy to, że jego rząd będzie spokojnie rządzić przez 4 lata. Za chwilę może upaść przy uchwalaniu budżetu. Zresztą, sam Rahoy dał od razu do zrozumienia, jeśli nie będzie w stanie rządzić, rozwiąże parlament i rozpisze nowe wybory. A jest do tego uprawniony po pół roku sprawowania władzy. Zapowiedział, że nie pozwoli narzucić decyzji, które zagrażałyby jedności Hiszpanii. Pił wyraźnie do planów nacjonalistów katalońskich, chcących oderwać prowincję od Hiszpanii (co popierają lewacy), oraz do prób godzenia w zobowiązania Hiszpanii wobec Unii Europejskiej.