Wiele znaków na ziemi i na niebie wskazuje, że Polska zmierza do Polexitu. O tym kto się ku temu przyczynia powiedziano i napisano wiele słów. Można by się pokusić o rozważenie czy przyczyniła się do tego w jakimś stopniu także opozycja, ale w tym momencie interesują nas raczej skutki ewentualnego Polexitu dla Polski i Europy Środkowej, a nie szukanie jeszcze innych winnych.
Na Polexicie ucierpi oczywiście Polska, ale także integracja Europy Środkowej. Takie formy współpracy jak Grupa Wyszehradzka czy Inicjatywa Trójmorza nie przestaną być może zupełnie funkcjonować, ale osamotniona i pozostawiona sobie Polska przestanie się liczyć jako partner do rozmów i wspólnych działań dla tych państw, które w tych ugrupowaniach pozostaną,
Amerykanie nie sfinansują Trójmorza
W przypadku Inicjatywy Trójmorza trudno sobie wyobrazić na przykład korzystanie przez Polskę ze środków unijnych. Być może odezwie się wtedy w Polsce, zapomniany już pomysł, by Inicjatywa Trójmorza funkcjonowała w kontrze do Unii Europejskiej, podczas gdy bez uczestnictwa w projektach europejskich traci sens sama Inicjatywa. Sami Amerykanie nie sfinansują takiego przedsięwzięcia, tym bardziej że byłoby ono skierowane przeciwko Niemcom i Unii Europejskiej, co obecnie nie miałoby żadnego sensu. W niektórych think tankach amerykańskich (George Friedman) spotkać można było jeszcze kilka lat temu pogląd sugerujący powstanie silnej Europy Środkowej pod polskim przewodnictwem (pisał on o tzw. polskim bloku). Pomysł ten miał na celu niedopuszczenie do politycznego i gospodarczego połączenie sił rosyjskich z niemieckimi i francuskimi, zapobieżenie podziałowi Europy Środkowej między Rosją a Niemcami. Taka perspektywa niemiecko-rosyjskiego panowania w Europie Środkowej nie była oczywiście zgodna z amerykańskimi i środkowoeuropejskimi interesami.
Stany zjednoczyły Zachód
W chwili obecnej jednak, jeżeli chodzi o relacje USA – Niemcy i Unia Europejska, sytuacja jest zupełnie inna. W obliczu agresji rosyjskiej przeciwko Ukrainie, Stanom Zjednoczonym (prezydentowi Bidenowi) udało się zjednoczyć cały Zachód. Zachodnia Europa wydaje się coraz bardziej rozumieć, że uzależnienie od rosyjskich nośników energii było błędem. Podobnie jak budowanie potęgi Niemiec i Unii Europejskiej na rosyjskiej taniej energii i surowcach. Nie znaczy to, że w polityce amerykańskiej wobec Europy Środkowej nie ma już śladu myślenia Friedmana; Amerykanie popierają integrację Europy Środkowej, wspierają Inicjatywę Trójmorza, nie przeszkadza im Grupa Wyszehradzka (jeżeli jeszcze istnieje), wzmacniają swoją obecność w Polsce i na całej wschodniej flance, a Polska zbroi się na potęgę płacąc duże pieniądze Ameryce (głównie) za sprzęt wojenny. I to wszystko z polskiego punktu widzenia wydaje się słuszne i logiczne. Równocześnie polityka Niemiec i Francji nabiera stopniowo proatlantyckiego kształtu.
