Na mniej niż tydzień przed wyborami prezydenckimi w Brazylii lewicowy kandydat Luiz Inacio Lula da Silva zwiększył swoją przewagę w sondażach nad obecnym prezydentem. Tymczasem nie maleje ryzyko antydemokratycznego przewrotu, który miałby się dokonać za sprawą kandydata Partii Liberalnej Jaira Bolonsaro w przypadku przegrania przez niego wyborów.
Lula da Silva to były działacz związkowy i przywódca strajków, który był już prezydentem Brazylii w latach 2003 – 2011. Według opublikowanego w poniedziałek sondażu IPEC Lula ma poparcie 48 proc. wyborców a Bolsonaro 31 proc. Tydzień temu odpowiednie wskaźniki wynosiły 47 i 31 proc. Natomiast jeśli chodzi o poparcie dla rządu Bolsonaro to według tego samego sondażu spadło ono z 30 proc. tydzień temu do 29 proc. obecnie. Podobnie jak tydzień temu 47 proc. Brazylijczyków ocenia ten rząd negatywnie.
Wygrana Luli będzie oznaczała powrót socjalistów do władzy po tym jak zostali nielegalnie odsunięci od władzy. 31 sierpnia 2016 r. po skazaniu i odsunięciu od władzy przewodniczącej Partii Robotniczej Dilmy Rousseff na podstawie spreparowanych oskarżeń dotyczących naruszeń prawa administracyjnego i podatkowego, urząd prezydencki oddano Michaelowi Temerowi z brazylijskiej Partii Ruchu Demokratycznego. Jak się później okazało po opublikowaniu nagrań z udziałem nowego prezydenta, Temer zapłacił za obalenie poprzedniej głowy państwa. Łapówkę miał przyjąć Eduardo Cunha, człowiek, który był inicjatorem przeprowadzonego impeachmentu Dilmy Rousseff. Bolonsaro mówił wtedy o nim podczas swojego wystąpienia w kongresie Brazylii „W tym dniu chwały dla ludu jest człowiek, który przejdzie do historii. Gratulacje dla wybitnego mówcy Eduardo Cunha”.
Prezydent, który dbał o zwykłych ludzi
Jako prezydent da Silva wprowadził szeroko zakrojony program reform mający na celu wyrównywanie nierówności społecznych. Programem dopłat bezpośrednich Fome Zero (Zero Głodu) do walki z biedą i niedożywieniem zredukował je aż o 20 procent. Jego rządy przypadły na okres rozwoju gospodarczego i umożliwiły awans społeczny dużym grupom ludności. Lula opuszczał urząd prezydencki z poparciem na poziomie 80 procent.
Jednym z głównych tematów kampanii jest Amazonia
Ochrona „płuc świata” – dziewiczych lasów Amazonii – jest jednym z głównych tematów przed wyborami prezydenckimi w Brazylii, zarówno w kampanii prezydenta Jaira Bolsonaro jak i Luli da Silvy.
Były lewicowy prezydent, a w ostatnich tygodniach również ten obecny przedstawiają swe programy ratowania coraz bardziej zagrożonych amazońskich las ów deszczowych. Taki zwrot w wykonaniu kandydata Partii Liberalnej, który kojarzy się głównie z polityką wycinania i wypalania lasów to czysta hipokryzja.
Bolsonaro, w 15-minutowym przemówieniu na 77. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, odniósł się do krytyki polityki jego rządu ze strony obrońców środowiska naturalnego. „Brazylijska Amazonia, której obszar odpowiada powierzchni zachodniej Europy, w 90 procentach pozostaje nietknięta. Przeczy to temu, co głosi wielka prasa krajowa i międzynarodowa” – zapewnił Bolsonaro.
Największy brazylijski portal informacyjny „Correio Braziliense”, oceniając na podstawie najnowszych badań rozmiary spustoszeń wyrządzonych w Amazonii wskutek rabunkowej eksploatacji lasów dziewiczych na terenie Brazylii za rządów Bolonsaro, napisał: „W ciągu ośmiu miesięcy tego roku wycięto w regionie Amazonii 300 milionów drzew; najwięcej w regionie Para – ponad 89 milionów”.
„Wylesianie bije rekordy. Od sierpnia 2021 do lipca roku bieżącego w Amazonii przestało istnieć 8 590 km kw. lasów i ubyło 43 693 km kw. terenów zielonych, co można porównać z obszarem całego stanu Rio de Janeiro” – pisze w swym raporcie „Correio”. Wśród przyczyn stopniowej zagłady tego regionu wymienia m.in. „rozmontowywanie instytucji publicznych kontrolujących eksploatację bogactw mineralnych Amazonii, ekspansję upraw pastewnych i hodowli bydła oraz negowanie zjawiska ocieplania się klimatu”.
Innym tematem obecnej kampanii jest kwestia ułatwienia dostępu do broni, którą bardzo często porusza w swojej kampanii wyborczej Bolsonaro. Zwraca on uwagę na kilka wydanych przez siebie dekretów, które ułatwiły dostęp do broni w kraju. Natomiast Lula zapowiada, że zamiast tego będzie ułatwiał ludziom dostęp do książek i edukacji. Kandydaci w swoich kampaniach spierają się także na temat reformy podatkowej. Lula jako socjaldemokrata opowiada się za bardziej równomiernym podziałem bogactwa i zmianami w przepisach, aby umożliwić większe wydatki publiczne. Natomiast Bolonsaro sprzeciwia się zwiększaniu udziału państwa. Chce on obniżyć podatki dla przedsiębiorców oraz sprywatyzować pocztę i przedsiębiorstwa państwowe.
