6 listopada 2024

loader

Nauka kontra teorie spiskowe: Otwarcie na badania UFO

fot. Pixabay

Dopiero zaczynamy naukowo badać UFO i potrzeba było odwagi, żeby przełamać opory – powiedział prof. Abraham Loeb, szef Galileo Project, zespołu naukowców badających UFO i szukających śladów pozaziemskich technologii na Uniwersytecie Harvarda. Jak dodał, zainteresowanie tematem jest ogromne, a darczyńcy sami oferują miliony dolarów na jego badania.

Agencja kosmiczna NASA przeprowadziła pierwsze publiczne spotkanie i konferencję prasową komitetu ekspertów, którzy mają przygotować grunt pod przyszłe badania agencji dotyczące „niezidentyfikowanych anomalnych zjawisk” (UAP) – czyli tego, co do niedawna znano pod bardziej popularnym skrótem UFO (niezidentyfikowane obiekty latające).

Raport NASA odnośnie potencjalnego badania UFO

Choć przygotowywanym przez zespół z NASA raporcie nie należy spodziewać się odkryć i rewelacji – mają oni za zadanie rozważyć, w jaki sposób agencja ma badać te zjawiska w przyszłości – to jest to kolejna oznaka tego, że sprawą niegdyś będącą działką zwolenników teorii spiskowych zaczęły zajmować się poważne instytucje. W 2017 r. o pracach niejawnego wówczas zespołu ds. UAP w Pentagonie napisał „New York Times” i opublikował odtajnione nagrania tajemniczych zjawisk napotkanych przez pilotów, co rozpoczęło drogę tematu UFO do głównego nurtu.

Choć artykuł był krytykowany przez ekspertów jako sensacyjny, a później nagrania okazały się mieć przyziemne wyjaśnienia, dziś zespół Pentagonu – rozszerzony i z większym budżetem – działa publicznie, publikując okresowe raporty i występując przed Kongresem.

„Jedynym powodem, dla którego nie robiono tego w przeszłości, był fakt, że nie było nikogo, kto by miał odwagę powiedzieć: przyjrzyjmy się temu, zróbmy to naukowo” – mówi prof. Abraham (Avi) Loeb, prominentny izraelski astrofizyk z Uniwersytetu Harvarda. Loeb w 2021 r. stworzył Galileo Project – pierwszy duży projekt badawczy, którego zadaniem jest szukanie i naukowe badanie UAP pod kątem pozaziemskich technologii.

Jak przekonuje, to on skłonił zastępcę szefa NASA Thomasa Zurbuchena, by zwrócić uwagę na te zjawiska. Jak twierdzi, odpowiedź agencji była rozczarowująca.

„Oni stworzyli komitet, żeby zdecydować, czy i jak badać te zjawiska. Ja po prostu zacząłem to robić” – mówi naukowiec. W ramach projektu na terenie uniwersytetu stworzono od początku całe obserwatorium z serią przyrządów, które mają monitorować niebo nad całą planetą, tak by móc zebrać szczegółowe i różnorodne dane na temat niewyjaśnionych zjawisk. Według Loeba rozwiąże to główny problem związany z obserwacjami UAP – brakiem odpowiednich danych i pomiarów.

„Moje badania różnią się od tych, które prowadzi Pentagon, tym, że oni patrzą wstecz i badają zjawiska, które już zarejestrowano. Tyle że oni nie mogą cofnąć się w czasie i zbadać te obserwacje bardziej dokładnie. My monitorujemy niebo, starając się zarejestrować je w czasie rzeczywistym, z pomocą algorytmów sztucznej inteligencji” – mówi Loeb.

Badacz twierdzi, że jest „agnostykiem” co do możliwości znalezienia oznak pozaziemskich technologii, lecz uważa, że badania w tej sprawie są potrzebne m.in. ze względu na olbrzymie zainteresowanie społeczeństwa.

Czy Amerykanie wierzą w UFO?

„Badania pokazują, że 60 proc. Amerykanów wierzy w istnienie inteligentnych form życia poza Ziemią. To więcej niż ludzi wierzących w Boga” – zauważa naukowiec. Dodaje przy tym, że jeszcze żywiej zainteresowani są bogacze z całego świata, którzy sami zgłaszają się, by fundować jego badania wielomilionowymi kwotami.

Mimo swojego UFO-agnostycyzmu Loeb kilkakrotnie wywoływał poruszenie i kontrowersje w środowisku naukowym, głównie z powodu stawianych przez niego tez dotyczących tajemniczego pozasłonecznego obiektu Oumuamua, który przeleciał przez Układ Słoneczny. Zdaniem badacza niezwykły kształt, trajektoria i przyspieszenie obiektu może wskazywać, że jest to sztucznie stworzona sonda należąca do obcej cywilizacji, poruszająca się za pomocą żagli słonecznych. Hipotezę tę przedstawił najpierw w pracy naukowej, a potem w bestsellerowej książce „Pozaziemskie”. Taką hipotezę postawił też w pracy napisanej wspólnie z szefem biura ds. UAP w Pentagonie (AARO) dr. Seanem Kirkpatrickiem, w której stwierdził, że Oumuamua mogła być jedną z setek sond wysłanych przez „statek-matkę” obcej – i być może już wymarłej – cywilizacji do zbadania galaktyki.

