Prezydent USA, Barack Obama ruszył w ostatnią w tej roli podróż zagraniczną. Zaczął znienacka od Grecji, w której ostatni prezydent USA – Bill Clinton – przebywał w 1999 r. Po dwóch dniach udał się do Berlina, gdzie dziś spotka się z przywódcami państw Unii Europejskiej – Niemiec, Francji, W. Brytanii (która wciąż jest w UE), Włoch i Hiszpanii.
W Atenach przez prawie cały dzień nie wpuszczono turystów na Akropol, bo zwiedzał go Obama, ale z pewnością nie był to główny powód jego podróży do Grecji. Jak zauważył grecki portal militaire.gr, nagła wizyta Obamy może mieć bliski związek narastająca obecnością rosyjską we wschodniej części Morza Śródziemnego, gdzie przebywa lotniskowiec Admirał Kuzniecow, z którego podobno startują samoloty bombardujące Syrię.
Premier Grecji, Aleksis Cipras, przywódca lewicowej Sirizy, utrzymuje bliskie stosunki z prezydentem Rosji, którego odwiedził dwa razy w zeszłym roku, a w maju tego roku w Atenach przebywał Władimir Putin. Cipras głosił, że „bezpieczeństwa europejskiego nie można zapewnić bez współpracy i dialogu z Rosją”. Nie ukrywał, że jest przeciwny utrzymaniu unijnych sankcji wobec Rosji. I jednym z powodów wizyty Obamy miało być przekonanie Ciprasa, by w grudniu głosował za ich przedłużeniem.
Inny powód, to nakłonienie Ciprasa, by nie udostępniał portów greckich rosyjskiej marynarce wojennej dla uzupełniania zapasów (głównie paliwa). Niedawno do przyjmowania okrętów rosyjskich udało się centrali NATO zniechęcić inne państwo Sojuszu – Hiszpanię.
A trzecia sprawa to przełamanie oporu Grecji, blokującej rozmowy z Macedonią o przystąpieniu do NATO (i ew. Unii Europejskiej), dopóki Macedonia nie zmieni nazwy państwa. W 2008 r. Grecja postawiła weto na szczycie NATO w Bukareszcie i w dokumentach międzynarodowych Macedonia nazywa się FYROM (od ang. Former Yugoslav Republic of Macedonia). Rządy greckie głoszą, że słowo Macedonia jest zastrzeżone dla Grecji, choć Macedonia istniała pod tą nazwą jako republika związkowa Jugosławii.
Ale jakiej dźwigni mógł użyć Obama wobec Ciprasa? Otóż Grecję przed katastrofą gospodarczą uratowały pożyczki państw strefy euro i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, w którym USA mają bardzo wielkie wpływy. Grecja dostała ok. 320 mld euro wsparcia, których nigdy nie spłaci, ale będą jej kulą u nogi przez dziesięciolecia. A głos USA za redukcją tego długu może być znaczący.
W Berlinie, Obama najpierw chciał się pożegnać z kanclerz Angela Merkel, z którą od lat łączą go ciepłe stosunki. Ale chodziło o coś ważniejszego – zachęcenie Merkel – i wyborcy niemieckiego – by stojąc na czele CDU wywalczyła czwartą kadencję kanclerską i była przywódcą Europy wobec nieobliczalnego Donalda Trumpa i Władimira Putina z drugiej strony.
Z pewnością przyszłości UE, jej roli w NATO, stosunków Europy z Trumpem i Putinem będzie dotyczyć też dzisiejsza rozmowa Obamy z Merkel, Francois Hollandem, Theresą May, Matteo Renzim i Mariano Rajoyem. Aż się prosi, żeby przy stole znalazło się miejsce dla przedstawiciela nowych państw unijnych, czyli Polski z uwagi na potencjał ludnościowy, gospodarczy i położenie, nie mówiąc już o kluczowej roli, jaką Polska odegrała w przemianach demokratycznych w tej części Europy i w świecie.
Ale po co Polskę mianoby zapraszać? Rząd PiS-u z lubością pokazuje Unii plecy, odcina się od euro i coś kombinuje z tworzeniem ugrupowania konkurencyjnego, jakiegoś Trójmorza. I kto miałby Polskę reprezentować? Prezydent Andrzej Duda, który jest niewiele więcej, niż honorową głową państwa, a na scenie politycznej nie liczy się w ogóle? Może premier Beata Szydło, jako szef władzy wykonawczej? Trudno wyobrazić sobie ją jako partnera w tym towarzystwie. Ale, co ważniejsze, wszyscy wiedzą, że jest tylko figurantką, cieplejszą twarzą Jarosława Kaczyńskiego, wykonującą jego partyjne polecenia.
Pożegnania Obama zakończy w Peru, gdzie weźmie udział w szczycie 21 państw Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC).