Początkowo nikt nie mógł sobie wyobrazić, że wojna rosyjsko-ukraińska może się rozpocząć. A jednak wybuchła. Teraz nikt nie może sobie wyobrazić, jak się skończy. A jednak kiedyś to się stanie.
Wojna ostatecznie dotyczy polityki. To, że Ukraina wygrywa na polu bitwy, ma znaczenie, ponieważ Ukraina wywiera presję na rosyjską politykę. Tyrani tacy jak Putin budzą wśród niektórych pewną fascynację, ponieważ sprawiają wrażenie, że mogą robić, co im się żywnie podoba. To oczywiście nieprawda, gdyż ich reżimy są zwodniczo kruche. Wojna się skończy, gdy ukraińskie zwycięstwa wojskowe zmienią rosyjską rzeczywistość polityczną, jest to proces, który, jak sądzę, już się rozpoczął.
Ukraińcy, spójrzmy prawdzie w oczy, okazali się oszałamiająco dobrymi wojownikami. Przeprowadzili serię operacji defensywnych, a teraz ofensywnych, które chciałoby się nazwać „podręcznikowymi”, ale prawda jest taka, że podręczniki na ten temat nie zostały jeszcze napisane, a kiedy zostaną napisane, ukraińscy żołnierze dostarczą im odpowiedniego materiału. Ukraińscy żołnierze dają te przykłady z godnym podziwu spokojem i zimną krwią, nawet gdy ich wróg popełnia straszliwe zbrodnie wojenne i otwarcie prowadzi kampanię na rzecz wyniszczenia ich jako narodu.
Brakuje wyobrażenia na temat innych wariantów zakończenia wojny
Teraz jednak mamy pewne trudności z przewidzeniem, w jaki sposób Ukraina odniesie zwycięstwo, nawet gdy Ukraińcy idą naprzód w swej kontrofensywie. Dzieje się tak dlatego, że wiele z naszych wyobrażeń jest uwięzionych wokół jednego i raczej mało prawdopodobnego wariantu zakończenia wojny: detonacji nuklearnej. Myślę, że ludzie rozważają przede wszystkim ten scenariusz, po części dlatego, że brakuje im innych wariantów, które oznaczałyby w ich opinii definitywny koniec walk.
Wykorzystanie wybuchu i widoku atomowego grzyba do narracyjnego zamknięcia konfliktu generuje jednak niepokój i utrudnia jasne myślenie. Skupienie się na tym scenariuszu, a nie na tych bardziej prawdopodobnych, uniemożliwia nam przygotowanie się na bardziej prawdopodobną przyszłość i dostrzeżenie tego, co faktycznie się dzieje. W rzeczywistości nigdy nie powinniśmy zapominać o tym, jak bardzo ukraińskie zwycięstwo poprawiłoby świat, w którym żyjemy.
Ale jak ma do tego dojść?
Wojna może przecież zakończyć się na wiele sposobów. W tym miejscu chciałbym zasugerować tylko jeden prawdopodobny scenariusz, który może wydarzyć się w ciągu najbliższych kilku tygodni lub miesięcy. Oczywiście są też inne. Ważne jest jednak, aby zacząć kierować nasze myśli na niektóre z bardziej prawdopodobnych wariantów. Scenariusz, który tutaj zaproponuję, jest taki, że rosyjskie niepowodzenie w ramach wojny konwencjonalnej na Ukrainie niepostrzeżenie połączy się z rosyjską walkę o władzę, która z kolei będzie wymagała wycofania się Rosji z Ukrainy. Jest to, historycznie rzecz biorąc, bardzo znany łańcuch wydarzeń.
Zanim to przedstawię, najpierw będziemy musieli odsunąć na bok rozwiązanie nuklearne. Mówiąc o wojnie nuklearnej w szeroki i ogólny sposób, wyobrażamy sobie, że wojna rosyjsko-ukraińska dotyczy tylko nas. Czujemy się jak ofiary. Myślimy o naszych lękach i niepokojach. Piszemy clickbaitowe nagłówki o końcu świata. Ale ta wojna prawie na pewno nie zakończy się wybuchem bomby atomowej. Państwa posiadające taką broń walczą i przegrywają wojny od 1945 roku, nie używając jej. Mocarstwa nuklearne przegrywają upokarzające wojny w miejscach takich jak Wietnam oraz Afganistan i wcale nie używają broni atomowej.
