Nowojorski sąd federalny odrzucił w całości skargę Partii Demokratycznej na dziennikarza i wydawcę Juliana Assange’a, który miał działać „w porozumieniu” z Rosją publikując partyjne maile demokratów przed wyborami prezydenckimi w 2016 r.. Według teorii spiskowej „Russiagate”, rozpowszechnianej przez demokratów i ich media, miało to przeszkodzić Hillary Clinton w stanięciu na czele państwa. Sąd wyśmiał te oskarżenia.
Na początek sąd stwierdził, że nie ma nic nielegalnego w publikacji partyjnych maili. „Jeśli WikiLeaks miałyby być ukarane za publikowanie dokumentów na temat strategii politycznej, finansowej i preferencji wyborców Partii Demokratycznej tylko dlatego, że partia określa jej jako „tajne” sekrety handlowe, każde medium musiałoby być ukarane.” – mówił sędzia John Koeltl – „To by anulowało ochronę Pierwszej Poprawki naszej Konstytucji w kwestii wolności wypowiedzi”.
Sąd uznał, że publikacja dokumentów przez WikiLeaks, które odnosiły się do oszustw w prawyborach Demokratów, była legalna i użyteczna społecznie. Maile ujawniały nielegalne działania kierownictwa partii przeciw Bernie Sandersowi, definiującemu się jako socjaldemokrata. Partyjne prawybory miała wygrać Clinton i je wygrała. Podobnie sąd uznał, że publikacja „tajnego” przemówienia Clinton przed kierownictwem znanego banku Goldman Sachs „pozostaje w interesie publicznym”.
Do tego sąd nie znalazł najmniejszego dowodu na domniemaną współpracę Assange’a z Rosją – demokraci nie mogli żadnego dostarczyć. Z medialnej legendy „Russiagate” niewiele zostało. Wielkie media, jak New York Times, czy Washington Post, nazywały Assange’a „hakerem”, „szpiegiem”, czy „człowiekiem Putina” pominęły informację o tym wyroku, ale i tak amerykański establishment zdołał zareagować nań negatywnie. Prześladowanie Assange’a służy mu jako test do wprowadzania coraz bardziej autorytarnych środków przeznaczonych do represjonowania niezadowolonych z nierówności społecznych, wojen i stanu demokracji.
Julian Assange do lutego pozostanie w więzieniu brytyjskim. Potem, po rozprawie ekstradycyjnej, której wynik Amerykanie już znają, ma być przewieziony do USA, gdzie grozi mu 175 lat więzienia lub nawet kara śmierci za „szpiegostwo”. W 2010 r. jego WikiLeaks ujawniły dokumenty o zbrodniach amerykańskich w Iraku i Afganistanie.