Francuscy związkowcy koncernów TotalEnergies oraz Esso-ExxonMobil kontynuują strajki i blokady rafinerii mimo nakazu pracy, ogłoszonego dzień przez premier Elisabeth Borne. W sumie nie działa obecnie sześć z siedmiu rafinerii we Francji. Na około jednej trzeciej stacji paliw w kraju brakuje paliwa. W regionie paryskim Ile-de-France oraz regionie Hauts-de-France odsetek ten wynosi od 44 do 50 procent. Według agencji Reutersa, strajk w rafineriach zmniejszył produkcję paliw o ponad 60 procent, ale prezydent Francji Emmanuel Macron przebywając w zeszłym tygodniu na nieoficjalnym szczycie UE w Pradze, apelował do rodaków, by nie ulegali panice.
Strajk zorganizowany jest przez lewicowy związek zawodowy Powszechna Konfederacja Pracy (CGT) i wybuchł w czasie wysokich cen energii i inflacji. Ogromne zyski TotalEnergies wywołały powszechny gniew pracowników rafinerii, którzy mimo podwyżek cen życia nie otrzymują wcale wyższych wynagrodzeń. Domagają się oni ich 10 proc. podwyżek, które zawierać mają w sobie 7 proc. na pokrycie inflacji i 3 proc. w ramach sprawiedliwego podzielenia się bogactwem, gdyż koncern wypracował w pierwszym półroczu zysk na poziomie 10,6 mld dolarów. Przy takim zysku nic więc dziwnego, że pojawiają się głosy dotyczące dodatkowego opodatkowania koncernów i podzielenia się pieniędzmi z pracownikami, którzy ten zysk wypracowali. „Pracownicy chcą swojego kawałka tortu. I to jest normalne” – powiedział poseł z francuskiej Partii Socjalistycznej Calvados Arthur Delaporte.
Brak paliwa bulwersuje część obywateli i napędza spekulacje
Ludzie rozmowach z dziennikarzami żalą się, że muszą mieć paliwo, bo codziennie dojeżdżają samochodami do pracy i rozwożą dzieci do szkół. Ale w czasach rosnącego niepokoju o byt w związku z rosnącymi cenami inne osoby wyraziły współczucie i poparcie dla strajkujących.
Młodzi paryscy kierowcy skrzykują się w mediach społecznościowych, gdzie podają sobie lokalizacje stacji z benzyną oraz przyjazdy cystern. Starsi mieszkańcy Paryża w większości zrezygnowali z przemieszczania się samochodem, a swoje pojazdy z pełnymi bakami oddali dzieciom i wnukom, którzy dojeżdżają do pracy.
Przed dystrybutorami od ponad dwóch tygodni ustawiają się kilometrowe kolejki kierowców. Dochodzi do kłótni, a nawet rękoczynów wśród kierujących pojazdami, próbującymi siłą przedrzeć się do dystrybutorów paliwa. „Młodzi chuligani nabierają benzynę na zapas do kanistrów, mimo że to zabronione, ale na stacjach samoobsługowych nikt tego nie weryfikuje, a limitów nie ma. Policja musiała rozdzielać bijących się kierowców. Ciągle mam wrzaski pod oknem i smród benzyny” – żali się mieszkanka podparyskiego Boulogne-Billancourt, której okna wychodzą na stację paliw.
Z powodu niedoborów ceny paliw na stacjach wzrosły w ciągu dwóch tygodni o kilkadziesiąt centów. Olej napędowy kosztuje 2,15 euro za litr w porównaniu z około 1,69 euro przed strajkiem. Z kolei benzynę można kupić za 3,5 – 4 euro za litr w internecie, gdzie handlarze i spekulanci ogłaszają się, że gotowi są sprzedać swoje zapasy paliwa, ale dwa razy drożej niż wynosi cena na stacjach.
Macron puka do CGT
„To nie do prezydenta Republiki należy prowadzenie negocjacji z firmami” – powiedział Emmanuel Macron pytany w poniedziałek, kiedy zapytano go o strajki w rafineriach TotalEnergies i Esso-ExxonMobil. W środę wieczorem potwierdził te słowa, stwierdzając na antenie programu France 2 „to do firm naftowych i ich związków zawodowych należy osiągnięcie porozumienia i zakończenie tygodni strajków, które spowodowały poważne zakłócenia we Francji”. Stwierdził jednak też, że firmy powinny wysłuchać „uzasadnionych żądań płacowych” pracowników.
Rząd ogłosił nakaz powrotu do pracy
Rzecznik rządu Olivier Véran ogłosił po posiedzeniu gabinetu, że strajk stał się nie do wytrzymania dla wielu Francuzów, wyraził nadzieję, że niedługo dojdzie do odczuwalnej poprawy sytuacji na stacjach paliw dzięki wprowadzeniu od środy przez rząd obowiązku powrotu do pracy pracowników obu koncernów. Cytowany przez agencje AFP dodał, że jeśli strajkujący nie zaczną rozmawiać, a blokady będą trwać, to władze będą rozszerzać przymus pracy.