Co kryje się za niechęcią Kaczyńskiego do Niemiec?:
Zastanawia więc bardzo widoczna, delikatnie ujmując, niechęć rządzącej Zjednoczonej polskiej Prawicy do Niemiec. Za tą niechęcią kryje się być może rozczarowanie, że w wyborach amerykańskich zwyciężył Joe Biden, a nie Donald Trump. A przecież administracja demokratyczna sprzyja polskim interesom bardziej niż Republikanie. Co prawda Republikanie mają szanse na wzmocnienie swych pozycji w Kongresie i z tym należy się liczyć. A jakie szanse ma Donald Trump w następnych wyborach? Nie wiem czy obecnie nami rządzący byliby zachwyceni poprawą relacji USA-Rosja w przypadku zwycięstwa Trumpa? Czy zadowolony byłby z takiego obrotu sprawy Prezydent Ukrainy, ukraińskie społeczeństwo, potężna ukraińska diaspora w Polsce i w innych krajach (np. w Kanadzie)? Czy stawianie na nastroje antyniemieckie przyniesie Prawu i Sprawiedliwości sukces wyborczy w 2023 roku?
Pytań i wątpliwości jest wiele
Dla zwrotu w Europie korzystnego dla Rosji wystarczy już uzyskanie przez zachodnie skrajnie prawicowe partie zwycięstwa w kolejnych wyborach parlamentarnych. Przy czym możliwe są scenariusze wręcz zabawne; wyobraźmy sobie, że Prawo i Sprawiedliwość wygra wybory na antyniemieckich nastrojach, a następnie, po wyborach, wykona woltę (podobne wolty już miały miejsce w przeszłości) i zaprzestanie ataków na Niemcy oraz spełni wszystkie wymogi Unii Europejskiej, by otrzymać unijne fundusze. (Będzie na to bardzo mało czasu, a pieniądze do końca 2023 roku zniknąć mogą bezpowrotnie!) To ostatnie byłoby możliwe, gdyby wybory do naszego parlamentu odbyły się nieco wcześniej, a Zjednoczona Prawica wygrała je bez udziału w swym gronie partii Pana Zbigniewa Ziobry.
Warto przypomnieć tu poglądy profesora Zbigniewa Brzezińskiego, który nie wyobrażał sobie złych relacji polsko-niemieckich, a w dobrych stosunkach z Niemcami upatrywał pomyślność Polski. Jego syn, ambasador USA w Polsce, Pan Mark Brzeziński ma prawdopodobnie zbliżone zdanie. Jednak scenariusz może być jeszcze inny. W Polsce wygrywa opozycja przyjazna amerykańskim demokratom, a w Stanach Republikanie i Donald Trump, wówczas łatwiej będzie Prezydentowi Dudzie (dopóki nie skończy się jego kadencja) porozumieć się z administracją republikańską. Przejmująca w Polsce władzę opozycja miałaby wtedy sporo trudności w relacjach z Republikanami. Ambasadorem w Polsce przestanie być sprzyjający naszemu krajowi i rozumiejący nasz region Mark Brzeziński. Administracja republikańska przyśle tu swego przedstawiciela. Natomiast wymarzona dla polskiej opozycji sytuacja to wygrane przez nią wybory parlamentarne w Polsce, a w Ameryce zwycięstwo kolejnego demokratycznego Prezydenta. Przy czym pocieszające jest to, że nie wszyscy Republikanie w Kongresie podzielają skrajnie populistyczne poglądy Trumpa i jego zwolenników.
Polexit a Ukraina
A jak ewentualny Polexit miałby się do wojny na Ukrainie, w trakcie wojny i po ewentualnym zakończeniu wojny. Polska w każdym przypadku pozostaje członkiem Sojuszu Północno-atlantyckiego i wyłącznie to członkostwo łączyć nas jeszcze będzie z Zachodem. To wiele, ale Polska nie będzie się już liczyła w żadnym środkowoeuropejskim ugrupowaniu regionalnym. Pozostanie zarysowujący się już teraz sojusz: USA, Wielka Brytania, Polska i Ukraina. To dużo, ale za mało by Polska stała się pełnowartościowym partnerem dla Ukrainy, która w przeciwieństwie do Polski znajdzie się wkrótce w Unii Europejskiej, a może i w NATO. Polska pozostanie osamotniona w Europie, a nasze wielkomocarstwowe podrygi przypominały będą drgawki.
Polska nie będąc w Unii Europejskiej stanie się zbytnio zależna od Stanów Zjednoczonych, a państwem odgrywającym stopniowo coraz większą i znaczącą rolę w Europie Środkowej będzie Ukraina, posiadająca wsparcie zarówno Unii, jak i Stanów Zjednoczonych, a nie Polska. Elity ukraińskie w kraju i zagranicą cechuje wyjątkowa konsekwencja, sprawność myślenia oraz działania. Czego raczej nie można powiedzieć o naszych. Nie byłoby w tym być może nic strasznego, gdyby nie obawa, że w sytuacji braku unijnego politycznego i gospodarczego wsparcia dla Polski, Stany Zjednoczone przestaną Polsce udzielać jakiegokolwiek poparcia, liczyć się będą tylko państwa należące do Unii Europejskiej.
Stany mogą poświęcić Polskę?
G. Friedman stwierdził w jednym ze swoich tekstów, że Stany gotowe są w swej globalnej polityce poświęcić dotychczasowego sojusznika, gdy ten zacznie im zagrażać. Polska nigdy Stanom nie zagrozi, ale „dogadać” się z Rosją w przyszłości kosztem „mocarstwowej” Polski Stany mogą, a może i kosztem Ukrainy… Wystarczy korzystna dla świata demokratycznego zmiana rządu w Rosji.
Przedstawionego powyżej niepomyślnego przebiegu wydarzeń Polska może uniknąć pozostając członkiem Unii Europejskiej i uczestnicząc w procesie integracji środkowoeuropejskiej. Przypomnieć warto w tym kontekście jeszcze raz profesora Zbigniewa Brzezińskiego, który widział Rosję w przyszłości jako sojusznika Zachodu. Rosja miałaby według niego w obawie przed chińską dominacją (pamiętajmy o Syberii!) dołączyć do Zachodu.
Podobną wizję Rosji w ramach Zachodu miał także Jan Paweł II, który wspominał o Rosji jako wschodnim płucu chrześcijaństwa. Idąc tym ostatnim tropem przypomnijmy o intensywnym dialogu papieży, w tym Jana Pawła II, z Rosją, Prezydentem Putinem i rosyjskim prawosławiem, o czym swego czasu pisałem. Ten scenariusz (Rosja jako sojusznik Zachodu) na razie się nie sprawdza, ale nie wiadomo co stanie się po odejściu Putina i zakończeniu wojny na Ukrainie. Oczywiście nikt nie wie kiedy zakończy się wojna rosyjsko-ukraińska. Gdyby miał to być „zamrożony konflikt”, powtarzający się co jakiś czas, to cele Ukrainy – wejście do Unii Europejskiej i NATO byłyby zagrożone. Rosja posiada wiele zamrożonych konfliktów i czy jest w stanie wszystkim równocześnie sprostać? Wojny na Kaukazie prowadziła z przerwami przez około sto lat, a właściwie prowadzi je nadal. A czy granica z Chinami bezpieczna jest na wieki wieków?
Jak Polska powinna się zabezpieczyć?
Pozostając w Unii Europejskiej Polska będzie odporna na wszystkie ewentualne niebezpieczne zawirowania i bolączki. Pierwszym na nie lekarstwem jest zintegrowana Europa Środkowa (być może włącznie z Ukrainą) wchodząca w skład Unii. Przypomnijmy tu polityczną definicję Europy Środkowej – to obszar między Rosją, Niemcami, Włochami i Turcją. Coraz częściej do tego obszaru włączana jest Skandynawia.
Drugim lekarstwem jest kontynuacja członkostwa Polski w Unii i udział Polski w korzystnym dla naszego kraju procesie przekształcenia Unii w konfederację. Wydaje mi się, że „Nie” w Unię suwerennych państw, jak chce Prawo i Sprawiedliwość, ani „Nie” w federację, ku czemu wydaje się zmierzać Bruksela. Tym problemem powinni się zająć pilnie, systemowo nie tylko polscy politycy, ale przede wszystkim konstytucjonaliści – profesorowie polskich uczelni. Ich poglądy w tej sprawie powinno znać całe polskie społeczeństwo i uczestniczyć w dyskusji na ten temat.