Oczywiście, istnieje pewna pokusa, by mentalnie zgodzić się na szantaż nuklearny i uwierzyć w taki rozwój wydarzeń. Kiedy temat wojny nuklearnej jest podnoszony, wydaje się on niezwykle ważny, a my stajemy się przygnębieni i mamy na ten temat obsesję. Właśnie do tego Putin próbuje nas doprowadzić swoimi niejasnymi aluzjami dotyczącymi broni jądrowej. Kiedy słuchamy jego słow, wyobrażamy sobie te jego groźby, których Rosja tak naprawdę nie zamierza spełnić. Zaczynamy mówić o kapitulacji Ukrainy, tylko po to, by zmniejszyć presję psychiczną, którą odczuwamy.
Nasze wyobrażenia wykonują robotę za Putina
To jednak wykonuje pracę Putina za niego, ratując go przed katastrofą, którą sam stworzył. Przegrywa konwencjonalną wojnę, którą rozpoczął. Ma nadzieję, że jego ciągłe odniesienia do broni jądrowej odstraszą państwa demokratyczne od dostarczania broni na Ukrainę i kupią mu wystarczająco dużo czasu, aby wprowadzić rosyjskie rezerwy na pole bitwy w celu spowolnienia ukraińskiej ofensywy. Prawdopodobnie myli się, że to zadziała. Ale eskalacja strachu jest jedną z niewielu rzeczy, które mu pozostały.
Jak wyjaśnię za chwilę, poddanie się szantażowi nuklearnemu Putina nie zakończy konwencjonalnej wojny na Ukrainie. Uczyniłoby to jednak przyszłą wojnę nuklearną znacznie bardziej prawdopodobną. Ustępstwa wobec szantażysty nuklearnego uczą go, że tego rodzaju groźba da mu to, czego chce, co gwarantuje dalsze scenariusze kryzysowe. Uczy innych dyktatorów, przyszłych potencjalnych szantażystów, że wszystko, czego potrzebują, to broń nuklearna i trochę krzyku, aby uzyskać to, czego chcą, co oznacza więcej konfrontacji z pojęciem broni atomowej. Ma tendencję do przekonywania wszystkich, że jedynym sposobem obrony jest stworzenie broni jądrowej, co oznacza globalne jej rozpowszechnienie.
O ile istnieje jakieś zagrożenie nuklearne, jest ono skierowane nie przeciwko nam, ale przeciwko Ukraińcom. Od siedmiu miesięcy opierają się szantażowi nuklearnemu; A jeśli oni mogą to zrobić, z pewnością my też możemy. Kiedy prominentni rosyjscy politycy, tacy jak czeczeński przywódca Ramzan Kadyrow, mówią o użyciu broni jądrowej, mają na myśli Ukrainę. Ale nie tak się skończy ta wojna. Kadyrow twierdzi również, że wysyła swoich nastoletnich synów do walki na Ukrainie. Robi to, żeby zostali napromieniowani rosyjską bronią jądrową?
Rosja twierdzi, że mobilizuje setki tysięcy nowych żołnierzy. A wcale nie idzie im to tak dobrze, ale mimo to: czy myślicie, że Putin naprawdę podjąłby polityczne ryzyko mobilizacji na dużą skalę, wysłałby rosyjskich chłopców na Ukrainę, a następnie zdetonował broń jądrową w pobliżu? Niskie morale rosyjskiej armii są już poważnym problemem. Wygląda na to, że ponad pół miliona rosyjskich mężczyzn uciekło z kraju, zamiast zostać wybrańcami wysłanymi na Ukrainę. Nie poprawiłoby sytuacji poborowej, gdyby Rosjanie myśleli, że są mobilizowani do strefy, w której zostanie zdetonowana broń jądrowa. Nie otrzymają przecież odpowiedniego sprzętu ochronnego. Wielu zmobilizowanym żołnierzom brakuje nawet odpowiedniego sprzętu do wojny konwencjonalnej.
Rosja oświadczyła, że części wschodniej i południowej Ukrainy należą do nich. To oczywiście niedorzeczne. Ale czy Moskwa naprawdę użyje broni jądrowej na ziemiach, które uważa za rosyjskie, zabijając lub napromieniowując ludzi, o których twierdzi, że są rosyjskimi obywatelami, cywilami i żołnierzami? To nie jest niemożliwe. Ale jest to bardzo mało prawdopodobne.
