Nie taki Trump straszny, jak go malują – zdawał się mówić prezydent USA, Barack Obama o swym następcy podczas spotkania ze studentami w Limie przy okazji szczytu 21 państw Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku (APEC) w stolicy Peru. Po każdych wyborach (w USA) pojawia się uczucie niepewności, ale co innego kampania wyborcza, a co innego rządzenie, pouczał.
Nie tylko studentów niepokoi Donald Trump. Kraje regionu obawiają się, że USA mogą powrócić do polityki protekcjonizmu handlowego. Trump w czasie kampanii głośno odcinał się od umów USA o wolnym handlu – z UE i podpisaną w ub. roku przez obecne w Limie 12 krajów Azji i Pacyfiku (TPP).
Obama rozmawiał z osobna w Limie z prezydentem Chin Xi Jinpingiem, który uznał po wyborze Trumpa, że stosunki między oboma krajami znalazły się w „punkcie zwrotnym”. Trump wygrażał, że wprowadzi bardzo wysokie cła na towary chińskie (Chiny nie przystąpiły do TPP).
Na razie trwa domyślanie się zamiarów Trumpa poprzez szykowane przez niego nominacje na kluczowe stanowiska. Doradcą ds. bezpieczeństwa krajowego (byli nim Henry Kissinger i Zbigniew Brzeziński) ma zostać były szef wywiadu wojskowego, ongiś demokrata, gen. Michael Flynn zdjęty ze stanowiska przez Obamę, ponieważ nie ukrywał, że za największe zagrożenie dla USA uważa islam polityczny i terroryzm islamski, a za największego sojusznika w tej walce „bardzo szanowanego” prezydenta Rosji, Władimira Putina.
Flynn dał się poznać występując na antenie angielskojęzycznego organu propagandy Moskw, telewizjiy Russia Today, a rok temu w wywiadzie dla RT mówił, że USA i Rosja powinny wspólnie pracować nad zakończeniem wojny domowej w Syrii i pokonaniem Państwa Islamskiego (PI). W tym czasie wziął udział w bankiecie z okazji 10-ej rocznicy powstania RT i siedział 2 krzesła od Putina. Na lipcowej konwencji republikanów Flynn przewodził zgromadzonym skandując „zamknąć ją” pod adresem rywalki Trumpa, Hillary Clinton.
Dyrektorem wywiadu cywilnego (CIA) ma zostać Michael Pompeo, który dał się poznać jako bardzo ostry krytyk porozumienia jądrowego z Iranem przeforsowanego przez Baracka Obamę. Głosił, że Obama wspiera reżim ajatollahów wieloma miliardami dolarów, choć Iran to promotor terroryzmu na skalę światową i pozbawił życia bardzo wielu Amerykanów.
Urząd prokuratora generalnego Trump zaproponował senatorowi Jeffowi Sessionsowi. Zespół prezydenta-elekta wydał oświadczenie, że Trump jest pod „niewiarygodnym wrażeniem fenomenalnego dorobku” Sessiona jako prokuratora generalnego Alabamy i prokuratora federalnego. Session ma te same poglądy, co Trump na temat imigracji i z entuzjazmem popierał pomysł budowy muru na granicy z Meksykiem.
Z kolei głównym strategiem polityki Trumpa został Stephen Bannon, który bardzo przysłużył się do jego sukcesu wyborczego, jako szef kampanii wyborczej w jej końcówce. Bannon kierował do niedawna skrajnie prawicowym portalem Breitbart News słynącym z napaści na feministki. Nie ukrywał też poglądów antysemickich.
Za to poglądów antysemickich nie ma Mitt Romney, rywal Obamy w 2012 r. zaprzyjaźniony z premierem Izraelam, Benjaminem Netanjahu. Romney może zostać sekretarzem stanu jako szanowany polityk wiodących kręgów republikańskich, co ma osłabić ich niechęć do Trumpa. Co prawda w czasie kampanii Romney nazywał Trumpa „oszustem”, a ten odwzajemniał się rzeczownikiem „nieudacznik” (bo przegrał z Obamą), jednak zaprosił Romney’a na rozmowę, a ta trwała aż 80 minut i Romney określił jej przebieg jako „dalekosiężny”.
Antysemickich poglądów na pewno nie przejawia też Jared Kushner, 35-letni mąż Ivanki Trump, ojciec jej trojga dzieci, wywodzący się z rodziny ortodoksów żydowskich – teraz uważany za najbardziej wpływową postać w otoczeniu Trumpa. To on kazał oddalić kilka osób, a zwłaszcza Chrisa Christiego, gubernatora New Jersey, który jak pierwszy z rywali poparł Trumpa i miał organizować mu administrację. Ale jako prokurator stanowy wsadził do więzienia na 2 lata za oszustwa finansowe ojca Kushnera, Charlesa. I przyszedł czas zemsty