Publikacje te wywołały mieszane recenzje w środowisku naukowym (jego krytycy twierdzą, że istnieją inne potencjalne wyjaśnienia fenomenu Oumuamuy), lecz zachęciły go do dalszych badań. W tym celu naukowcy z jego zespołu mają m.in. przeczesać dno Pacyfiku, gdzie w 2014 spadły fragmenty meteorytu, który również zdradzał nietypowe właściwości i – zdaniem Loeba – mógł być sztucznie stworzonym obiektem.

Brak dowodów

„Nie ma absolutnie żadnych przekonujących dowodów łączących niezidentyfikowane zjawiska anomalne z życiem pozaziemskim, lub czymkolwiek podobnym” – powiedział Evans, zastępca asystenta administratora NASA podczas telekonferencji prasowej po pierwszym publicznym spotkaniu ekspertów agencji, dotyczącym tych zjawisk.

Mimo to, podczas wielogodzinnego spotkania powołany przez NASA panel 16 niezależnych ekspertów przekonywał, że ścisłe i naukowe badanie niewyjaśnionych zjawisk – znanych obecnie pod akronimem UAP (niezidentyfikowane zjawiska anomalne), a niegdyś UFO (niezidentyfikowane obiekty latające) – jest potrzebne. Powoływali się tu na intensywne zainteresowanie społeczeństwa, a także na bezpieczeństwo przestrzeni powietrznej.

„To jest poważna sprawa. Wielu ekspertów powiedziało nam o potencjalnych ryzykach dla bezpieczeństwa przestrzeni powietrznej. Więc chcemy zaaplikować do tych badań rygorystyczną naukową metodę, z której znana jest NASA” – mówił Evans.

Część ekspertów opowiedziała się za utworzeniem w ramach NASA specjalnego biura do analizy tych zjawisk. Ostateczne rekomendacje znajdą się w raporcie, który ma być opublikowany w najbliższych miesiącach.

W trakcie dyskusji wielu z naukowców zwracało uwagę, że mimo coraz większego zainteresowania problemem poważnych instytucji, w tym państwa, z badaniami tymi wciąż wiąże się stygmatyzacja. Właśnie aby zmniejszyć ten stygmat, zdecydowano się używać skrótu UAP zamiast UFO do opisu tych zjawisk. Dodawali też, że badacze są przedmiotem nękania i trollingu z różnych stron.

„Największym wyzwaniem jest to, że mamy całą społeczność, mówiącą że ten stóg siana jest pełny złota i mamy drugą społeczność, która mówi, że nie ma tam w ogóle czego szukać, nie ma tam niczego. Więc znajdujemy się między młotem i kowadłem” – powiedział członek zespołu, astrofizyk Joshua Semeter z Uniwersytetu Bostońskiego. Dodał, że choć nie wyklucza możliwości znalezienia życia pozaziemskiego lub pozaziemskich technologii, szukałby ich raczej w kosmosie, niż w atmosferze ziemskiej.

Eksperci przekonywali też, że głównym problemem w wyjaśnianiu i badaniu UAP jest skąpość i słaba jakość danych o zaobserwowanych zjawiskach i że pozyskanie lepszych obserwacji z większej ilości skalibrowanych źródeł powinno być głównym zadaniem badaczy.

O tym mówił też dr Sean Kirkpatrick. „Mamy specjalnie do tego celu zbudowane systemy obserwacyjne, których używamy właśnie do tego celu: by szukać i śledzić te obiekty przez dłuższe okresy (…) tak byśmy mogli zrozumieć, co jest normalne, a co nie” – powiedział naukowiec.

Przedstawił też najnowsze dane z badań Pentagonu, informując że od jego wystąpienia w Senacie w kwietniu liczba zgłoszonych przypadków UAP odnotowanych od 1996 r. wzrosła z 650 do ponad 800. Zaznaczył jednak, że tylko niewielki procent z nich jest „faktycznie anomalna”, zaś zdecydowaną większość można przypisać pospolitym obiektom (głównie balonom meteorologicznym) i złudzeniom optycznym.

Zarówno Kirkpatrick, jak i inni eksperci mówili o tym, jak łatwo jest nawet wyszkolonym obserwatorom ulec takim złudzeniom. Astronauta NASA Scott Kelly opowiedział m.in., że w jednym przypadku, w którym pilot myśliwca był przekonany, że zobaczył UFO, okazało się, że był to balon w kształcie postaci Barta Simpsona z serialu „The Simpsons”. W innym, brat Kelly’ego, b. astronauta, a obecnie senator Mark Kelly podczas spaceru kosmicznego pomylił będącą w oddali Międzynarodową Stację Kosmiczną ze śrubką.

DT/PAP

Redakcja

Poprzedni

Inflacja pisana po włosku

Następny

Towarzysze zbrodni wojennych