A nawet gdyby tak się stało, nie zakończyłoby to wojny, a przynajmniej nie zwycięstwem Rosji. Wywołałoby to przecież daleko idące konsekwencje: Użycie broni jądrowej spowoduje natychmiast silne reakcje ze strony innych krajów. Amerykanie dostali miesiące na zastanowienie się nad tym scenariuszem i wyobrażam sobie, że ich reakcja na użycie broni jądrowej przez Rosję została obliczona na pokonanie wówczas rosyjskich sił zbrojnych na Ukrainie i upokorzenie Putina osobiście. Inną, bardziej pośrednią konsekwencją jest to, że użycie broni jądrowej do końca zniszczy ostatnie ogniska poparcia dla Putina i Rosji na całym świecie.
Zastanawiam się również, czy Rosja w ogóle podjęłaby ryzyko sprowadzenia broni jądrowej na Ukrainę lub nawet w jej pobliżu, biorąc pod uwagę celną ukraińską artylerię dalekiego zasięgu, nieszczelną logistykę Rosji i zdolność Ukraińców do przejmowania systemów uzbrojenia, które Rosjanie przywieźli do ich kraju. Trudno ignorować trudność, jaką Rosjanie mają w utrzymywaniu własnych rzeczy. Oczywiście, Rosjanie mogą zamiast tego użyć pocisku, ale niektóre z ich pocisków spadają na ziemię, zanim dolecą do celu, a jeszcze więcej zostaje zestrzelonych. Rosyjskie samoloty mają tendencję do rozbijania się i bycia zestrzeliwanymi, do tego stopnia, że rosyjskie loty są rzadkie – i przyciągają negatywną uwagę.
Zakładając, że Rosja rzeczywiście chciałaby zdetonować niewielką broń jądrową na Ukrainie i udałoby jej się to zrobić, mimo wszystko nie miałoby to decydującego znaczenia militarnego. Nie ma dużych skupisk ukraińskich żołnierzy ani składowisk sprzętu gdzie należałoby uderzyć, ponieważ Ukraina walczy w bardzo zdecentralizowany sposób. Gdyby doszło do detonacji, Ukraińcy walczyliby dalej. Mówią to od miesięcy i nie ma powodu, by w nich wątpić.
Putin mydli wam oczy
Jest też problem motywu dla użycia broni jądrowej. Putin chce, abyśmy interesowali się jego sytuacją, co samo w sobie jest oczywiście wysoce podejrzanym posunięciem. Ale czy to, co mówi, jest w ogóle wiarygodne? Mówimy, że „Putin jest przyparty do muru. Co on zrobi?” W ten sposób zaczynamy mówić o broni jądrowej: Putin budząc w nas te myśli, wprowadza w nas w coś, co mamy uważać za swoją własną przestrzeń psychologiczną. Ale to wszystko jest tylko mydleniem oczu. Tak naprawdę jego niepowodzenia nie byłby wcale jego motywem.
Gdyby czyste emocje wynikające z porażki miały motywować do użycia broni jądrowej, to już by się wydarzyło, a tak się nie stało. Nic nie może być bardziej upokarzające niż rosyjska klęska pod Kijowem, miesiąc po rozpoczęciu wojny. Szokiem była również porażka w obwodzie charkowskim. Kiedy piszę te słowa, Ukraińcy osiągają znaczne sukcesy w regionach, o których Putin niedawno mówił w rosyjskiej telewizji, że będą Rosją na zawsze. Oficjalna odpowiedź Rosji na swe porażki brzmiała, że ich granice nie są określone. Reakcją Rosji na przeważające siły był odwrót.
Przyjrzyjmy się więc bliżej stanowisku Putina
Rosyjskie siły zbrojne nie są na Ukrainie „przyparte do muru”: mogą bezpiecznie wycofać się z powrotem do Rosji. Metafora „muru” również nie jest zbyt pomocna w zobaczeniu, gdzie stoi Putin. To bardziej tak, jakby meble wokół niego zostały przeniesione, a on musiał ponownie się zorientować, gdzie się obecnie znajduje.