Bolonsaro nie zaakceptuje wyniku demokratycznych wyborów
Zaledwie dwa tygodnie przed wyborami prezydent publicznie powtórzył, że nie zaakceptuje innego wyniku niż zwycięstwo. W wywiadzie udzielonym w ubiegłą niedzielę dla sieci telewizyjnej SBT Bolsonaro oświadczył, że jeśli otrzyma mniej niż 60 procent głosów i nie zostanie wybrany w pierwszej turze, to będzie oznaczało, że wydarzyło się coś “nienormalnego”. Ta narracja jakoby miał się dokonywać jakiś zamach stanu i wyimaginowane oszustwo wyborcze jest bardzo podobna do narracji Donalda Trumpa, który po przegranych wyborach w 2020 roku odrzucił wyniki wyborów i podżegał swoich zwolenników do ataku na Kapitol, który dokonał się 6 stycznia 2021 roku.
Były prezydent USA miał świadomość, że tłum jego zwolenników był uzbrojony, a mimo to zachęcał go do marszu na siedzibę prezydentów Stanów Zjednoczonych. „Nie obchodzi mnie to, k…, że mają broń, oni nie są tutaj, by mnie skrzywdzić. Zabierzcie te bramki. Wpuśćcie ich, mogą pomaszerować stąd na Kapitol” – relacjonowała przed komisją była asystentka Trumpa Cassidy Hutchinson w sprawie incydentu, podczas którego zwolennicy przegranego prawicowego prezydenta wtargnęli do Kapitolu i dopuścili się różnych aktów wandalizmu.
Bolonsaro w porównaniu do Trumpa dzięki polityce ustępstw wobec armii ma poparcie wojskowych, którzy mogliby go poprzeć podczas próby przewrotu. W zeszłym tygodniu kluby wojskowe w Rio de Janeiro wydały wspólny dokument wzywający do „Ocalenia Zielonych i Żółtych” (kolorów flagi Brazylii), który jest jednoznacznym wezwaniem do przeprowadzenia zamachu stanu. Oczekiwania obecnego prezydenta co do mobilizacji jego skrajnie prawicowych zwolenników potwierdziła ogromna parada wojskowa z ich udziałem, która odbyła się 7 września w Dniu Niepodległości.
Środek bezpieczeństwa pozbawiony sensu
Bolonsaro od samego początku swojej kampanii podważa wiarygodność elektronicznego systemu wyborczego w Brazyli, mimo że testy wykonane przez ekspertów świadczą o jego bezpieczeństwie. Z tego powodu 13 września Wyższy Sąd Wyborczy zatwierdził zmiany „testu integralności” elektronicznych urn wyborczych w celu spełnienia wymagań stawianych przez przyjazne obecnemu prezydentowi wojsko. Zmiana, dokonana w przededniu procesu wyborczego, wprowadzi wykorzystanie biometrii podczas kontroli urn wyborczych. Biometryczne metody badają cechy fizyczne takie jak np. tęczówka, siatkówka, dno oka, linie papilarne, układ naczyń krwionośnych na dłoni lub przegubie ręki, kształt dłoni, kształt linii zgięcia wnętrza dłoni, kształt ucha, twarz, rozkład temperatur na twarzy, kształt i rozmieszczenie zębów, zapach, DNA, jak też i zachowania np. sposób chodzenia, podpis odręczny oraz głos. Jak przyznał szef Sądu Wyborczego, a także sędzia Sądu Najwyższego Alexandre de Moraes, ten rzekomy „środek bezpieczeństwa” nie ma żadnego uzasadnienia technicznego. Moraes powiedział, że „nie ma dowodu na to, że test z biometrią poprawi lub nie poprawi bezpieczeństwa głosowania. Innymi słowy, Sąd Wyborczy zaakceptował na ostatnią chwilę środek zapobiegawczy wobec domniemanego oszustwa wyborczego bez żadnego uzasadnienia. Zmiany w głosowaniu były konsultowane przez Moraesa z wojskowymi za zamkniętymi drzwiami bez sporządzania żadnych protokołów.
Poprzednik Moraesa, Edson Fachin sprzeciwiał się zaakceptowaniu tego antydemokratycznego żądania wysuwanego przez współpracowników Bolonsaro z powodu zagrożenia dotyczącego przekroczenia dopuszczalnej granicy prywatności oraz ryzyka późniejszego wykorzystania tych danych do kontroli lub represji wobec obywateli przez prawicowy rząd i popierające go wojsko.
Oprócz powyższych kontrowersyjnych zmian w przededniu wyborów wojsko przygotowuje się do przeprowadzenia, po raz pierwszy w historii Brazylii równoległej kontroli urny wyborczej. Żołnierze zostaną wysłani do setek lokali wyborczych w całym kraju, aby osobiście sprawdzić „sprawiedliwość” procesu demokratycznego. Pozostaje więc pytanie dotyczące tego czy wyniki tej weryfikacji posłużą do legitymizacji możliwego zamachu stanu dokonanego przez Bolsonaro i interwencji wojska w imię „stabilizacji politycznej” kraju. Wybory prezydenckie w Brazylii odbędą się 2 października.
JM/PAP