W starciach między uczestnikami protestów a policją zginęło niemal 100 osób, a rannych jest prawie 4 tysiące. Ale demonstranci nie mają zamiaru się poddawać. Mają dość
korupcji, bezrobocia, stagnacji i nieefektywnych służb publicznych.
Kolejne dni protestów przynoszą nowe ofiary, bo nie mogąc sobie poradzić z opanowaniem sytuacji w wielu miejscach kraju policja reaguje bardzo ostro – używając nie tylko gazu łzawiącego i armatek wodnych, ale również gumowej i ostrej amunicji. Liczba zatrzymanych nie jest znana. W Bagdadzie i szeregu innych miast wprowadzono godzinę policyjną. Wyłączenie Internetu, za pomocą którego organizowane były protesty utrudniły ich organizację, ale nie powstrzymały ich. Koncentrują się przede wszystkim w robotniczych dzielnicach.
Protesty nie mają wyraźnych liderów – jedynie na szczeblach lokalnych. To konsekwencja głębokiego rozczarowania iracką klasą polityczną rządzącą od czasu obalenia wskutek interwencji Amerykanów i ich sojuszników w 2003 r. Co zwraca również uwagę – protesty nie opierają się tylko na jednej grupie społecznej, etnicznej czy religijnej, ale obejmują głównie młodych ludzi – najbardziej rozczarowanych brakiem perspektyw – z różnych sektorów społeczeństwa. Według danych Banku Światowego blisko 60 proc. Irakijczyków żyje za mniej niż 6 dolarów dziennie – większości dotyka to młodych ludzi, którzy nie są w stanie znaleźć sobie żadnego stabilnego zatrudnienia.
Należy jednak zauważyć, że w najbardziej otwarty sposób deklarują sympatię z manifestacjami przywódcy szyiccy. W piątkowym kazaniu najwyższy przywódca irackich szyitów, wielki ajatollah Ali al-Sistani wezwał rząd do wprowadzania reform. Lider szyickiego ugrupowania, które zdobyło w ubiegłorocznych wyborach najwięcej głosów, Kuktada al-Sadr wezwał z kolei rząd do dymisji.
Poza zastosowaniem brutalnej siły rząd premiera Adela Abdula Mahdiego najwyraźniej nie ma pomysłu na inną reakcję.
Zaplanowane na sobotę nadzwyczajne posiedzenie parlamentu nie doszło do skutku. Z protestującymi spotkała się jego przewodniczący Mohamad al-Halbousi, starając się obiecać, że rząd podejmie działania mające ograniczyć korupcję i ożywić gospodarkę, wspierać drobnych przedsiębiorców i tworzyć nowe miejsca pracy. Według opinii obserwatorów wystąpienie al-Halbousiego można interpretować jak wstęp do nowych wyborów, bo rozwijające się lawinowo protesty mogą doprowadzić do upadku gabinetu Abdula Mahdiego.
W niedzielę w Bagdadzie protestujący znowu starli się z policją. Do zaprzestania stosowania przemocy wezwała specjalna wysłanniczka sekretarza generalnego ONZ Jeanine Hennis-Plasschaert. „Odpowiedzialni za przemoc muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności” – napisała na Twitterze.