To, co zrobił na Ukrainie, zmieniło jego pozycję w Moskwie i to na gorsze. Nie wynika z tego jednak, że „musi” wygrać wojnę na Ukrainie, cokolwiek to znaczy („może” przychodzi logicznie przed „musi”). Dla niego liczy się utrzymanie władzy w Moskwie, a to nie musi oznaczać narażania się na dalsze ryzyko na Ukrainie. Kiedy (i jeśli) Putin zrozumie, że wojna jest przegrana, zmieni swoje myślenie o własnej pozycji w kraju.
Przez całe lato ta pozycja była jasna. Do niedawna, prawdopodobnie do czasu wygłoszenia we wrześniu przemówienia zapowiadającego mobilizację, mógł po prostu ogłosić zwycięstwo w środkach masowego przekazu, a większość Rosjan byłaby z tego zadowolona. Teraz jednak doprowadził swoją bezsensowną wojnę do punktu, w którym nawet rosyjska przestrzeń informacyjna zaczyna pękać. Rosjanie są teraz zaniepokojeni wojną, za zasługą mobilizacji (jak pokazują sondaże). A teraz ich telewizyjni propagandyści przyznają, że wojska rosyjskie się wycofują. Tak więc, w przeciwieństwie do pierwszego półrocza wojny, Putin nie może po prostu twierdzić, że wszystko jest w porządku i że trzeba z tym skończyć. Musi zrobić coś innego.
Ziemia osunęła się pod stopami Putina
Jego kariera polityczna opiera się na wykorzystaniu kontrolowanych mediów do przekształcenia polityki zagranicznej w kojący dla jego obywateli spektakl. Innymi słowy: przetrwanie reżimu zależało od dwóch przesłanek: to, co dzieje się w telewizji, jest ważniejsze dla Rosjan niż to, co dzieje się w rzeczywistości: a to, co dzieje się za granicą, jest ważniejsze niż to, co dzieje się w kraju. Wydaje mi się, że te przesłanki już nie obowiązują. Razem z mobilizacją przełamano rozróżnienie między krajem a granicą. Wraz z przegranymi bitwami różnica między telewizją a rzeczywistością została osłabiona. Rzeczywistość zaczyna mieć większe znaczenie niż propagandowa telewizja, a Rosja i jej sprawy wewnętrzne zaczną dla Rosjan mieć większe znaczenie niż Ukraina.
W Rosji istnieje niezgoda zarówno w elicie, jak i opinii publicznej, która staje się widoczna w telewizji. Niektórzy uważają, że wojna jest świętą sprawą oraz można ją wygrać, jeśli posypią się głowy odpowiedzialnych za niepowodzenia albo przywództwo zachowa się honorowo i samo odejdzie, a także więcej ludzi i sprzętu zostanie wysłanych na front. Wśród nich są blogerzy wojskowi, którzy faktycznie są na froncie i których głosy stają się coraz bardziej słyszalne. To pułapka dla Putina, ponieważ już wysyła na pole bitwy wszystko, co może. Te głosy sprawiają, że wygląda słabo. Inni uważają, że wojna była błędem. Te głosy sprawiają, że wychodzi na głupka. Jest to tylko najbardziej podstawowe z wielu sprzecznych ze sobą stanowisk, przed którymi stoi teraz Putin, z pozycji odsłoniętej i osłabionej.
Jeśli wojna za granicą osłabia twoją pozycję i jeśli tej wojny nie można wygrać, najlepiej zakończyć ją dzisiaj, a nie jutro. Podejrzewam, że Putin jeszcze tego nie widzi. Zaszedł jednak na tyle daleko, by zrozumieć, że musi działać w realnym świecie, choć jak dotąd jego wybory nie były ani trochę rozsądne.
Mobilizacja była w tym wszystkim najgorsza: wystarczająco duża, by zrazić ludność, zbyt mała, a przede wszystkim zbyt późna, aby coś zmienić przed zimą. Prawdopodobnie był to wynik kompromisu, który pokazuje, że Putin nie rządzi już sam. Putin próbuje dalej samodzielnie decydować o ruchach wojsk na Ukrainie. Jednak jego porażki otwierają go na krytykę (jak dotąd pośrednią).
