12 listopada 2024

loader

Kapitał wieje, kędy chce

Karol Marks w „Manifeście komunistycznym” napisał: „Współczesna władza państwowa jest jedynie komitetem, zarządzającym wspólnymi interesami całej klasy burżuazyjnej”. Globalizujący się świat po upadku systemu zwanego „komunistycznym ukazuje w pełni prawdziwość przytoczonej myśli.

Niczym nie kontrolowany przepływ kapitału, informacji, idei, ludzi, towarów, ponadgraniczny wymiar przestępczości zorganizowanej na niespotykaną wcześniej skalę, rosnąca dyspersja i polaryzacja biedy i bogactwa – to są wszystko elementy deprecjacji władzy państwowej, o której mówi filozof z Trewiru.

Zygmunt Bauman zwrócił z kolei uwagę na fakt, iż dawny, znany wszystkim paradygmat demokracji, gdzie „wielu obserwowało nielicznych”, został zastąpiony sytuacją, kiedy „nieliczni obserwują wielu”. To jest nie tylko nadzór, to nie tylko wizja Wielkiego Brata Orwella. Demokracja, „władza ludu sprawowana przez lud dla ludu” jak stwierdził w mowie getysburskiej Abraham Lincoln jest dziś – wbrew pozorom zwycięstwa, wbrew niekwestionowanym paradygmatom i wbrew opowieściom mediów trzymanych na krótkiej smyczy przez kapitał – bardziej wątła niż kiedykolwiek.
Wybory stały się show, igrzyskami ku uciesze gawiedzi.

Gdzie jest walka na programy, gdzie starcia pomysłów, gdzie konfrontacja rozwiązań i sądów, o osobowościach nie mówiąc? Wszystkie partie czy stronnictwa w zasadzie w płaszczyźnie ekonomiczno-gospodarczej mówią to samo. Zapowiedzi przedwyborcze po wygranych wyborach sprowadzają się do kosmetyki zmian. Bo nic nie można zmienić: tak mówią zalecenia omnipotentnych doradców, oceny firm ratingowych, do tego sprowadzają się opinie jakichś międzynarodowych struktur o niejasnym charakterze i pozbawionych jakiejkolwiek kontroli zewnętrznej, o demokratycznej legitymizacji nawet nie mówiąc. Nie ma alternatywy! – grzmią analitycy, konsultanci, eksperci, wszyscy na łańcuchu megakapitału. Jeden to sektor, przy-kapitałowy, żyjący z tych opinii, rad, audytów, udzielanych zaleceń, pomocy i zestawień. W tym amorficznym gremium zapadają decyzje stanowiące o bycie milionów, ba – miliardów, ludzi na Ziemi.

Państwo, a właściwie – władza demokratycznie wybrana przez obywateli każdego współcześnie istniejącego państwa, stała się autentycznym nocnym stróżem. Pilnuje przy tym tylko swobody przepływu kapitału i swobody mnożenia zysków. Dowody – Francja Macrona, Chile Piñery, Ekwador Moreno, Ukraina Zełeńskiego… i wiele innych państw, które wobec buntu mas ludowych protestujących przeciwko ograniczaniu ich praw, zdobyczy, spadku jakości życia stają po stronie hiper-kapitału światowego. Jak stwierdził onegdaj kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder, nie ma podziału na ekonomię kapitalistyczną i socjalistyczną (czy socjaldemokratyczną). Jest tylko na dobrą i złą. Dobra to taka, która przerzuca skutki swoich nietrafionych i ryzykownych posunięć na barki obywateli.

Nie na darmo niemieccy zwolennicy lewicy, kraju o jednej z największych gospodarek i najprężniejszego potentata ekonomicznego współczesnego świata, nazwali Schroedera „Genosse der Bosse” (towarzysz bossów = bossów biznesu).

Na przełomie światów, antycznego i średniowiecznego, żyjący wówczas Augustyn Aureliusz, późniejszy święty Kościoła katolickiego, doktor wspólnoty chrześcijańskiej, miał rzec iż „Duch Święty wieje kędy chce”. Była to sentencja opisująca niezbadanie i nie ogarnięcie ludzkim rozumem i wolą działań jednego z podmiotów Trójcy Świętej. Dziś takim transcendentnym i niepojętym pojęciem pozostaje jedynie kapitał. Zmitologizowany, sfetyszyzowany, gruntownie antydemokratyczny. Czy da się jeszcze założyć mu kaganiec? A może było to możliwe tylko wtedy, gdy zagrożenie „widmem komunizmu” było realne, bo rakiety Armii Czerwonej rzucały znad Łaby wyraźny cień na Zachód, a podczas defilad na pl. Czerwonym w Moskwie w 9 maja grzmiało głośne „urrraaaa”?

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Historyczna bezczelność

Następny

Irlandczyk: USA bez cenzury

Zostaw komentarz