Taki nakaz może być wprowadzony przez władzę wykonawczą w przypadku wojny lub w razie poważnego zagrożenia dotyczącego części terytorium, życia społecznego lub części ludności oraz bezpieczeństwa narodowego. W przypadku odmowy poddania się nakazowi pracownik popełnia wykroczenie zagrożone karą sześciu miesięcy pozbawienia wolności i grzywną w wysokości 10 tys. euro. Związkowcy popierani przez lewicową partię Francja Nieujarzmiona (LFI) oraz przez Francuską Partie Komunistyczną odmawiają jednak powrotu do pracy.
Ostatni raz na wprowadzenie nakazu pracy zdecydował się w 2010 r. prezydent Nicolas Sarkozy podczas pełnienia swojego mandatu w związku ze strajkami w kluczowych branżach z powodu proponowanej przez rząd reformy emerytalnej – przypomina stacja BFM TV.
„Wszyscy jesteście na celowniku rządu, który chce nas zmusić do przyjścia do pracy, będziemy z tym walczyć, to ewidentne naruszenie prawa do strajku. To bezpośredni atak na nasze prawo do strajku”, powiedział Christophe Aubert, delegat CGT w ExxonMobil, cytowany przez agencję informacyjną AFP. Związkowcy grożą rządowi pójściem na drogę sądową i zaskarżeniem tego postanowienia.
Ile zarabiają pracownicy rafinerii?
Wieczorem w niedzielę 9 października, kiedy w kilku rafineriach TotalEnergies wznowiono przerwany na chwilę strajk, zarząd postanowił poinformować o wynagrodzeniach niektórych pracowników. „Średnie miesięczne wynagrodzenie operatora rafinerii TotalEnergies we Francji w 2022 r. wynosi 4300 euro (5 000 euro z udziałem w zysku) brutto miesięcznie” czytamy w oświadczeniu firmy. Następnego dnia informacja została podana w mediach, czym znacząco obniżyła poparcie społeczne dla strajkujących.
Informacje sprostował na antenie Sud Radio sekretarz krajowy Partii Komunistycznej Fabien Roussel – „Niech ktoś odważy się powiedzieć, że pracownicy zarabiają po 5000 euro, gdy zarobki tam zaczynają się od płacy minimalnej… Niektóre są nawet poniżej płacy minimalnej”.
Thierry Defresne, sekretarz CGT w TotalEnergies, powiedział, że 4 300 euro (lub 5 000 z udziałem w zysku) „nie znajduje potwierdzenia w oficjalnych dokumentach dostarczonych przedstawicielom pracowników. Nie wiemy, skąd pochodzi ta liczba”.
Średnia 4 300 euro z wyłączeniem udziału w zysku „operatora rafinerii” obejmuje zarówno wynagrodzenie kierownika zmiany (lidera zespołu), jak i zewnętrznego operatora, więc wynagrodzenia bardzo zróżnicowane. Francuski Związek Przemysłu Naftowego wskazuje, że operatorzy zewnętrzni zarabiają między 1 958 euro a 2 456 euro brutto zgodnie z obowiązującym układem zbiorowym. Fabien Roussel wyjaśnia jednak, że wynagrodzenia zbliżone do wysokości płacy minimalnej 1 300 euro netto miesięcznie (około 1 700 euro brutto) są praktykowane na stacjach paliw w Argedis. To spółka zależna od TotalEnergies, która zarządza 180 stacjami i nie podlega temu samemu układowi zbiorowemu co operatorzy rafinerii.
Strajk się roznosi
Podczas gdy posłanka Zielonych Sandrine Rousseau wezwała do „strajku generalnego”, mając nadzieję, że ruch ten będzie „iskrą”, strajk zaczął się już rozprzestrzeniać się na inne sektory. Między innymi na energetykę jądrową. W czwartek do protestu dołączyła największa elektrownia w Europie Zachodniej Gravelines, gdzie pracownicy na wezwanie CGT żądają od pracodawców 5 proc. podwyżek. Grożą opóźnieniem przyłączenia do sieci jednego z sześciu reaktorów o mocy 900 MW, który zostanie wyłączony w ten weekend z powodu corocznej konserwacji i musi zostać ponownie uruchomiony przed końcem roku. Strajki mają też miejsce w elektrowniach Tricastin (Drôme), Cruas (Ardèche), Bugey (Ain) i Cattenom (Moselle).
Szef CGT Philippe Martinez poinformował w czwartek, że jego organizacja będzie pracować nad doprowadzeniem do szerszego strajku w sektorze publicznym, w tym na kolei i kolejnych podmiotach w energetyce.
Według sondaży Instytutu Elabe dla stacji BFM TV opublikowanego w środę 64 proc. Francuzów przyznało, że strajki i niedobory paliwa dotknęły ich osobiście, utrudniając funkcjonowanie. 51 proc. respondentów popiera rząd, który ogłosił przymusowy nakaz powrotu do pracy strajkującym pracownikom rafinerii koncernu Esso-ExxonMobil. Od poniedziałku strajki mają rozpocząć się w części zakładów należących do przewoźnika publicznego SNCF.
JM/PAP