Ale Putin utknął. Samo zakończenie wojny teraz, bez zmiany tematu, wzmocniłoby niektórych jego krytyków. Ale teraz, gdy mobilizacja została już przeprowadzona, ma niewiele możliwości na pozyskanie nowych wojsk.
Jak więc zmienia się temat?
Zmienia się samoistnie. Putin jest teraz uwięziony przez wydarzenie, które miało być telewizyjne, wykorzystane dla umocnienia jego władzy i dotyczyło odległego miejsca, ale które przybrało natychmiastową formę polityczną w Rosji. Dwaj prominentni rosyjscy politycy: Ramzan Kadyrow i Jewgienij Prigożyn, dość brutalnie skrytykowali rosyjskie dowództwo. Biorąc pod uwagę, że wszyscy wiedzą, że Putin jest głównym decydentem, musi to prowadzić do podziałów.
Kreml odpowiedział bezpośrednio Kadyrowowi, a propaganda wojskowa pokazuje dowódcę z wojskami w polu, wystawiając go tym samym na krytykę za niepowodzenia armii.
Przypadek? Nie sądzę
Nie uważam za przypadek tego, że zarówno Kadyrow, jak i Prigożyn kontrolują coś w rodzaju prywatnych sił zbrojnych. Kadyrow, de facto dyktator rosyjskiego regionu Czeczenii, ma własną milicję. Został rozmieszczony na Ukrainie, gdzie wydawał się specjalizować w terroryzowaniu cywilów i instagramowaniu się. Po mobilizacji w Rosji Kadyrow ogłosił, że nikt z Czeczenii nie zostanie zmobilizowany. Można dojść do wniosku, że szykuje swoich ludzi na coś innego.
Prigożyn jest przywódcą Grupy Wagnera i staje się coraz bardziej widoczny w tej roli. (Jest również odpowiedzialny za Internet Research Agency, która była jednym z aktorów w wojnie hybrydowej przeciwko Ukrainie w 2014 r. i cyberwojny przeciwko Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym w 2016 r.) Wagner brał udział w szeregu prób zmiany władzy, w tym w referendach rosyjskich marionetkowych rządów w obwodach ługańskim i donieckim oraz próbach zabójstwa Wołodymyra Zełenskiego na początku wojny. Było to bez wątpienia na rozkaz Putina.
Obecnie Wagnerowcy przewodzą codziennym rosyjskim próbom ofensywy w rejonie Bachmutu w obwodzie donieckim, które w rzeczywistości nie odnoszą żadnych sukcesów. Grupa Wagnera nie wydaje się być zbyt aktywna tam, gdzie idą naprzód Ukraińcy, a wydawałoby się, że powinna być właśnie tam.
Czy jest naciągane przypuszczenie, że Prigożyn oszczędza cennych ludzi i sprzęt wojskowy, który mu pozostał? Otwarcie werbował rosyjskich najemników do walki po stronie Wagnera na Ukrainie. Zaryzykowałbym przypuszczenie, że wysyła ich na śmierć i zatrzymuje sprzęt oraz ludzi, którzy mogą mieć przyszłość w jakimś innym przedsięwzięciu.
Prigożyn i Kadyrow wzywają do intensyfikacji wojny i kpią z rosyjskiego dowództwa w najbardziej agresywnym możliwym tonie, ale tymczasem wydają się chronić własnych ludzi. To też wydaje się pułapką. Krytykując sposób prowadzenia wojny, osłabiają kontrolę informacyjną Putina. Zmuszając go do wzięcia odpowiedzialności, nawet jeśli tego nie zrobią, jeszcze bardziej ujawniają jego pozycję. Mówią mu, żeby wygrał wojnę, której sami nie próbują wygrać.
Zgodnie z ogólną logiką, którą opisuję, rywale staraliby się zachować wszelkie siły bojowe, jakie mają, albo w celu ochrony własnych interesów w nieprzewidywalnym czasie, albo w celu gry dla Moskwy. Jeśli rzeczywiście jest tak w obecnej sytuacji, wkrótce wszystkim będzie wydawać się głupotą posiadanie swoich sił zbrojnych na dalekiej Ukrainie i dalsza strata tamtejszych jednostek dzień po dniu. Potem nastąpi punkt zwrotny. Kiedy niektórzy ludzie zdadzą sobie sprawę, że inni ludzie powstrzymują swoich żołnierzy. Wydaje mi się, że bezsensowne będzie wówczas dla tych, co się nie powstrzymują wydawanie na pastwę wojsk ukraińskich własnych sił i i oni też będą musieli się wycofać.
W pewnym momencie ta logika odnosi się do samej armii rosyjskiej. Jak zauważył Lawrence Freedman, jeśli armia chce odgrywać rolę w rosyjskiej polityce lub prestiż w rosyjskim społeczeństwie, jej dowódcy mają motywację do wycofania się, póki jeszcze mają jakiekolwiek jednostki do dowodzenia. A jeśli sam Putin chce pozostać u władzy, to ani skompromitowana, ani zdemoralizowana armia nie leży w jego interesie.
Sama mobilizacja zaczyna wyglądać jak włócznia skierowana w złą stronę: czy jest sens wysyłać tysiące nieprzygotowanych i słabo wyposażonych ludzi na wojnę, apropo której są co coraz bardziej świadomi, że jest dla nich zagładą? Putin zakłada oczywiście, że zmobilizowani żołnierze albo zginą, albo wygrają. Ale jeśli zamiast tego uciekną, staną się niebezpieczną grupą, być może sprzyjającą przyszłemu przewrotowi.
Prawdopodobny scenariusz zakończenia wojny
Możemy więc zobaczyć prawdopodobny scenariusz zakończenia tej wojny. Wojna jest formą polityki, a rosyjski reżim zmieni się pod wpływem dalszych porażek. Podczas gdy Ukraina będzie nadal wygrywać bitwy, jednemu zwrotowi towarzyszyć będzie kolejny: telewizja będzie musiała ustąpić rzeczywistości, a kampania wojsk rosyjskich na Ukrainie stanie się mniej ważna niż walka o władzę w Rosji. W takiej walce nie ma sensu mieć uzbrojonych sojuszników daleko na Ukrainie, którzy mogliby być bardziej użyteczni w Rosji, ale niekoniecznie w konflikcie zbrojnym, choć nie można tego całkowicie wykluczyć, ale w celu odstraszania innych i ochrony samego siebie. Dla wszystkich zainteresowanych podmiotów przegrana na Ukrainie może być zła, ale gorzej jest przegrać w Rosji.
Logika sytuacji sprzyjać będzie temu, kto zda sobie z tego sprawę najszybciej i będzie w stanie kontrolować sytuacje i przemieszczać się. Gdy zacznie się walka o władzę, nie ma sensu, aby ktokolwiek miał jakiekolwiek siły rosyjskie na Ukrainie. Ponownie, niekoniecznie wynika z tego, że w Rosji dojdzie do starć zbrojnych: po prostu, gdy niestabilność stworzona przez wojnę na Ukrainie sprowadzi do domu rosyjskich przywódców, którzy chcą zyskać na tej niestabilności albo chronić się przed nią z pomocą swych wojsk stacjonujących bliżej Moskwy. I to oczywiście byłoby bardzo dobre dla Ukrainy i dla świata.
Jeśli tak właśnie się stanie, Putin nie będzie potrzebował wymówki, aby wycofać się z Ukrainy, ponieważ zrobi to dla własnego politycznego przetrwania. Przy całym jego osobistym przywiązaniu do jego dziwnych idei na temat Ukrainy, zakładam, że jest bardziej przywiązany do władzy. Jeśli scenariusz, który tutaj opisuję, się spełni, nie musimy się martwić o rzeczy, o które zwykle się martwimy, jak na przykład o to, jak Putin czuje się w związku z wojną i czy Rosjanie będą zdenerwowani przegraną. Podczas wewnętrznej walki o władzę w Rosji Putin i inni Rosjanie będą mieli inne sprawy na głowie, a wojna ustąpi miejsca tym bardziej palącym problemom. Czasami zmieniasz temat, a czasami to temat zmienia ciebie.
Oczywiście wszystko to pozostaje bardzo trudne do przewidzenia, szczególnie na każdym poziomie szczegółowości. A inne wyniki są całkowicie możliwe. Ale linia rozwoju wypadków, którą tutaj omawiam, jest nie tylko o wiele lepsza, ale także znacznie bardziej prawdopodobna niż scenariusze zagłady, których się obawiamy. Warto się więc nad tym zastanowić i odpowiednio przygotować.
Źródło: snyder.substack.com